Idę sobie na przystanek z nadzieją, iż przyjedzie ostatni bus, a tu trzech łepków tłamsi się przy rozkładzie jazdy… Zerkam dokładniej a jeden z nich robi maza markerem na szybie uniemożliwiając odczytanie o której godzinie przyjedzie mój upragniony autobusik. Nie ukrywam, że krew się we mnie zagotowała

Oczywiście koleś nie był taki skłonny do starcia swego dzieła, lecz po kilku argumentach uległ i… patrzę i oczom nie wierzę, człowiek zaczyna się rozbierać – zdejmuje kurtkę, buzę, koszulkę (w mojej głowie powstał najczarniejszy scenariusz jak to moje straszenie nie odniosło rezultatu i dostaje łomot) ale nie, przystankowy artysta moczy swoją koszulkę w kałuży i zaczyna czyścić co namazał…(w takich chwilach ciężko powstrzymać się od śmiechu – mi się udało)
pozdawiam