Chciałem milczeć...no chciałem...ale nie wyszło
Zatem...
W moim odczuciu - człowiek, który nie ma w zyciu autorytetów jest poprostu "biedny".
Nie bardzo rozumiem? Jakie bogactwo daje autorytet?
To sprowadza się do jednego - autorytet to legitymacja na wyłączenie własnego rozumu, własnej odpowiedzialności.
Obojętnie czy jest to autorytet kościoła w sprawach moralnych i obyczajowości. Kiedyś był bardzo silny, dziś jego nauki są nikłe i reinterpretowane na wszelkie sposoby by tylko nie zostac wyrzuconymi poza nawias.
Czy też autorytet ojca jako... nie wiem, wyznacznika tego jak powinien zachowywać się i działać mężczyzna?
Autorytet lidera grupy dzieciaków na podwórku, w klasie, w grupie wszlekiej maści, który jest wyznacznikiem tego jak być kul, jak mówić, jak się ubrac, etc.
Jest wiele rodzajów autorytetów, rozmaicie praktycznie i teoretycznie rozważanych, z resztą sporo tego definicja przytoczona wcześniej pokazuje.
Ostatecznie zawsze sprowadzają się do jednego - dobrowolnego ubezwłasnowolnienia w zamian za bezpieczeństwo słuszności.
Moim zdaniem adepci muszą widziec pewien autorytet w swoim nauczycielu inaczej po co wogole tkwią w jego sekcji? Nie mowię o tym by go czcić jak Boga etc. mowie o tym ze to on pokazuje Ci na początku możliwości w którą stronę chcesz kroczyć.
Gdy zaczynałem ćwiczyć byłem nastolatkiem. Jako że sporo wody w Wisełce upłynęło siła rzeczy nabyte doświadczenia wpłynęły na sposób patrzenia na świat, edukacja też swoje zrobiła. Cóż, rzeczy oczywiste nie są dla mnie oczywiste, zazwyczaj za to wiem dlaczego są dla "zwykłych ludzi" oczywiste i kto to wymyślił. Problem w tym że o rzeczach oczywistych nie da się debatować bo godzi to w rdzeń światopoglądu danej osoby. Rezultatem jest moje zaniechanie tłumaczenia i ogólnikowe wypowiadanie się apodyktycznymi stwierdzeniami. Tak jak rodzic wobec dziecka, przecież dziecku nie wszystko da się wytłumaczyć.
Enyłej.
Dana osoba może być autorytetem z wielu powodów, choć w moim wypadku jest to raczej relacja uznania, pewnej obojętnej konstatacji faktów.
W aikido nie pokazuje się albo jak kto widzi, pokazuje się cel. Tylko czy celem ma być jakaś zdolność, czy też postawa pozoranta? Bo tzw "techniki" w aikido to na dzień dzisiejszy tylko pozory.
Ludzie tkwią w sekcjach głównie dlatego ze jest im to wygodne, bo do innej mają za daleko, albo tu mają znajomych, albo lubią się poturlać... W skrócie - wszelkie trywialne z pozoru, pragmatyczno utylitarne powody stanowią 99% odpowiedzi na Twoje pytanie. Cała reszta do dopisywanie teorii do rzeczywistości.
Randall - czy jesteś wypalony emocjonalnie czy poprostu trafiłeś na złego nauczyciela, który nie wzbudził u Ciebie pewnego rodzaju relacji? W takim razie szukaj dalej albo poprostu daruj sobie aikido.
Co do wypalenia emocjonalego - przecież odnosiłem się do cynizmu i sceptycyzmu, którego jednym z postulatów jest apatheia, stan obojętności na wzruszenia.
Dlaczego mam sobie darować? Co innego ze ćwiczę już tylko okazjonalnie, wróciłem do TKD i zamierzam się w to bawić. Nie będę szukał z prostego powodu - wszelkie świadectwa zarówno inteligibilne jak i empiryczne przekonują o tym że nikt nie potrafi robić aikido w ujęciu zdolności. Wszyscy tylko ściemniają co można by.
Taki cytacik, ma zdeczka ponad 2400 lat, a jakże aktualny dziś. Jest też dość dobrą i prostą w wymowie analogią do postawy mojej wobec aikido. Ono jest rzeczą, to nim się chciałbym zajmować. Osoba nauczyciela jest narzędziem, książką, tablicą - środkiem dla mojej nauki, niczym więcej. Tak jak "pani od angielskiego", ma nas nauczyć angielskiego i szlus.
SOKRATES. Kochany Kritonie, czy ty nie wiesz, że w każdym zawodzie ludzi lichych i do
czego jest dużo, a wartościowych mało, i że ci są bez ceny? Czyż gimnastyka nie wydaje ci
ę czymś pięknym i biegłość w interesach, i retoryka, i strategia?
KRITON. To bardzo piękne rzeczy przecież.
SOKRATES: No a czyż nie widzisz w jak śmieszny sposób, na każdym z tych pól, większość
dzi się bierze do rzeczy?
KRITON. Na Zeusa. Wielką prawdę mówisz.
SOKRATES. A czy dlatego i sam będziesz unikał wszelkich zajęć, i synowi ich zabronisz?
KRITON. To przecież niesłuszne, Sokratesie.
SOKRATES. Więc nie rób, Kritonie, tego, co nie trzeba, i nie dbaj o tych, którzy się zajmują
filozofią, czy tam oni są do czegoś, czy do niczego, tylko samą rzeczą się zajmij porządnie i
żeli ci się ona wyda czymś lichym, to każdego od niej odwracaj, nie tylko synów. A jeżeli ci
się przedstawi tak, jak ja o niej myślę, to ze spokojem w duszy bierz się do niej i uprawiaj ją, jak to mówią, «i ty sam, i twoje latorośle».
Że by było jasne, nie wstawiam tego jako źródło i autorytet, a jako dowód że ludzie o tym wiedza od dawna, a dalej robią swoje. Ot efekt boleści w używaniu rozumu.
W kontekście powyższego - pozostaje się dołączyć do pytania - Czego uczy nauczyciel aikido? jaką "rzeczą" się zajmujemy? Bo ja na ten przykład oczekuję zdolności (τέχνη - techne), rozumianej w jej właściwy sposób, czyli biegłości wykonywania czegoś wedle określonych reguł.
Twój skrajny cynizm nie wskazuje dobrej drogi młodym adeptom.
A kto decyduje o tym jaka droga jest dobra i na jakiej podstawie? Mistrzowie którzy żyją ze składek za staże a klientów mają dopóki ich mit trwa? lol
Tacy tez czytają forum i zapewnie niedowierzają w to co widzą.
Bardzo dobrze, bo to jeden z celów mojego pisania. Z niewiary biorą się wątpliwości. Z wątpliwości zastanowienie. Z zastanowienia podstawa do wiedzy i odczarowania świata.
A przecież miłoby bylo być dla kogos pozniej autorytetem...
A po co? Generalnie ani mnie to ziębi ani grzeje, no chyba, że byłby z tego pieniądz. Czujesz potrzebę budowania swojej wartości i tego co robisz w oparciu o poklask?
Ok, to dobrze żeś szczery człowiek i przedstawiasz swój punkt widzenia dośc dosadnie ale na miłość Boską zaczynasz być swego rodzaju Palikotem Polskiego Aikido...
Widać to lokalizacja tak wpływa na ludzi.
Obiecuję że się poprawię. Może posłem zostanę? :roll: