Dyskusja odbiegła już trochę od powodów dla których młodzi gniewni tak bardzo nienawidzą Policji, ale pozwolę sobie przytoczyć pewną historię, która wg mnie może potwierdzać niektóre wnioski – te o braku wiedzy o Policji, braku jakiegokolwiek zastanowienia nad tym, ze policjant to też pracownik, który robi to co do niego należy itd.
Rzecz działa się jakieś 2-3 lata temu, w Warszawie. Godzina koło 23:30, metro z centrum w stronę Kabat. W wagonie raczej pusto, może z 15 osób łącznie. Na, o ile dobrze pamiętam, Politechnice (blisko centrum, okolica dość imprezowa, jest się gdzie napić), wsiada jakichś pięciu kolesi, tak na oko z 22-26 lat, generalnie już nie gównażeria z gimnazjum, studenci też to raczej nie byli
Z wyglądu taka dresiarnia ale nie w dresach – wiadomo o co chodzi. Pijani oczywiście. Siadają sobie i zaczynają się drzeć (tzn. drze się głównie jeden, ale jego mniej energiczni koledzy wcale go nie zniechęcają), że z tej policji to straszna ku**a, same tam skur*****y itp. A co najważniejsze, z niezwykłym rozemocjonowaniem w głosie wrzeszczy, że jakby spotkał teraz jakiegoś policjanta to by mu teraz tak wpier*olil, ze by się nie pozbierał. Wręcz krzyczał coś typu „ja chcę policjanta naje*ać, dajcie mi tu jakiegoś psa, ale bym teraz chętnie je*anego psa spotkał”.
No i, jak w każdej porządnej bajce, marzenie się ziściło. Na następnej stacji stoi sobie blisko naszego wagonu jakiś patrol – dwóch policjantów. Pogromca psiarni oczywiście się nie ruszył do nich, udając chyba że ich nie widzi. I w tym momencie, do akcji wkracza pan siedzący naprzeciwko naszych bohaterów. Facet w średnim wieku, średniej postury, wąsy, okulary, do tej pory spokojnie czytający książkę. Przerywa lekturę, aby spokojnym głosem powiedzieć do tego ~przywódcy „tam masz policjantów, proszę”. Młody się patrzy i jakby nie wiedział o co chodzi, więc miły pan powtarza ”no tam masz policjantów, przed chwilą chciałeś ich bić, nadarza ci się okazja”. Główny wrzeszczący po chwili dochodzi do siebie i mówi, że nie chce do nich iść bo się boi, że coś im jeszcze zrobi. Tymczasem drzwi się już zamykają i metro jedzie dalej.
(Tutaj już nie będę przytaczał dokładnych dialogów, bo historia by się strasznie długa zrobiła a poza tym nie wszystko już tak dokładnie pamiętam)
Facet ciągnie swoje i pyta czemu nie wyszedł, tamten na to, że nie będzie ich bił bo („tak szczerze kur*a powiem, taka jest prawda”
) mu ich żal by było. Na co ten miły pan, nadal niewiarygodnie spokojny, żeby w takim razie tak nie krzyczał. Gdyby tutaj był policjant to by od razu był spokojniutki, jak to widzieliśmy przed chwilą.
- Ale nie ma!
- A jakby był?
- A że niby kto miał by tu być psem?
- A będziesz spokojny jak się okaże, że tu jest policjant?
- Że niby pan jest policjantem?! To ja współczuje Polsce takiej policji!
- Ale będziesz spokojny jak się okaże, że jestem?
- Nie uwierzę, niech pan pokaże odznakę
- Dobra, ale potem już będziesz spokojny
- Nie wierzę, pan nie jest psem (a może już „policjantem”? nie pamiętam)
- O KUR*A!!!!
- No no, umawialiśmy się, że nie będziesz już krzyczał
Okazało się, że ten pan pracował od jakichś 20 lat w Polcji, w logistyce, nie na żadnym szeregowym stanowisku. Zaczął rozmawiać z tymi dresikami, o tematach około-policyjnych, m.in. o tym, dlaczego nienawidzą Policji. „Tak za nic Cię spisali, bezprawnie? Ale takie jest prawo, że mogą Cię wylegitymować, jeśli nadużyli uprawnień to mogłeś ich zaskarżyć, czemu tego nie zrobiłeś?”
Przekonał ich, że gdyby byli zbyt niespokojni w metrze to wystarczyłoby, żeby wcisnął jeden guzik i na następnej stacji by na nich czekał patrol (swoją drogą, wie ktoś czy to rzeczywiście tak działa? Służby metra na poważnie do tego podchodzą?). A wtedy : dostałbyś mandat jakieś ileś zł, możesz wyrzucić tyle lekką ręką? No widzisz, poza tym piłeś chyba? No, to byś pojechał na Kolską pewnie i tam spędził trochę czasu. A pracujesz pewnie? No to jutro byś do pracy nie poszedł, chyba by się szef nie ucieszył że nie masz żadnego zwolnienia, prawda?
Poza tym jeszcze omówił z nimi problem od strony zwykłego policjanta. Wytłumaczył, że to taka praca, że pieniądze za to żałosne, a ktoś to robić musi, że ci ludzie też mają jakieś swoje życie, rodziny i nie robią tego z zamiłowania do gnojenia innych oraz że sami sobie praw i obowiązków nie wymyślali.
Po kilku minutach chłopaki słuchali go już nie tylko ze szczerym zaciekawieniem, ale z niekłamanym szacunkiem. Po około dziesięciu, pan policjant pochylił się żeby im coś powiedzieć nie musząc przy tym mówić tak głośno. Nie pamiętam niestety co to dokładnie było, krótka historia czy jakaś refleksja. Grunt, że zbudował przed tym ruchem napięcie ( chyba czymś w stylu „a wiecie, jeśli mowa o czymś tam, to wam powiem coś ciekawego”). No i nachylił się w ich stronę, żeby coś powiedzieć. Jak na komendę, jak jeden mąż, cała piątka podpitych dresików, którzy jeszcze parę minut wcześniej rzucali kurwami na cały wagon, pochyliła się w jego stronę, nastawiając uszu, aby nie uronić ani jednego słowa. Po prostu spijali z jego ust.
Wychodząc na Imielinie (czyli po około 14 minutach wspólnej jazdy), wszyscy z szacunkiem a wręcz uwielbieniem w oczach pożegnali się z tym pieprzonym znienawidzonym psem podając mu rękę.
Zanim wyszli, zdążyli jeszcze krzyknąć do reszty wagonu, że tam siedzi policjant, który jest naprawdę super równym gościem. A w ramach ostatniego kontaktu ze współpasażerami, z sympatią w głosie, życzyli wszystkim dobrej nocy.
Drzwi się zamknęły, metro odjechało, a pan policjant wrócił do swojej książeczki.
Czego to dowodzi? Oczywiście prawie niczego, jak każdy jednostkowy przykład. Ale moim zdaniem świadczy, że przynajmniej w niektórych przypadkach minimum zastanowienia jak wygląda sytuacja od drugiej strony może zmienić nastawienie takiego dresika.
A wtedy nienawiść do niektórych naburmuszonych małolatów, którzy od paru miesięcy mają tonfę i czują władzę, nie musi od razu przenosić się na całą Policję. Przy odrobinie dobrej woli może nawet taki ktoś jest w stanie obdarzyć Policję jakimś zaufaniem i z nią współpracować jak porządny obywatel...no dobra, pojechało Utopią
P.s. trochę długa wyszła ta historia, mam nadzieję, że w miarę ciekawa Ja zbierałem szczękę z ziemi jak to zobaczyłem 8O