tego pogrubionego tekstu powyżej nie rozumiem, bo nie przypominam sobie aby Wyborowa twierdził, że Bushido nie było narzędziem politycznym. Chyba w ogóle w tym kontekście o Bushido nie mówił.
tak na marginesie - "Hagakure" czytałeś? bo to jest bliższe czasom Tokugawy niż Bushido.
Tooloudtoowide ależ właśnie między innymi o to właśnie szedł spór, a "Hagakure" jak pisałem wcześniej nie czytałem.
wojny bałkańskie
krucjaty
noc świętego Bartłomieja
Brytyjczycy w trakcie II wojny burskiej
to co się działo w trakcie wojny domowej w byłej Jugosławii
to Europa.
podczas II wojny chińsko-japońskiej chińczycy wywołali sztucznie powódź, która miała spowolnić poruszanie się japończyków a zabiła prawie 900tys. osób w doline Zółtej Rzeki. Azja to trochę inne spojrzenie na wartość życia, godność etc.
Na potwierdzenie czego są to argumenty? Tego że Japończycy nie dokonali zbrodni w Nankinie, czy może te zbrodnie są usprawiedliwione taktyką "wypalonej ziemi"?
karate przebyło długą drogę do Polski - niby z Japonii, ale jak wszyscy wiemy wywodzi się z Okinawy, gdzie przybyło z Chin. Samoobrona jest jednym z elementów karate - czy może precyzyjniej - jest jednym ze sposobów użycia karate. Na Okinawie uczyli się sztuki walki... by walczyć. Walka aby przeżyć to też forma obrony, samoobrony. Tylko to jest tak jak z kwadratem i prostokątem. Każdy kwadrat jest prostokątem, ale nie każdy prostokąt jest kwadratem.
Jeżeli masz rację i karate to wyłącznie samoobrona to jaki więc jest cel sportowej rywalizacji w ramach karate? Zgoda, nie było jej na poczatku. Na Okinawie - chyba w ogóle nie było kumite. Przysięga dojo nieprzypadkowo zawiera też tekst o niestosowaniu karate poza dojo. Wytłumaczyć to łatwo - musiały być wypadki, w tym śmiertelne. W dojo, poza dojo.
Wartości, ich przekazywanie - to powinno być zawsze ważne. Sport, samoobrona, sztuki walki. To wszystko może być płytkie, albo mieć ducha. Rywalizacji. Fair-play. Karate-dō to chyba przede wszystkim wychowanie. Nauka pokory, wzajemnego szacunku (od drobiazgów - nie spóźniania się, medytacji, lub chociaż ciszy w trakcie mokuso). Nauka własnego organizmu, jego granic, przesuwania tych granic, fizycznych i psychicznych.
Samoobrona sensu stricte dla mnie to judo, aikido. Karate - poza blokami uderzeń, unikami, zejściami z linii uderzenia to atak. Nie masz świadomości, że uderzenie na jodan trafiające w głowę - teoretycznie każde może być śmiertelne w skutkach? Kopiąc na gedan po stawach możemy zrobić z kogoś kalekę. Uderzenie w tętnicę może spowodować paraliż a nawet gorsze skutki. Samoobrona? będziesz w razie ataku robił same bloki a potem 180 stopni odwót i długa prosta? To po co uczyć się uderzeń/kopnięć/pchnięć? Po co kombinacje blok/uderzenie - bez sensu
Karate było chyba zawsze przedewszystkim sztuką walki. Było też głęboką filozofią i systemem nauczania wartości. Sport je moim zdaniem trochę popsuł. Wracając do tego co napisał Wyborowa - szukajmy tego co nasze w karate. Japończykami nie będziemy.
Gdyby karate nie miało też aspektu wychowawczego nie zapisałbym swojego 6latka na treningi. Oczywiście - to już zależy od konkretnego sensei'a i konkretnego dojo. Powiedzmy, że miałem szczęście - na zasadzie statystycznej, za którymś razem w końcu trafiasz we właściwe miejsce.
Nie rozumiem cię piszesz, że karate zostało stworzone do walki, a z drugiej strony podajesz przykaz by nie walczyć, o co więc chodzi? Nie wiem też o jakiej walce piszesz, odnosząc się do karate.
Aspekt wychowawczy karate został wprowadzony w początkach XX wieku i nie wiemy czy istniał on na Okinawie wcześniej.
Co do samoobrony i atemi (np. w judo) to tutaj jest filmik, który mówi sam za siebie:
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników] Praktycznie każda technika zaczyna się atemi.
Wyborowa nie chodzi o to jaki jest poziom mojej wiedzy, a o sposób przedstawiania swoich racji. Jak pisałem wcześniej omnibusem nie jestem, ale to nie odbiera mi prawa do własnego światopoglądu. Ty cały czas dyskredytowałeś moje argumenty niby brakiem mojej wiedzy, choć nie masz pojęcia jaki poziom tej mojej wiedzy właściwie jest. Wiem czasami nie zbyt jasno się wyrażam, ale to nie umniejsza moich poglądów. Podążając twoim własnym przykładem o nauce jazdy samochodem, napisałeś bardzo ładnie kto uczył cię jeździć, natomiast nie pokazałeś jaki jest twój styl jazdy. Kwestie światopoglądowe to nie fizyka, jest mnóstwo koncepcji, często sprzecznych ze sobą (nawet w klasycznym wydaniu), które trzeba wybrać by określić swoją drogę.
Mnie nie chodzi o wykazanie swojej racji. Po prostu, próbuję się dowiedzieć, czy naprawdę jesteś takim cynikiem, który "zna cenę wszystkiego i wartość niczego" jakby to wynikało wprost z niektórych Twoich wypowiedzi.
Akahige nie oceniaj mnie tak surowo, ty także podejmujesz oceny rzeczywistości, także ważysz sprawy na szali, niestety moja waga jest inaczej skalibrowana.
Nawet jeśli postrzegasz wszystkie motywacje człowieka przez pryzmat instynktów i korzyści, to musisz mieć jakiś drogowskaz lub przewodnika, który Cię bezpiecznie przez życie przeprowadzi.
Mam taki drogowskaz jest nim sentencja - "nie rób drugiemu, co tobie nie miłe".
Przykładowo - odrzucenie aksjologii chrześcijańskiej doprowadziło do narodzin pozornie spójnych systemów, takich jak komunizm i narodowy socjalizm, które doprowadziły niemal do biologicznej zagłady swoich wyznawców.
Zbyt duże uogólnienie i nie masz na nie dowodów. Każda ideologia narzucana siłą kończy się tragedią i nawet chrześcijaństwo nie weszło gładko w Europę. Do tej pory mamy wiele zwyczajów stricte pogańskich, nie mówiąc o tym że model naszego społeczeństwa daleki jest od pierwotnych komun chrześcijańskich.
Przepraszam moderację za tę wstawkę o religii, ale nie mogłem się powstrzymać z odpowiedzią.