Pod koniec XIX i na początku XX w.
Brzeska otrzymała szeregową zabudowę kamienic połączonych wieloma podwórkami. Ich właścicielami byli w większości Żydzi. Kamienice posiadały drewniane klatki schodowe i zamieszkiwane były w większości przez kolejarzy, robotników fabrycznych, dorożkarzy. Ci ostatni zwani potocznie "sałatą" stali się wizytówką ulicy.
Zamieszkanie na Brzeskiej wyżej wymienionych grup zawodowych było ściśle związane z bliskością dworców: Terespolskiego i Petresburskiego, oraz dużych zakładów przemysłowych: "Drucianki", Fabryki Oczyszczania Spirytusu, Stalowni i innych. Duże znaczenie miało tu także włączenie do Pragi terenów Szmulowizny, Targówka, Nowej Pragi, Kamionka.
Ulica Brzeska, poza skupiskiem starych, pamiętających początek wieku kamienic, to jedno z ostatnich miejsc gdzie zachował się klimat dawnej Warszawy.
Brzeska, od zawsze rozpięta pomiędzy dwoma dworcami, przylepiona do Bazaru Różyckiego, żyje w symbiozie z nimi. Tu - jak za czasów zaborów - spotyka się rozmowy prowadzone w dwóch językach: polskim i rosyjskim.Tu, na zapleczu Targowej, załatwiane są różne, niekoniecznie legalne interesy.
Polityka gospodarowania mieszkaniami, przesiedlane tu po wojnie rodziny eksmitowane z innych dzielnic i cała masa tzw. "dzikich lokatorów" - to główny powód ukształtowania obecnego negatywnego wizerunku ulicy. Nie jest to jednak wina ulicy jako takiej, lecz powojennych urzędniczych decyzji, które utworzyły tu z czasem, jak i w innych miejscach na Pradze, skupisko ludzi z tzw. marginesu społecznego.
Domy pozbawione jakichkolwiek remontów skazywano na powolną zagładę. Skuwano do gołych cegieł tynki i dekoracje fasad, zrywano balkony. Kreowano w ten sposób Pragę na miejsce związane z wszelkiego rodzaju marginesem społecznym i zacofaniem i tak jest postrzegana Brzeska - jako siedlisko osób z marginesu społecznego.
Gdy ok. 2 tygodni temu wybrałem się tam na reportaż interesowały mnie w szczególności osoby w wieku 7-20 lat, oraz to w jaki sposób spędzają tam wolny czas. Gdy tylko pojawiłem się z kamerą na Brzeskiej ok. 13:00 w ciągu kilku sekund zrozumiałem, że jestem tam obcy, a lokatorzy pobliskich kamienic przyglądali mi się uważnie z głębi podwórek i okien przysłoniętych szmatkami. Gdy postanowiłem wejść w tzw. „bramy” prowadzące w głąb zabudowań poczułem się jak bym wszedł do innego świata.. Sin City wspomniane przez kolegę to dobre określenie Dzieci „bawiące się” w swoim „klubie” – jak się okazało nazywają tak grożącą zawaleniem piwnicę zabitą dechami w mrokach której piją i palą różne ciekawe i mniej ciekawe rzeczy.. mini oddziały „młodzieńców” po ok. 17-23lata stojące w grupach ok. 10-15os pijąc piwo obserwowali uważnie każdy mój ruch od czasu do czasu posyłając ciekawe epitety oraz sugerując, że mam wracać skąd przyszedłem. Dodam że większość zdjęć robiłem udając, że interesuje mnie coś zupełnie innego, starałem się nie nawiązywać kontaktu wzrokowego ani zbyt nachalnie nie filmować mieszkańców..
Gdy zainteresowałem się dzieciakami na sąsiednim podwórku, które w najlepsze bawiły się na trzepaku za moimi plecami w którejś z kamienic rozległ się przeraźliwy krzyk jakiejś kobiety a po chwili na podwórko z okna wyleciały jakieś rupiecie. Jak się okazało były wycelowane w moją głowę wraz z jajkami i kamieniami które co jakiś czas posyłał w moją stronę ktoś z górnych okien. Złapałem sprzęt i schowałem się pod jakieś zadaszenie by uchronić się przed atakami z góry
Wcześniej wspomniane dzieci z trzepaka okazały się bardzo kontaktowe i chętnie rozmawiały o atrakcjach tego miejsca. Dowiedziałem się o mixach o narkotycznym działaniu, o tym jak jedną dziewczynę kilka godzin wcześniej z przed jej domu porwał własny ojciec, który po tym jak skatował matkę ukrywa się przed policją. W tym momencie podszedł do mnie kwadratowy brat jednej z rozmówczyń i powiedział, coś w stylu „ Się tak pan ni interesuj wszystkim bo ja jestem spokojny człowiek ale tu dla obcych bezpiecznie nie jest” ( w tym momencie w odległości ok. 3metrów od nas rozbiła się butelka która przyleciała nie wiadomo skąd). Pomyślałem że faktycznie lepiej zrobię jak się dyskretnie usunę z tego miejsca. Nagle zobaczyłem na jednym z placów spore zamieszanie. Grupki młodzieńców dopiły swoje piwa i zaczęły wraz z najmłodszymi …. Zbierać śmieci, łopatami i grabiami porządkować plac. Burmistrz zorganizował im akcję sprzątania i na uporządkowanym placu postanowił wybudować boisko. Niesamowite uczucie widząc jak wytatuowane osiłki całymi rodzinami (ok. 70os) przychodzą w jedno miejsce od wolontariuszy odbierają łopaty, rękawice i jak jedna rodzina działają wspólnie. Tworząc coś o co wspólnie będą dbali, czego będą pilnować i strzec.
Zrozumiałem, że to są normalne chłopaki którzy po prostu z braku kasy, wykształcenia i pomysłu na życie uciekają w patologie, przemoc, alkohol i narkotyki, a wystarczy dać im możliwość, dowartościować, pokazać, że i oni do czegoś mogą się przydać.
Pod koniec dnia przestali traktować mnie jak obcego cwaniaka z lepszej Warszawki, który w poszukiwaniu sensacji zapuścił się na Pragę.