Napisano Ponad rok temu
Re: Solo?
To ja, żeby nie było całkiem OT, dodam coś od siebie.
Sytuacja taka: Knajpa (nawet kulturalna, często bywałem), w środku bilard, przy bilardzie ja i kumpel. Pykamy sobie spokojnie partyjkę i w pewnej chwili podchodzi kumpela. Przerywam grę, kumpel idzie się odlać a ja z nią gadam. Kilka stolików dalej siedzi towarszystwo ok. 6 osób (wśród nich koleś, którego znam, nazwijmy go A) i pije. Z tego stolika wstaje dwóch już lekko wstawionych gości, podchodzą do mnie i nawijka, że oni czekają na bilard i ile ja kurwa jeszcze będę gadał. Ja do nich podobnym tonem, że teraz gadam z koleżanką i że będę kontynuwał grę jak skończę rozmowę. Goście zaczęli coś kurwować i przystawiać się do mojego kumpla, który z kibla wrócił. Sytuacja zaczęła robić się nerwowa, więc podszedłem do stolika gdzie siedzieli i mówię, do A, żeby uspokoił swoich kolegów, bo bydło się małe robi. "A" jakoś ich udobruchał, wrócili do stolika, ale wzięli mnie na celownik. Krzywo się gapili, coś tam pokrzykiwali. Kumpel, z którym grałem był już trochę posrany, chciał skończyć i spadać, ale ja powiedziałem, że nie i że gramy kolejną partię. To ich jeszcze bardziej podkurwiło, ale jakoś usiedzieli.
Skończylismy grę i usiedliśmy z kumplem do stolika. Goście nie zauważyli gdzie. Jeden z nich (mniejszy) w pewnym momencie się zorientował, że już nie gramy, wstał od stolika i zaczął mnie szukać. Znalazł jakiegoś typka, który siedział niedaleko i którego nieszczęściem było to, że był do mnie podobnie ubrany. Gościu widać był tak nawalony, że tego nie zauwazył i zaczął go szarpać. Zanim się tamten typek wytłumaczył, to dostał parę szlagów. Gość w pewnym momencie zauważa swoją pomyłke i zauważa również mnie. Podchodzi do mnie z boku, ja go obserwuje kątem oka. Gość gdy jest już obok robi jakiś ruch ręką w moją stronę. Ja go blokuję takim krótkim jakby shuto. Moja reakcja podkurwiła go jeszcze bardziej. Przysiadł się i zaczął się drzeć, że co to kurwa za machanie łapkami i żebym wyszedł z nim na solo przed lokal jak jestem taki mądry.
Sytuacja patowa - nie chciałem robić bydła w knajpie, ale też niespecjalnie mi się wyjście usmiechało, bo straciłem z oczu jego dużego kolegę i podejrzewałem, że się czai na zewnątrz. Uznałem, że najlepiej będzie wyjść na zewnątrz i spierdolić. Na szczęście pojawił się znowu A, który wrócił, wziął kolegę za fraki i wyniósł go jak szmacianą lalkę na oczach publiki.
Dlaczego tak drobno rozpisałem prostą historyjkę? Żeby łatwiej było zanalizować gdzie popełniłem błąd w przypadku, gdybym jednak nie wyszedł z tego cało.
Zgadzam się z tym, co pisał Yoshihiro - Co innego dawać sobie wejść na głowę, a co innego unikać przykrych sytuacji. Moim zdaniem prawdziwy, dobrze wyszkolony wojownik nie pakuje się na ślepo w kłopoty, a potem rozwiązuje je pięścią (lub nie), lecz stara się przewidywać rozwój wypadków na kilka kroków naprzód i dzieki temu unika kłopotów. Ja tutaj niespecjalnie przewidziałem, ale człowiek uczy się na błędach.