Mam pewien problem...otóż nie potrafie w siebie wmieścić tyle jedzonka ile powinnam...
7.00-chleb pełnoz. z szynką drobiową, serem, warzywami plus 2-3 jaja,
10:00-drugie sniadanie-puszka tuńczyka plus 1 kawałek chleba z szynka drobiowa, lub owoc i jogurt nat, maslanka czy kefir.
ok. 14:00-15.00 -wcześniej nie jestem w stanie bo mam pełno w brzuchu -kurczak 200g, warzywa 180 i kasza gryczana ok 30 g, w dni treningowe-50-60g
...i tu zaczyna się problem....ten posiłek wchodzi mi z ledwością i muszę się zmuszać ostro po czym jestem tak pełna że dziś na obiad prawowity który jem ok 17:30 zjadłam z problemami małą miseczkę rosołu, praktycznie tylko wodę-bez warzyw, mięso podziubałam i tyle.....
Dopiero zgłodniałam ok 19:30 i zjadłam kostkę twarogu chudego-250g.
Myslałam o tym żeby podzielić te posiłki na mniejsze może ale wyjdzie na to że będę jadła 10 razy dziennie.....
A może zmniejszyć porcje, ale wtedy nie będę miala tyle bialka ile powinnam. Myślałam też o zmniejszeniu węgli albo warzyw, czy owoców, ale węgle tez są potrzebne tak jak i witaminy....Poza tym jak mam mało węgli to czuję się jak zombi....
Czy jedynym wyjściem z sytuacji jest jeśc mniej i pić białko z prochu?
Ma ktoś jakiś pomysł...? też Was tak białko zapycha? Może z czasem organizm sie przyzwyczai?
Pozdro.