Mialem w życiu dwa poważne starcia z nożownikami i mam wrażenie, że w obu wypadkach noż slużyl im nie tyle jako broń ile jako straszak, bo w onu wypadkach nie probowali zadawać pchnięć tylko machali nożami jak Wołodyjowski szablą.
W pierwszym wypadku (wiem , wiem byłem kretynem
) próbowałem zablokować rękę z nożem i zablokowałem nóż dlonią (4 szwy), w drugim wypadku udało mi sie złapać przeciwnika za rękę i tak sie szarpaliśmy (walka w zwarciu w stójce o to czy uda mi się tę jego rekę wykręcić, albo zabrac noż), aż okazało się, że kolega nożownika ma brzytwę i zanim sie oddaliłem zarobiłem 7 szwów na twarzy.
Wnioski jakie ma z tych starć są takie:
- wiekszość "złych gośći" noszących ze sobą noże, nie potrafi ich użyć tak aby zabić - może to wynikać z braku umiejętnośći technicznych, choć mam wrażenie , że w moich przypadkach byla to raczej blokada psychiczna przed zabiciem - koleś który nożem zastraszał bleffował i nie zdecydowałby się na zabicie.
- nożownik chcą i potrafiący zaciukałby mnie raz dwa - gdy na chłodno potem analizowałem obydwa starcia znalazłem ze 20 momentów kiedy mogłem zginąć
- nawet w rękach niewyszkolonego nożownika, nóż to jednak wielkie kurestwo i lepiej jest mieć pistolet