Czytam sobie i czytam tę Waszą Niby Wojnę
), kto bardziej rezygnuje i z czego?
i tak sobie myslę, ze najważniejsze to zachować umiar:) Bedac juz ładnych parę lat w środowisku aikidowym naoglądałam się naprawdę różnych rzeczy:) Widzialam kobitki zangazowane w ćwiczenie do pierwszego podrywu na macie, a potem adios!, widziałam facetów, co życia poza aikido nie widzieli (podobno!
)) a rezygnowali z ćwiczenia, bo poklocili sie z kobieta, ktora cwiczyla w tym samym dojo, widzialam dziewczyny, ktore zapisywaly sie razem ze swoimi facetami i to one zostawały i cwiczyly, a faceci rezygnowali, widzialam facetow, co po zawarciu zwiazku malzenskiego rezygnowali z treningow, bo nagle im przestalo czasu wystarczac, albo zona mowila, ze za malo czasu jej poswiecaja..albo dziecko w drodze..... i widzialam tez takich, co pracowali po 14 godzin dziennie i mieli rodziny, a i tak pojawiali sie w dojo 2-3 razy w tygodniu...itd itd...
Ja osobiscie uwazam, ze każdy zwiazek jest suma kompromisow. Beznadziejnie jest, kiedy kazdy ciagnie w swoja strone i nie chce odpuscic. Wtedy - rzeczywiscie, ulega ten, kto jest slabszy (niekoniecznie madrzejszy:))) Moze warto po prostu czasem postawić się "po drugiej stronie lustra"? To nieprawda, że ktoś musi całkowicie z czegoś rezygnowac dla innej osoby. Nikt go nie zmusi - rezygnuje bo sam chce albo nie potrafi inaczej zadbać o swoje potrzeby. I osobiście nei widze w tym nic dobrego. Jesli czlowiek rezygnuje z czegos, co bylo dla niego wazne tylko dlatego, ze nie potrafił wynegocjować ze swoim partnerem kompromisu - zawsze potem bedzie miał zal. I stad te wszystkei wypowiedzi typu " musialam sie poswiecić..bo on to...bo ona tamto..." To zwykłe uprawianie martyrologii i na dluzsza mete do niczego dobrego nie prowadzi. Zawsze potem wyjdzie bokiem w najmniej odpowiednim momencie.
Moja wypowiedz dotyczy relacji miedzyludzkich - zdaje sobie sprawe, ze inaczej maja sie sprawy typu losowego i wcale nie zamierzam prowadzić tu urawniłowki.
Natomimast w sprawach międzyludzkich - jeśli ktoś mówi.." musiałem/łam zrezgnować, bo ona/on... - zwykle sam się oszukuje. Nikt nic nie musi - chyba, że tego chce. I tu dochodzimy do najważniejszej kwestii - że przychodzi taki moment, że człowiek musi się zastanowić, co tak naprawdę jest dla niego ważne i samemu podjąć decyzje:) A potem pamietać, że ta decyzja jest jego własna i nie mieć do nikogo pretensji.
Yoshi