Tyle, że ja chyba jestem jakiś za spokojny jednak. Ze dwa czy trzy razy co miałem ochotę komuś przypierdolić, to byłem po prostu podkurwiony od rana, i ktoś na końcu zaczynał przebierać miarę ... a i tak udawało mi się w wytłumaczyć samemu sobie że nie warto.
Raz się nawet zdarzyło, że gość wyciągnął do mnie łapy, i też się skończyło bez bicia. Akcja była mniej więcej taka: podszedłem do dwóch kolesi, których znajomy (pijany trochę) latał i kogoś straszył, i powiedziałem im żeby zabrali kolegę, bo zaraz ktoś zadzwoni po Policję i będą mieli kłopoty. I zanim skończyłem, to ten latający wokół kolo podleciał do mnie, i mnie chwycił za szmaty. Z krótkiej analizy sytuacji mi wyszło że w ryj nie warto :wink: więc też gościa złapałem za fraki, adrenalinka dodała trochę kopa, więc jak nim telepnąłem trochę tak tył-przód-tył to to mu prawie dłowa odpadła. I nastąpiła chwila ciszy, po czym powiedziałem do dwóch stojących obok gości tak grzecznie jak potrafiłem: "proszę, zabierzcie kolegę, zanim go połamię". I oni go zabrali i poszli 8O
Nie trzeba zaraz w mordę lać. Kulturalnie i grzecznie sporo się daje załatwić

Pozdrawiam,
AdamD