Jesteśmy coraz bardziej świadomi korzyści, jakie daje nam zbilansowana dieta, aktywność fizyczna i codzienna pielęgnacja. Z drugiej strony jednak wzrasta liczba przypadków chorób przewlekłych, takich jak schorzenia układu krążenia, cukrzyca typu 2, atopowe zapalenie skóry, zawały serca, reumatoidalne zapalenie stawów czy też otyłość.
Zaczęłam się tym interesować od pół roku, trenuję ok. 8 lat, a moje zdrowie i tak nie jest w najlepszej kondycji fizycznej. Mimo zdrowego trybu życia i racjonalnego odżywiania, które było konsultowane z dietetykami, moja morfologia nie była rewelacyjna, cukier podwyższony, a TSH czyli hormon tarczycy ledwo mieszczący się w normie. Próbowałam wiele… bardzo dobry magnez, który mega ciężko wchłania się do organizmu, kolagen i różnego rodzaju specyfiki na moje stawy kolanowe i skokowe. Przy ciężkich chwilach również żele i maści… Nic z tych rzeczy i suplementów diety nie pomogło, a działały tak, aby tylko na chwilę “ukoić mój ból” i dolegliwości.
Ostatnio trafiłam na artykuł w internecie, który mnie bardzo zaciekawił, a trochę ich czytam. Pisali w nim, że badania naukowe pokazują, iż kluczowe znaczenie dla naszego zdrowia ma równowaga pomiędzy kwasami omega-6, a omega-3 w naszym organizmie. PROSTE! Muszę jeść więcej produktów bogatych w kwasy omega-3, niemniej jednak po czterech tygodniach stwierdziłam, że mój budżet tego nie udźwignie. Kilo świeżego dorsza, który nie jest hodowlany (hodowlany = bogaty w kwasy omega-6, ponieważ jest dokarmiany sztucznie czyli przetworzonymi paszami) kosztuje ok. 70 zł gdzie powinnam zjeść go ok. 5-6 kg tygodniowo. Uwierzcie mi, awokado, orzechy, siemię lniane szybko się przejada, nie ważne jak kombinując i pod jaką postacią jedząc.
Zaczęłam więc szukać innego wyjścia czyli suplementacji. Wiele mamy na rynku produktów w kapsułkach gdzie wydawało mi się to świetną opcją, ponieważ ma ona delikatną osłonkę, która łatwo rozpuszcza się w żołądku, a płyn wypływa i wchłania się do organizmu. Jak dla mnie BINGO! Ale podczas dalszej suplementacji szczerze mówiąc troszkę przeszkadzał mi zapach i cały czas odbija mi się rybą. Nie muszę mówić jakie to jest niekomfortowe, poza tym skład jednej z omeg: Olej rybi, oleje roślinne, witamina E, przeciwutleniacz octan D-L-alfa-tokoferylu, żelatyna, gliceryna roślinna (substancja utrzymująca wilgoć). Nie wiem czy chcę dalej pisać i mówić co znalazłam, wysoki wskaźnik TOTOX, brak certyfikatów, metale ciężkie i rtęć… I w tym miejscu nasuwa mi się myśl.. koncerny farmaceutyczne wcale nie chcą nas wyleczyć, doprowadzić do dobrego stanu zdrowia… przecież im to nie na rękę! Gdyby nas wyleczyli, na kim by zarabiały?
Uparcie drążąc temat znajoma podesłała mi skład omegi w formie płynnej. Moja pierwsza myśl “oho to pewnie nieźle śmierdzi… “, a tu psikus. Skład tej omegi to tylko 3 produkty, ponadto pochodzi z Norwegii gdzie ich standardy są bardzo rygorystyczne i ścisłe. W dodatku potwierdzone certyfikatami MSC, GMP, produkt znajduję się na liście kolońskiej, oczyszczony z metali ciężkich i rtęci, przebadany na substancje zakazane, spełnione 9 obietnic zdrowotnych. Jak dla mnie brzmi całkiem przekonująco. Czytałam na stronie, że ryby są wyławiane z najczystszych zimnych wód arktycznych, a półprodukt jest do sześciu godzin hermetycznie zamykany, gdzie nie ma możliwości utleniania. Produkt, który opisałam to PAO (Pure Arctic OIL) Omega-3 zdrowie w butelce. Dużo mogłabym Wam o tym i o moich przeżyciach opowiadać…
A WY co o tym myślicie? Jakie jest Wasze zdanie na temat suplementacji?
PS. Gdy ktoś chciał podyskutować na priv, ja zawsze bardzo chętnie poznam Wasze opinie, doświadczenia lub odpowiem na Wasze pytania. Piszcie śmiało lub dzwońcie
Ksymena Czaplarska
tel. 784 564 565
e-mail [link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
Ponad rok temu
FaceBook
