Długo wahałem się przed założeniem własnego dziennika, ale koniec końców stwierdziłem: czemu by nie? Zanim przejdę do konkretów wrzucam krótki wstęp jak wyglądała dotychczasowa droga do tego gdzie jestem teraz.
Początek swojej przygody z siłownią datuje na rok 2011, choć nigdy nie byłem wielkim miłośnikiem jakiejkolwiek aktywności ruchowej to studia (Fizjoterapia) po prostu wymusiły na mnie rozpoczęcie zdrowego stylu życia. Wszystko zaczęło się od gimnastyki korekcyjnej oraz tematyki wad postawy, które pochłonęły mnie bez końca. Do tego stopnia, że ułożyłem swój pierwszy plan treningowy na odchudzanie poprzez wykorzystanie ćwiczeń z tej dziedziny nauki. Przez bity rok, dzień w dzień, poświęcałem godzinę czasu na ćwiczenia na karimacie by wreszcie pozbyć się tego co denerwowało mnie najbardziej. Mowa oczywiście o sadle . Wówczas przy zdrowym odżywianiu (bez zbilansowanej diety) udało mi się zrzucić 12kg i wreszcie osiągnąć chudą sylwetkę. Inna sprawa, że wyglądałem wówczas jak szczur bo waga 56 kg była naprawdę niewielka
Na pierwszym semestrze II roku mieliśmy zajęcia na uczelnianej siłowni. Niewielka, ale prowadzący skutecznie zachęcił mnie do tego by rozpocząć trening siłowy. Po solidnej kuracji odchudzającej zapisałem się i....tak to trwa do tej pory . Z biegiem czasu dokształcałem się zarówno na studiach (anatomia/fizjologia czy biomechanika) oraz samodzielnie (tematyka treningów, ćwiczeń, dietetyki i żywienia), a całą sprawę zacząłem traktować bardziej na poważnie. Pod okiem ś.p. Jerzego Furmanka rozwijałem swoją sylwetkę wykorzystując jego plany treningowe by nabrać wreszcie męskich gabarytów. Choć od razu mówię, nigdy nie zależało mi na byciu przypakowanym kolesiem. Od zawsze moim idolem był John Grimek oraz atletyczno-anatomiczna budowa ciała
Z czasem pojawiły się kolejne siłownie, kolejne eksperymenty z jedzeniem i przede wszystkim planami treningowymi. FBW, Split, 10x10, Treningi do maksymalnej liczby powtórzeń z 50% MC, Rampa. Jestem zdania (co nauczyłem się na studiach), że każdy im więcej różnych bodźców dostarczamy do mięśni tym lepiej one reagują i nie popadają w monotnie. Organizm uwielbia być zaskakiwany, a układ nerwowy po prostu kocha wielobodźcowość. Mógłbym o tym gadać godzinami, ale to nie czas i miejsce. Pora więc na kilka zdjęć, które wykonywałem nieregularnie lecz wydaje mi się iż świetnie pokazują zaliczony progres przez te ponad 5 lat.
Fotki z roku 2015, chyba luty - wówczas przed rozpoczęciem pierwszej solidnej masówki czyli 10x10. Forma jak widać niezbyt powalająca, ale po tym planie treningowym naprawdę pierwszy raz zauważyłem świetne efekty!
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników][link widoczny dla zalogowanych Użytkowników][link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
Rok 2015, prawdopodobnie sierpień - niestety z tego okresu jedynie mam taką fotkę. Niemniej widać, że wszystko idzie w dobrym kierunku.
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
Rok 2016, chyba luty - zmiana siłowni na typowy fitness club. Nie byłem zadowolony z finalnego efektu w tamtym okresie. Niemniej powoli idzie nadal do przodu. Tuż przed wjazdem na masówkę.
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników] [link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]