Chemik...
nie wiem o co ci chodz i szczerze mowiac malo mnie to obchodzi.
OK, Twoje prawo. Ale tak gwoli wyjaśnienia:
Z goju-ryu zetknąłem się w Holandii, gdzie miałem możliwość ćwiczyć w jednej z lepszych ichnich szkół. Nie przypominam sobie abym kiedykolwiek zetknął się tam z jakimkolwiek przejawem zideologizowania i fanatyzmu, przeciwnie dosyć często za to powtarzano, że nie ma takiego twardziela który bu wszystkim skopał dupę, bo zawsze znajdzie się ktoś lepszy. Trening był prowadzony niezbyt ortodoksyjnie, czyli nie było walenia technik w powietrze (poza niezbędnym minimum), mae-geri początkujący od razu kopali w tarcze zamiast rozwalać sobie kolańska tłukąc powietrze. Było dużo walk w ochraniaczach, a jakże. Ludziki startowali również w zawodach, ale treningów jako takich stricte pod zawody nie było - raczej traktowano to jako niezbędny etap w szkoleniu (z czym się w pełni zgadzam). To po pierwsze.
Po drugie uważam, że powoływanie sie na autorytet ludzi, którzy zmarli 50 i więcej lat temu jest lekką niedorzecznością - co najwyżej można przypomnieć jakie poglądy mieli na to co dotyczyło ich
ówczesnej rzeczywistości. Co powiedzieliby dzisiaj - nie wiadomo.
Po trzecie - w zeszłym roku w Kaliszu w COSSW odbywało się któreś z kolei seminarium walki wrecz i technik interwencyjnych. Przybyło wielu mistrzów od technik "śmiertelnych" ale tylko techniki które wykonywał jeden z nich były skuteczne, a to dlatego że facet, który je demonstrował był "praktykiem" i te techniki wychodziły mu niezależnie czy atakował go bokser, karacista czy inny kravmagik.
Po czwarte - i tu się z Tobą zgadzam - jeżeli interesuje mni trening goju, shorin, uechi (tu sobie każdy może wstawić dowolną nazwę)-ryu, prowadzony w stylu tradycyjnym, czyli jako pewna forma aktywności fizycznej to jak najbardziej jestem przeciwny mieszaniu tego z czym innym. Ale trzeba to dokładnie wyartykułować i nie ideologizować tego co się robi, zwłaszcza mitami o wielkiej skuteczności i efektywności. I tu trzeba spojrzeć trzeźwo na to co się robi - facet wyszkolony "ogólnie" nie może być lepszy od specjalisty. I tyle.