Witam, na wstępie chciałbym się przywitać, gdyż niestety moja przygoda na forum musi zacząć się od działu Zdrowie i Medycyna. Długo myślałem, czy wgl pisać post, ale moja bezradność i brak zaangażowania zaczyna mnie przerażać, a na wsparcie bliskich pod tym względem akurat nie mam zbytnio co liczyć, ale od początku.
Moją przygodę ze sportem zacząłem 8 lat temu (byłem wówczas w 2 klasie gimnazjum). Padło na sztuki walki- Muay Thai. Początkowo dla zabawy, 2x w tyg, lecz z biegiem czasu zaczynałem się zakochiwać w tym sporcie, a treningi się nasilały- od pierwszej klasy liceum trenowałem 6x w tygodniu, czasami robiąc kilka sesji treningowych dziennie. Szło mi dobrze, nawet bardzo dobrze, lecz nigdy nie chciałem począć na laurach- każda wygrana walka motywowała mnie do jeszcze cięższych i intensywniejszych ćwiczeń. Jako, że miałem długą serię wygranych,a chciałem się rozwijać, lecz zawody w Muay Thai nie są tak często jak MMA, zacząłem, dodatkowo ćwiczyć BJJ i MMA, oczywiście nie rezygnując z sportu matki - Muay Thay. Doszło do tego, że przed kontuzją potrafiłem spędzić na sali w tygodniu od 16-22, czasami 5x w tygodniu + sobotnie sparingi. 3x w tygodniu bieganie, treningi SW na drążkach. Wszystko było pięknie, do momentu kiedy nie byłem w stanie podnieść się z łóżka. Okazało się, że "złapałem" rwę kulszową, rozpoczęła się męcząca rehabilitacja, leczenie, brak ruchu, oszczędzanie. Leczenie trwało rok. Zakończyło się dwa miesiące temu, przez ten czas bardzo się rozleniwiłem. Poświęciłem życiu prywatnemu, obroniłem inżyniera, na co trenując nie miałem czasu. Lekarz zabronił mi powrotu na sztuki walki, wiem, że nie dałbym rady delikatnie trenować, za dużo życia na to poświęciłem, ale zalecił mi pójście na siłownię. Problemem jest to, że nie mogę się zmusić, zmotywować, aby pójść na tą siłownię. Kiedyś bez sportu nie mogłem żyć, a tak teraz gardzę każdym ruchem. Nie przytyłem dużo, nadal dbam o dietę, prowizoryczne mięśnie zostały, ale w głębi duszy jestem niezadowolony. Chciałbym wrócić do okresu przed kontuzji z formy i poczucia własnej wartości.Cała rodzina + dziewczyna jest przeciwna, cały czas słyszę, że masz chore plecy itp. podświadomie to mi się wbija w głowę, ale to nie jestem ja. Połowę mojego życia spędziłem na sali, rok bez niej był cudowny, ale w głębi serca brakuje mi tego, czego nie mogę mieć, bo wiem, że nie dam rady trenować Muay Thai z głową i rozsądkiem. Pozostaje mi siłownia, lecz nie wiem kompletnie jak się do niej zmusić. Próby kupowania karnetu kończyły się pójściem z 2-3x i koniec.Przez kontuzję pleców czuję się jak niepełnosprawny. Chciałbym się ogarnąć, zacisnąć pięści i ruszyć dupę, nawet pokryjomu chciałem wrócić do treningów, ale trener nie pozwolił mi na narażanie swojego zdrowia. Wiem, że ten rok, to było pozorne szczęście, ale z drugiej strony boję się cokolwiek robić, nie wiem czemu. Nigdy nie miałem problemów z zakatowaniem swojego organizmu, kochałem drązki, poranne bieganie,a tu nagle wszystko odeszło, pozostały tylko wspomnienia, medale i puchary, które są idealnym miejscem na kurz.
Czy ktoś miał podobne doświadczenia związane z trudnością powrotu po poważnej kontuzji? Jak się przestawić na siłownię, wrócić do biegania i innych ćwiczeń? Bardzo bym prosił o jakieś rady, każdej nocy źle się z tym czuję. Wiele razy motywowałem innych, tak teraz, po tylu latach, sam nie potrafię ogarnąć sam siebie.