Problem zaczął się w styczniu br., gdy chciałem chodzić na siłownię, ale musiałem przytyć. I nie wiem czy to coś się stało czy metabolizm odmówił mi posłuszeństwa, ale nie mogę w ogóle przytyć od pasa w górę.
Z kolei wystarczą drobne słodycze i od pasa w dół wyglądam jak bomba atomowa. Trochę to podobne do choroby Zespołu Klinefeltera ale testosteron mam w normie akurat. Mam strasznie grube uda, pośladki i brzuch szybko rośnie a w ramionach normalnie badyl. W dodatku beznadziejna kondycja, mam straszne problemy na WF z bieganiem, wszelakimi ćwiczeniami wysiłkowymi. Jest mi z tego powodu bardzo wstyd, że WF-ista traktuje mnie jak kalekę, bo przecież nie może mnie traktować jak normalnego, zdrowego chłopaka skoro po 100 m biegu wysiadam kompletnie i nie mogę dalej. Dodatkowo mam jeszcze ginekomastię już od 4 lat i ciągle nie schodzi. Byłem u dwóch lekarzy rodzinnych, jeden dał mi skierowania na kilka badań(wszystkie wyszły pozytywnie), a drugi mnie zwyczajnie wyśmiał.
Pojechałem potem do endokrynologa i ten też skierował mnie na badania prolaktyny, kortyzolu, hormonu wzrostu(mam 192 cm) i ponowne testosteronu. Obawiam się, bo wielokrotnie już te badania wychodziły pozytywnie i co tym razem, jeśli wyjdą pozytywnie?? Czy mogę wtedy zacząć brać kreatynę??
Jeszcze zapomniałem dodać.
Poszedłem na tą siłownię w końcu, w styczniu i zacząłem od 20 kg -optymalnie. 2x w tygodniu, bo miałem jeszcze inne zajęcia prywatne, i zakończyłem ćwiczenia w marcu na 25 kg - dietę miałem wspaniałą, ale nie mogłem patrzeć jak KOBIETA, tak KOBIETA obok ćwiczyła, siegając mi raptem do klatki piersiowej i ważąc dobre 20 kg mniej podnosiła 30 kg
Powiedzcie mi, jak 17-letni chłopak mający 192 cm i 95 kg wagi może ledwo co podnieść 25 kg?????