Jesli sie nie da, to chyba nie probowalbym wsadzac mu reki do pyska(gwarantuje, ze bol w ulamku sekundy sprawi,ze zapomnicie o jakiejkolwiek walce) ani walczyc wrecz... Jakims tam ratunkiem (mniej lub bardziej prawdopodobnym) wydaje mi sie, wspominane juz przez kogos draznienie psa kurtka, jesli ja zlapie to szarpiemy sie z nim, bo inaczej pusci, w tym czasie mozemy np. sprobowac zarzucic mu ja na leb, czy zblizyc dystans i sprobowac psa przydusic albo cos... Z mojego doswiadczenia zauwazylem, ze jesli pies chwyci cos w zeby, to mozna oburacz z obu stron "wpychac mu to do pyska", tzn nacierajac na niego pchac dany przedmiot, pies bedzie przeciwdzialal, po chwili przysiadzie na zadzie a dalszy nacisk pozwoli przygniesc go do ziemi. Nie za kazdym razem dziala, no i w warunkach raczej zabawowych... ale jesli pies ma taki odruch to moze i w walce zadziala.
Nie wiem dokladnie jak szkolone sa psy, jesli skacze to mozna probowac kopnac go kolanem w klate, co powinno odrzucic psa od nas na sekunde. Jesli atakuje nisko, to chyba gorzej, bo ciezko jest np. nie dac sie zlapac za noge.
Na temat gazu, slyszalem ze nie dziala na wkurzonego psa. Moze ktos mial okazje przetestowac takie urzadzonka emitujace dzwieki niskiej czestotliwosci? Gdzies czytalem ze to juz lepsze ?
Jesli chodzi o zmeczenie psa, to mozna spokojnie o tym zapomniec... No moze jesli jest to jakis wyjatkowo zapasiony i niemlody pies, mozna by zaryzykowac taka taktyke. Inaczej bydlaki maja kondycje nie do zajechania, a jak sie wkurza to wogole zapominaja ze istnieje cos takiego jak kondycja.
Kopanie w jaja tez sobie odpuszczamy, po pierwsze niezbyt wiem jak trafic atakujacego psa z tylu, po drugie niezbyt go to rusza. Zdarzylo mi sie kilka razy rozdzielac walczace rottweilery, w akcie desperacji probowalem tej taktyki, bez efektu. Lepiej juz ciagnac za tylnia lape.
Zauwazylem tez, ze psy wydaja sie bardzo podatne na wyginanie stawow, jesli mialoby to komus pomoc


W chwili ataku mozna tez sprobowac glosno krzyknac na psa, powinno go na moment zdekoncentrowac, bywa ze zatrzyma sie na moment zanim oprzytomnieje i podejmie dalszy atak.
Generalnie obstawialbym szanse psa na jakies 100:1, ale wiadomo lepiej probowac robic cokolwiek niz dac sie zagryzc. Szanse mozna jakos zwiekszyc jesli mamy porzadny noz, w polaczeniu z kurtka, powinno dac niezle efekty, o ile wczesniej nie spanikujemy

No a co do panow prowadzajacych psy, to ostatnio rozne rzeczy sie dzieja, ale nie wiem czy ktorys bylby az tak nieodpowiedzialny, zeby pozwolic psu zagryzc czlowieka, nie chce mi sie w to wierzyc. I jak juz ktos napisal, pamietajcie ze jesli zranicie psa, to wlasciciel rzuci sie pupilkowi na pomoc, a walka z czlowiekiem + psem, to juz chyba zbyt wiele.