![:)](http://forum-kulturystyka.pl/public/style_emoticons/default/smile.png)
potem urosłem - bez związku z treningiem,
schudłem i nabrałem sprawności fizycznej dzięki której ci co mnie wiecznie bili i popychali w podstawówce przestali się czepiać
z przestraszonego chłopczyka wyrosłem na opanowanego i pewnego siebie młodego człowieka, który nie bał się wyrażania swoich opini na ulicy (typu zostawcie w spokoju tą dziewczynę czy togo gościa) bo mógł je obronić w razie konieczności. Co ciekwe chyba ta pewność siebie była bardzo widoczan bo ilość kłopotów w jakie się pakowałem jak już coś umiałem spadła znacznie.
Przestałem tez musieć sobie udowadniać że coś jestem wart w awanturach. Mogłem też częscie ustąpić, zrezygnować z wojny w obronie pudełka zapałek bo nic sobie nie musiałem udowadniać....
Co do kontuzji... trenując sztuki walki odniosłem w zasadzie tylko dwie... obie z powodu własnych lub parterów błędów i głupoty... bardziej się pokaleczyłem przy koszykówce na któej straciłem obie kostki i jedno kolano. Co ciekwe zawsze grając z lebiegami z podwórka a nie z dobrymi gośćmi....
Teraz po wielu latach powoli zaczynają wychodzić ukryte kontuzje... i stanowią dodatkową motywację do treningu. Puki się ruszam jest ok, jak przestaję to bóle krzyża i szyi stają się trudne do zignorowania...
Ale pociesza mnie to że Ci co nic nie trenują też mają kłopoty zdrowotne, u gości w moim wieku mięśnie flaczeją, nie umieją odreagowywać i kontrolowac stresu, nie umieją hamować agresji a ja to potrafię i to pomaga w życiu...
Pozdrawiam wszystkich dinozaurów sal treningowych i życzę zdrowia i wytrwałości.