Wyborowa kilka zdan. Wybacz ze pobieznie ale juz spac sie klade
Poczatkowo boks byl uprawiany bez rekawic. Poczytaj np. o Sullivanie
Odnosnie "pustej dloni" rozumiem Twoje podejscie ale to wcale nie neguje nowoczesnych metod treningowych. Ja sam lubie bawic sie w kombinacje na tarczach gdzie ida proste, sierpowy, zbicie tarcz jedna dlonia, zgodnie z zasada dwoch mieczy jednoczesne uderzenie shuto druga reka i konczysz np. lokciem w bliskim dystansie. Mam wysoka pozycje jak zawodnicy MMA, uderzam wracajac reke do gardy a mimo to robie (moim skromnym zdaniem) karate. Od "czystej" techniki shotokan karate zaczynalem, nadal robie kata, lubie pobawic sie na drewnianym manekinie, bic w makiware. Robie to bo lubie. Roznorodny trening daje wiele satysfakcji.
W mojej opinii celem karate jest wychowanie dobrze walczacego wrecz fightera. Tak bylo zawsze. Analizujac historie mozna zauwazyc ze karate zaczelo zamykac sie na to co "nowe" dopiero w XX wieku. Wczesniej mistrzowie z Okinawy jesli tylko mogli ksztalcili sie gdzie sie dalo (glownie wyjezdzajac do Chin). Gdyby mieli mozliwosc trenowania z Tysonem tez wielu by sie decydowalo na takie wzbogacenie swojej sztuki walki.
W mojej opinii stwierdzenie ze trening w rekawicach to juz nie karate jest bardzo powierzchowne. Od pewnego poziomu zewnetrzna forma ma mniejsze znaczenie.
Pozdr
Itosu 8)
Hej,
ja jeszcze spac sie nie wybieram aczkolwiek jutro ide do pracy, a poznym wieczorem wylatuje do Hong Kongu. Na krotko. kilka dni zaledwie, ale bede na treningu... uwaga... karate.
Nie jestem ekspertem boksu, aczkolwiek w moim bylym klubie przez 2 lata byly zajecia boksu. Nie bede sie spieral o rekawice, bo to nie jest istotne. boks jak kazda dyscyplina ma swoje mocne i slabe strony. to jasne. nie ma co sie wymadrzac. jak mistrz Europy karate wejdzie w poldystans z bokserem klasy okregowej to ma z nosa pedzel. z czerwona farba. ale walka w karate zaczyna se w dlugim dystansie i gosci trzeba trzymac "dlugo". no i uda sa slaba strona bokserow. po kilku strzalach w udo "siadaja", bo nie sa przyzwyczajeni.
inna beczka miodu. Chiny dalej sa nieodgadnione i hermetyczne. Wierze ze tam mozna sie czegos jeszcze nauczyc. Na czas olimpiady Chiny wprowadzily potezne ograniczenia wizowe.
Japonia bylem rozczarowany. Moze gdzies daleko w gorach, z daleka od cywilizacji jakies resztki kultury glebokiej przetrwaly. Reszta jest nie tyle skomercjalizowana co zamerykanizowana. Widze duzo podobienstw. Ale najbardziej w oczy rzuca sie POWIERZCHOWNOSC. Byc moze pod nia sie jeszcze cos kryje w przypadku Japonii bo w przypadku Stanow, jest pustka.
Trening w rekawicach - nie ma problemu, sam cwicze. Ale robienie z tego sportowej konfrontacji - to co innego. To decyzja ktora jest obciazona pewnymi bazowymi zalozeniami. Powiedzmy filozofia walki, realnej czy sportowej. Nie wazne. To kolejny podzial czy rozgraniczenie.
Mnie chodzi o DEFINICJE karate. Rekawice nie definiuja karate, to na pewno. Sedno tkwi w kata i w podejsciu do zagadnienia.
Pare cytatow z klasyki karate.
JEŚLI NIE ZNASZ KATA, NIE ZNASZ KARATE – MAS OYAMA
( if you don’t know kata, you don’t know karate” )
KARATE BEZ KATA JEST PUSTE - STEVE ARNEIL
(karate without kata is empty)
NAJLEPSZĄ METODĄ ZROZUMIENIA ISTOTY KARATE DO JEST PRAKTYKOWANIE KATA, JEDNAK Z TYM ZASTRZEZENIEM, ŻE CZYNI SIĘ TO ŚWIADOMIE, ŻE ROZUMIE SIĘ ICH WŁAŚCIWE ZNACZENIE - FUNAKOSHI
LUDZIE, KTÓRZY NIE ĆWICZĄ KATA NIE WIEDZĄ CZYM KARATE NAPRAWDĘ JEST – HOWARD COLLINS
(people, who don’t practice kata, don’t know what karate really is)
KAŻDY POTRAFI KOPNĄĆ I UDERZYĆ, ALE NIE KAŻDY POTRAFI WYKONAĆ KATA
– GOGEN YAMAGUCHI
Jest cala masa roznych stylow, mistrzow, koncepcji, itp.
Za dlugo jestem w branzy zeby przelykac jakies niestrawne kawalki i jezdzic na obozy gdzie instruktorzy moga sie ode mnie uczyc, najczesciej podstaw. Nie jestem zamkniety we wlasnym swiecie i nie przegladam sie w lustrze utwierzajac siebie samego ze jest ok.
Pewnych rzeczyjednak nie da sie przeskoczyc. Mowie o takich szczegolach jak:
- edukacja ogolna
- specjalistyczne studia
- znajomosc jezykow, ktore ulatwiaja dotarcie do innych, bardziej efektywnych zrodel,
- otwartosc na inne kultury, wartosci, wynikajace ze znajomosci jezykow i na przyklad mozliwosci podrozowania.
- wlasnej pracy, niezaleznej od stylowej przynaleznosci, nastawionej na poszukiwania i rozwoj tego czemu poswiecasz czas.
To sa jednoczesnie moje mocne punkty. To jednoczesnie stwarza mi zupelnie inna perspektywe, ktorej np. nie mialem jeszcze trzy lata temu.
moj entuzjazm do wspolczesnego polskiego karate opada. tak samo jak jego poziom.
To dotyczy rowniez poziomu wypowiedzi na forum. Sa oczywiscie ludzie ktorzy nie boja sie przyznac do swojej niewiedzy, czy osoby posiadajace dystans do tego co robia i pisza, albo maja swiat poukladany i zorganizowany, co przeklada sie na wydajnosc i skutecznosc, ale w pzewazajacej wiekszosci, prostota i naiwnosc sa tu obraza dla przecietnego umyslu.
Nie lubie w ten sposob pisac, bo to moze byc odebrane jako brak szacunku, ale z drugiej strony, jak jest jakis inny sposob zeby walczyc z glupota to ja chetnie z niego skorzystam.
Jasne jest dla mnie ze do celu prowadza rozne drogi. Tak jak na K2 mozna wspiac sie np. polska droga, ktora jak sie okazuje jest najtrudniejsza. Ale nie jedyna, jak sie okazuje. Prawda jest to ze wszedzie mozna sie wylozyc i nie dotrzec na szczyt, albo zginac wracajac z niego. To samo dotyczy karate.
Z kilkoma zastrzezeniami. W karate jest masa alpinistow, ktorzy harcuja na codzien po Beskidach, a wypowiadaja sie jakby zdobyli wszystkie osmiotysieczniki.
Zgadzam sie ze roznorodny trening daje wiele satysfakcji. Moj wychodzi daleko poza sztuki walki. W przyszlym sezonie mam zamiar go lepiej zorganizowac.