Skocz do zawartości


Zdjęcie

DORIAN YATES


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
Brak odpowiedzi do tego tematu

-US-
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 1362 postów
  • Pomógł: 0
20
Neutralna
  • Płeć:Mężczyzna
  • Wzrost [cm]:173
  • Waga [kg]:82

Napisano Ponad rok temu

DORIAN YATES
Dorian Yates
Dołączona grafikaDołączona grafika

DATA URODZENIA: 19 kwiecień 1962
WAGA STARTOWA: 117-123 kg
WAGA POZA SEZONEM: 130-135 kg
WZROST: 178 cm
NARODOWOŚĆ: Anglia
MIEJSCE ZAMIESZKANIA: Walmley, Sutton Coldfield, Anglia
ULUBIONE ĆWICZENIE: Wyciskanie na ławce
PRZEZWISKA: Shadow (Cień), Brytyjski Buldog, Bestia z Brytanii

NAJWIĘKSZE SUKCESY:

* Mr. Olympia: 1 miejsce - 6 x (1992-1997)
* Night of the Champions: 1 miejsce-1991, 2 miejsce-1990

BIOGRAFIA:

"Czy zastanawialiście się kiedyś, co robiliby mistrzowie kulturystyki, gdyby nie odnieśli sukcesu w sporcie? Nie ulega wątpliwości, że kulturystyka odmieniła ich życie. Chyba najlepiej ilustruje to przykład Doriana Yatesa. Kto by przypuszczał, że wielokrotny zdobywca tytyłu Mister Olimpia był kiedyś zbuntowanym punkiem; że imał się różnych zajęć, spędzał wieczory na imprezowaniu z kumplami, a co jakiś czas wdawał się w uliczne awantury. Kiedy skończył dziewiętnaście lat, znajdował się w poprawczaku. Tam zaczął podnosić ciężary i szybko okazało się, że jest najsilniejszym wśród młodych przestępców. W miarę jak stawał się coraz silniejszy, nabierał szacunku dla samego siebie. Inaczej także zaczęli na niego patrzeć wychowawcy. Przez cały czas Dorian czuł swoją odmienność; być może wzywał go świat kulturystyki. Historia ta jest wspaniałym przykładem, jak kulturystyka może zmienić życie. Warto ją poznać. Nie każdy jest w stanie zostać sławą kulturystyki klasy Doriana Yatesa, ale każdy z nas - w mniejszym lub większym stopniu - może odczuć, jak bardzo kulturystyka pomaga żyć."

- dr Tom Deters

"- Nie chrzań, Yates! - warknął strażnik w poprawczaku. - nie da się tak szybko zrobić trzech obwodów." - "Obwód" to kilka serii ćwiczeń siłowych, które Yates miał wykonać wraz z dwudziestoma kolegami z bloku. Żaden z pozostałych wychowanków poprawczaka nie skończył jeszcze pierwszego obwodu, gdy przyszły Mister Olimpia spokojnie zrobił trzy. Dziewiętnastoletni Yates wiedział, że wdawanie się w dyskusję z przedstawicielem władzy nie ma sensu. Trzeba było się zamknąć i zacisnąć zęby. Tak więc tym razem pod okiem nie mogącego wyjść ze zdumienia policjanta wykonał kolejne dwa obwody w superszybkim tempie. - Tak - mruknął strażnik, niechętnie przyznając, że się mylił. - Jesteś stworzony do zabawy z ciężarami, chłopcze. - Strażnik Potter wiedział co mówi, gdyż w zakładzie karnym dla nieletnich w Whatton, w którym Yates znalazł się latem 1981 r. kierował programem treningu siłowo- kulturystycznego. Stworzony? - pomyślał młody Yates, przypominając sobie, jak po raz pierwszy zetknął się ze światem ciężarów trzy lata wcześniej. W 1978r. przypadkiem zobaczył w Muscle Builder/Power czarno-białe zdjęcie Robby'ego Robbinsona i zafascynowało go ono do tego stopnia, że przez pół roku "zmagał się ze sztangami", zanim zaczął trenować karate. Nigdy nie zapomniał, jak bardzo wciągał go trening na siłowni. Dlatego słowa Pottera dały mu dużo do myślenia. Rok 1978 był bardzo burzliwy dla młodego Yatesa. Razem ze swoją siostrą i matką (ojciec zmarł w roku 1975) przeprowadził się z Hurley, wioski w hrabstwie Staffordshire, do Birmingham - drugiego co do wielkości miasta w Wielkiej Brytanii, jednego z bardziej niebezpiecznych miejsc tego kraju. Przed przeprowadzką matka była właścicielką szkoły jazdy konnej. Wystarczyło zaledwie kilka miesięcy życia w wielkim mieście, żeby zapragnęła wrócić na wieś. Jej uparty szesnastoletni syn, któremu budzące się hormony kazały sprzeciwić się matce, postanowił zostać. Dla tego wychowanego na wsi chłopca zgiełk metropolii był bez porównania atrakcyjniejszy od zaściankowej ciszy i spokoju. Późne lata 70-te to czas zmian politycznych w Wielkiej Brytanii. Kryzys w rządzie Partii Pracy przygotował teren dla konserwatywnej Margaret Thatcher. W atmosferze fermentu społecznego, kiedy stary porządek ustępował nowemu, młodzi ludzie w całym kraju znaleźli dla siebie nową ideologię. Narodził się ruch punków. Yatesowi, który właśnie zasmakował wolności, spodobały się zasady - a raczej ich brak - środowiska punków. Natychmiast więc przyłączył się do nich, upodabniając się do innych członków grupy: ogolona głowa, martensy i obowiązkowo tatuaże. Ruch ówczesnych punków nie miał nic wspólnego z neonazistowskimi skinheadami, którzy teraz wyglądają bardzo podobnie: oni także mają wygolone głowy i mnóstwo tatuaży. Kiedy matka Yatesa wyjeżdżała z Birmingham, zostawiła chłopca pod opieką czarnoskórej rodziny jednego z jego kumpli, Adriana. Dla punków kolor skóry nie grał roli. Dla nich liczyła się nie przynależność rasowa, ale pokoleniowa. Yates znalazł dorywczą pracę na budowie. Przeciwko jakiejkolwiek stałej pracy przemawiały zasady punków, nakazujące nieustanny bunt i konflikt z władzami. Dla Yatesa i jego kumpli "duchowym przewodnikiem" była grupa Sex Pistols, a zwłaszcza Sid Vicious. Dziś Yates ze smutkiem wspomina te czasy: "Pierwszą cechą charakteru, jaką u siebie rozwinąłem, była agresja". Często zdarzało się, że nie mógł znaleźć żadnej pracy, a przez jakiś czas zmuszony był pracować w rzeźni. Wieczory spędzał z kumplami z gangu, do którego należał. Kilka razy w tygodniu piętnastoosobowa grupa, w której się znajdował, uderzała do pubów w centrum Birmingham i piła - często do nieprzytomności. Alkohol był nierzadko przyczyną kłopotów. "Wszyscy pili, kłócili się i od słowa do słowa dochodziło do bójek - bądź członków jednej grupy, bądź między rywalizującymi ze sobą gangami". Dzikie nocne szaleństwa sprawiały, że kiedy Yates budził się rano, wciąż czując efekty działania alkoholu, powtarzał sobie: "Takie życie nie jest dla mnie. Ja jestem inny". 2 lutego 1979 roku Sid Vicious umarł na skutek przedawkowania, miał 21 lat. Ta śmierć punkowego antybohatera, sprawiła, że Yates i jego kompani stali się jeszcze większymi fatalistami. "Skoro Sid umarł tak młodo, nas także przestało obchodzić, czy będziemy jeszcze na tym świecie, gdy skończymy 21 lat. Wydawało nam się, że życie nic nam już nie może zaoferować. Snucie planów na przyszłość - jak to się ustatkujemy, zbudujemy domy i założymy rodziny było dla nas jedną wielką bzdurą. W tamtych czasach miałem gdzieś podobne planowanie. Biłem się z kim popadnie na ulicy, niczym się nie przejmując. W ogóle nie myślałem o skutkach swojego postępowania. Nie miałem nic do stracenia. Życie kończyło się na 21 urodzinach". Po roku spędzonym w domu przyjaciela Yates przeprowadził się do małego jednopokojowego mieszkania ze składanym łóżkiem w nie najlepszej dzielnicy Birmingham. Całym umeblowaniem niesympatycznej klitki w ciemnym wiktoriańskim domu, którego czasy świetności już dawno minęły, było wąskie łóżko, krzesło i gazowy piecyk. Adrian pomagał Yatesowi w przeprowadzce. Kiedy zobaczył posępny pokój z wąskim sufitem stwierdził tylko: - Dorian, do takiego miejsca człowiek wprowadza się po to, żeby się powiesić. - Dzięki, że mi to powiedziałeś, Adrian - odparł Dorian - Będzie mi się lepiej spało. Nowe mieszkanie było tak odpychające, że Yates zaczął jeszcze więcej czasu spędzać na nocnych eskapadach. Wkrótce każdego wieczora przesiadywał w klubach i pubach, pijąc i imprezując przy każdej okazji. "Żyj dniem dzisiejszym; życie kończy się na 21 urodzinach". "Picie na umór" stało się dobrym sposobem, żeby zapomnieć o trudach życia; miękkie narkotyki także nie były czymś wyjątkowym w tym środowisku. Sam Yates nigdy nie nadużywał narkotyków. Palił je dlatego, że należał do pewnej wspólnoty, jednak w przeciwieństwie do Billa Clintona, on się zaciągał. Tymczasem, zgodnie z naturalną koleją rzeczy, część jego kumpli przeszła od narkotyków miękkich do twardych. Dzisiaj wielu z nich jest uzależnionych od heroiny, a kilku w ten czy inny sposób odeszło z tego świata. Yates próbował samodzielnie się utrzymywać. Pomimo natury buntownika nie rezygnował z pracy. Tymczasem wielu jego kolegów wolało bezrobocie. Rozglądając się jednocześnie za innymi sposobami zdobywania pieniędzy, pomału zaczęli wchodzić w świadek przestępczy. Bójki uliczne zdarzały się coraz częściej. Któregoś wieczora Yatesa aresztowano za pijaństwo. Zaczynały się lata osiemdziesiąte, a on miał gdzieś, czy dożyje lat dziewięćdziesiątych. Dopiero po latach zdobywca tytułu Mister Olympia zdał sobie sprawę, jak bardzo lekkomyślne prowadził życie. Hulanki pomagały mu zapomnieć o samotności. Alternatywą było siedzenie na składanym łóżku i wpatrywanie się w pustą ścianę. Dzięki temu, że był punkiem i należał do gangu, zyskał towarzystwo, w którym dobrze się czuł; ludzie ci zastępowali mu rodzinę, która została na wsi. W tamtych czasach brawurowo traktował życie i nikomu nie przyznałby się, że jest nieszczęśliwy. Ale sam zdawał sobie z tego sprawę w chwilach refleksji. Tej smutnej myśli towarzyszyło zawsze przekonanie, że jest inny. Wierzył, że życie przygotowało dla niego lepszy los. Miał nadzieję, że kiedyś uda mu się wybić. W życiu Doriana nastąpił wyraźny zwrot w roku 1981, kiedy w większych miastach Wielkiej Brytanii wybuchły rozruchy społeczne, pozornie wzniecane przez agitatorów z zewnątrz. W gwałtownych zamieszkach policja na ulicach walczyła z bandami, które rabowały, niszczyły i podpalały sklepy i puby. Właśnie w takim momencie Yates z kolegą znaleźli się w centrum Birmingham. Szli na imprezę. Na wpół pijani podeszli do wybitej podczas zamieszek wystawy, z której wystawał manekin. Był to sklep należący do brytyjskiej sieci Dunne, sprzedającej sprzęt do polowania, wędkowania. Dwaj kumple kumple postanowili dla żartu założyć melonik i krawat, w które ubrany był manekin, i w takim stroju udać się na imprezę. Ich koledzy umarliby ze śmiechu widząc dwóch punków przebranych w stroje napuszonych panów z wyższych sfer.
Manekin niespodziewanie wypadł przez okno, podczas gdy kompan Yatesa go rozbierał. Szyba rozprysła się w drobny mak, robiąc przy okazji dużo hałasu. Dwóch otumanionych towarzyszy otoczył nagle kordon policjii. Nie pomogły żadne wymówki i tłumaczenia. W tamtym czasie wystarczyło to, żeby Yates i jego kolega trafili na 6 miesięcy do zakładu karnego dla nieletnich w Whatton. Yates podsumował to tak: "Miałem pecha i znalazłem się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze. Jeśli jednak chodzi o to, czy powinienem trafić za kraty, czy nie, zdaję sobie sprawę, że przez ostatnich kilka lat zasłużyłem na karę". W poprawczaku pokazał wszystkim, że jest stworzony do kulturystyki. Dzięki temu od razu zdobył szacunek strażników - zwłaszcza Pottera, który kierował programem siłowym - a także zaczął szanować sam siebie. Uznano go za najsprawniejszego i najsilniejszego spośród trzystu młodych mężczyzn przebywających w zakładzie. "Od tej pory nie dawała mi spokoju myśl, że może jestem inny właśnie dzięki pracy w siłowni". Yates zaczął wątpić, czy rzeczywiście życie kończy się na 21 urodzinach. Postanowił, że kiedy wyjdzie na wolność, uporządkuje swoje sprawy i skończy z tym powolnym samobójstwem. "W poprawczaku w Whatton zrozumiałem, że staczam się po równi pochyłej. Wiedziałem, że jeśli nie zmienię czegoś w swoim życiu, skończę tak, jak wielu moich kolegów, którzy przez całe życie wychodzą z więzienia i z powrotem tam trafiają", wspomina Yates. Dorian został zwolniony za dobre sprawowanie już po czterech miesiącach, zamiast po sześciu. Kiedy przekraczał bramę zakładu, Potter powiedział mu: - Ty chłopcze, nie pasujesz do tego miejsca. Jesteś inny. Podczas pobytu w Whatton w umyśle Yatesa zrodził się pomysł uprawiania kulturystyki. Zanim jednak doszło do realizacji tego zamierzenia, minęło półtora roku. Yates wyszedł na wolność pod koniec 1981 roku. Wynajął z przyjacielem - rastafarianinem Chokiem - mieszkanie w bloku. Na początku 1982 roku Yates zaczął pracować jako sprzątacz w zakładzie przemysłowym. Zarabiał w ten sposób pieniądze przez ponad 2 lata. "Była to ciężka praca fizyczna, przy której trzeba było nosić duże ciężary i zawsze było się bardzo brudnym", wspomina Yates. "Kiedy odszedłem stamtąd, minął rok, nim udało mi się zmyć ze skóry brud". Nadal wieczorami wychodził się zabawić, jednak nie codziennie. Przestał także się upijać. Pił wyłącznie dla towarzystwa. Dziś wystarcza mu, jeśli trzy czy cztery razy w roku wypije lampkę wina. Zapuścił włosy i przestał szukać akceptacji w grupie. Stał się "inny". Był od tej pory jednostką, gotową samodzielnie decydować o swoim losie. W styczniu 1983 roku spotkał swą przyszłą żonę, Debbie Chinn. Para ta stała się wkrótce nierozłączna. Ich związek przypieczętowało przyjście na świat syna Lewisa w maju 1984 roku. Cztery miesiące od pierwszego spotkania z Debbie Yates nie odwiedzał już nocnych klubów, praca dawała mu poczucie bezpieczeństwa, a związek z kobietą wróżył szczęśliwą przyszłość. Yates wiedział, co powinien zrobić, żeby naprawdę stać się "innym". Postanowił zająć się kulturystyką. Profesjonalną kulturystyką! Nie chciał jednak zaczynać w sposób typowy. Od chwili, gdy podjął decyzję o uprawianiu kulturystyki do pierwszego treningu minął cały miesiąc. Zamiast spędzać czas w siłowni, Yates czytał wszystko, co wpadło mu w ręce, na temat kulturystyki. Już wtedy dla Doriana - planowanie było najważniejsze. Ważył 90kg i miał 1,78m wzrostu, kiedy po długiej przerwie w treningach wszedł do siłowni z poważnym zamiarem, by pomóc przeznaczeniu i stać się najlepszym kulturystą. Chciał sprawdzić, w jakim stopniu pomoże mu to, że jest "inny". Pomogło mu, i to bardzo. Rozpakował się do imponującej wagi startowej 120 kg i w czasach, gdy startował, był największym zawodowym kulturystą, a stojąc obok niego wszyscy inni kulturyści wydawali się mali. 10 września 1994r. w Atlancie Dorian szedł w kierunku podium, żeby wygłosić mowę. Ściskał w dłoni trzecią statuetkę zwycięscy Mister Olympia. Zbliżając się do mikrofonu wspomniał, jak długą przeszedł drogę, zanim znalazł się na tej scenie. Przypomniał sobie, w jaki sposób dzięki kulturystyce odniósł sukces finansowy, jak zaczął sam siebie szanować i mógł założyć rodzinę. Pomyślał o bezpieczeństwie, jakie może teraz zapewnić Debbie i Lewisowi. Pomyślał o przyjaciołach, wspomniał podróże po Europie, do USA, Kanady, Australii, Japonii, które odbył dzięki sukcesom w kulturystyce. Kiedyś przyszłość kojarzyła mu się tylko z nieszczęściami i nędzą. Zamiast tego kulturystyka dała mu dostatnie życie; możliwe nawet, że sport ocalił go od śmierci. Droga z zakładu karnego na tron Mister Olympia w Atlancie nie była usłana różami. Dorian podchodząc do mikrofonu powiedział do siebie w duchu: "Boże kocham ten sport, ten tytuł i to życie!"

Dlaczego odchodzę ?

10 października 1998r w Madison Square Garden ogłosiłem, że kończę karierę wyczynowego kulturysty. Decyzję o odejściu po raz pierwszy zacząłem rozważać w styczniu 1997r, przygotowując się do startu w "Mister Olympia '97". Chciałem wtedy przygotować się jak najlepiej, osiągnąć życiową formę, zdobyć po raz szósty statuetkę Sandowa i zakończyć karierę. Uważałem, że mając na koncie sześć zwycięstw w "Olimpii" i 35 lat na karku, będzie to właściwy moment do rozpoczęcia następnego etapu mojego życia. Wyglądało na to, że wiele osób sądziło iż moim celem jest przyćmienie dokonań Lee Haneya, który wygrał osiem "Olimpii", ale ja nigdy nie stawiałem przed sobą takiego zadania. Lee, kończąc karierę miał 31 lat. Ja natomiast wygrałem swoją pierwszą "Olimpię" w 1992r, mając 30 lat. Aby tryumfować w dziewięciu "Olympiach" - nawet gdybym nie opuścił startu w 1998r - musiałbym uczestniczyć w tych zawodach aż do roku 2000, kiedy miałbym 38 lat. To było nierealne. Tak więc w styczniu 1997r byłem prawie na 100% pewny, ze konkurs "Mister Olympia '97" w Long Beach będzie moim ostatnim startem w tej prestiżowej imprezie. W czerwcu 1997r doznałem jednak pierwszej, z serii trzech poważnych kontuzji. Zakończyło się to zerwaniem lewego tricepsu na trzy tygodnie przed datą konkursu. Kontuzje zaburzyły tok moich przygotowań, i pomimo tego, że wygrałem tamten konkurs, nie było mi dane zakończyć kariery w taki sposób, w jaki pragnąłem tego dokonać - wychodząc na scenę w absolutnie najwyższej formie i nie pozostawiając cienia wątpliwości co do tego, kto jest najlepszy. 28 października 1997r przeszedłem w Nowym Jorku operację naderwanego tricepsu. Chirurg powiedział mi, że ścięgno zoatało tak brzydko uszkodzone, że nie ma gwarancji na odzyskanie pełnej sprawności. Ciągle miałem jednak nadzieję, że mięsień całkowicie zagoi się, co pozwoli mi na wystartowanie w "Mr Olympia '98". Miesiące jednak mijały, a rekonwalescencja nie przebiegała tak szybko, jak mi się marzyło. Słaby lewy triceps zaburzył do tego stopnia treningi całego mojego tułowia, że w maju 1998r stało się oczywiste, iż nie będę mógł wystartować w Madison Square Gardem. Ogłosiłem więc, że nie będę bronił tytułu. We wrześniu operowany triceps odzyskał pełną funkcjonalność, ale nie był ani tak duży, ani tak sinly jak przedtem, co uniemożliwiło mi stosowanie takich obciążeń i takiej intensywności ćwiczeń, do jakich przywykłem. Nie mogąc ćwiczyć z wymaganą intensywnością, nie byłem w stanie uzyskać takiej masy i gęstości mięśni, jakie prezentowałem wygrywając sześciokrotnie konkurs "Mr Olympia". Sens kontynuowania startów widziałem tylko wtedy, gdy mogłem nadal poprawiać swoją budowę fizyczną i osiągać coraz większą formę. Moją motywacją nie było wystartowanie w trzech, sześciu czy też nawet siedmiu "Olimpiach". Bodźcem dla mnie była możliwość dalszego poprawiania się. Widząc, że mój triceps nie odzyska sprawności na tyle, na ile jest mi to potrzebne, pogodziłem się z faktem, że nie będę w stanie nadal poprawiać swojej formy. Każdy sportowiec powinien wiedzieć, kiedy nadchodzi dla niego moment zakończenia kariery. Dlatego 13 września 1998r odwiedziłem Jeo Weidera w Kaliforni i powiedziałem mu, że wycofuję się. Jestem pewien, że nawet gdyby nie przytrafiła mi się kontuzja tricepsu, to i tak poprzestałbym na zwycięstwach w sześciu "Olimpiach". Jedynym powodem, dla którego zastanawiałem się nad wystartowaniem po raz siódmy, była chęć zatarcia negatywnych opinii, jakie pojawiły się po moim zwycięstwie w 1997r. Jakkolwiek nie uzyskałem wtedy takiej formy jaką planowałem, to patrząc wstecz na całą moją karierę mogę stwierdzić, że nie mam powodów do narzekań. Wygrałem sześć konkursów "Mister Olympia", rywalizując z najwyższej klasy zawodnikami, jacy pojawili się w tym sporcie, a kilka razy wygrałem, zmagając się także z przeciwnościami losu. Nie chcę windować siebie na piedestał, ale nie sądzę aby któryś z moich współczesnych rywali był w stanie przewyższyć moje osiągnięcia. Zdecydowałem się na publiczne ogłoszenie mojej decyzji o rozstaniu się ze sportem wyczynowym na tegorocznym (1998) konkursie "Mister Olympia" w Nowym Jorku, gdyż właśnie tutaj rozpoczynałem karierę zawodowego kulturysty, startując na "Nocy Czempionów" w 1990r. Wtedy kibice zgotowali mi - nieznanemu - wspaniałe przyjęcie. Ogłoszenie właśnie w tym mieście mojej decyzji o odejściu wiąże się z tą specyficzną atmosferą. W tym miejscu chciałbym podziękować kibicom za ich stałe podtrzymywanie mnie na duchu. Ich życzliwe poparcie stało się niezapomnianą cząstką mojej kariery. Bez takich kibiców nie istniałby sport ani jego wielkie gwiazdy. Najgłębsze wyrazy wdzięczności kiruję do Was wszystkich i jednocześnie pragnę Was zapewnić, że nadal będziecie mnie mogli spotykać na zawodach.

źródło: www.olympia.ovh.org
  • 0

 

 




Podobne tematy Zwiń

  Temat Forum Autor Podsumowanie Ostatni post

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych

Ikona FaceBook

10 następnych tematów

Plany treningowe i dietetyczne
 

Forum: 2002 : 2003 : 2004 : 2005 : 2006 : 2007 : 2008 : 2009 : 2010 : 2011 : 2012 : 2013 : 2014 : 2015 : 2016 : 2017 : 2018 : 2019 : 2020 : 2021 : 2022 : 2023 : 2024