Benek, wez sie posluchaj. Pytam cie po prostu co pan cwiczy a ty chcesz mi dac odpowiedz, ze cwicze rekreacje ruchowa. Przeciez jak idziesz do klubu czy na silownie to idziesz na cos konkretnego a nie na ruchowa rekreacje.
ale ćwiczysz to coś konkretnego rekreacyjnie, żeby to był sport to musi zawierać w sobie cechy sportu. Jeśli tych cech nie zawiera to jest to rekreacja.
Trenuje karate, biegam, chodze na silownie, gram w hokeja, jezdze na rolkach i plywam. Regularnie. Nie uczestnicze juz w sportowej rywalizacji (oprocz hokeja bo tu gram w amatorskiej lidze, ale nie wynik jest najwazniejszy).
Ten termin rekreacja ruchowa to stary bolszewicki trik ktory rozmydla caly problem, ludzie musza cwiczyc cos konkretnego. Albo nie cwicza nic.
Może Ty musisz cwiczyć coś konkretnego bo inaczej nie ćwiczysz nic. Ja tam mam wielu znajomych których prowadzałem na siłownie, na łyżwy, na basen, na karate, na break dance... i wszystko było dla nich fajne tylko że po kilku tygodniach ich nudziło, teraz porpostu zapisują sie co chwile na coś innego, czasem ze mną biegają, jak jeszcze chodziłem na siłownie to czasem któryś z nich wykupił karnet i ze mną sie 2 miechy tam pomęczył, potem szedł robić coś innego. Każdy z nich jest dosyć sprawny, a już napewno spraniejszy od karkó z siłowni co robią coś konkretnego czy od piłkarzy którzy nie potrafią zrobić skłonu w przód. Są wszechstronni i przede wszystkim szukają ruchu, nie chcą sie w nic bawić na powaznie tylko rekreacyjnie więc uprawiają rekreacje, z tego że udało mi sie ich do tego namówić to sie ciesze, do sportu ich absolutnie nie namawiam bo nie chce żeby się zniechęcili do czegoś.
Organizuja np. kursy instruktora rekreacji ruchowej, za ktory musisz bulic spora kase, po ktorym nie masz uprawnien, zeby prowadzic w klubie np. zajecia z karate. Wszatko po to zeby da ci cos za co musisz zaplacic, co nie daje ci zadnych konkretnych uprawnien, bo musisz zrobic kurs instruktora sportu.
nie wiem co daje kurs rekreacji ruchowej bo nie mam zamiaru go robić, skoro robią taki kurs to znaczy że ktoś sie chce na niego z jakiś powodów zapisać a oni wychodzą mu na przeciw i robią na tym biznes, jak dla mnie godne pochwały, skoro ten kurs nie jest przymusiwy tylko dobrowolny to nie widze problemu.
To jest problem swiadomosci. Ludzie nie rozumieja ze jak sie nie beda ruszac i to maksymalnie intensywinie i czesto, to beda pozniej czy predzej wygladac jak worek ze smieciami. Sa glupi i leniwi, potem staja sie chorzy, niedolezni, zgorzkniali i nieszczesliwi.
Drugi problem - jak juz nawet zbuduje sie swiadomosc istoty rzeczy, to jest problem woli. Samo wiedziec jest za malo. Trzeba jeszcze chciec. Ale brak woli daje od razu miejsce na tchorzostwo i lenistwo. I to wlasciwie wszystko.
Tutaj sie zgodze, z wyjątkiem tego że maksymalnie intensywnie i często, włąśnie takei hasłą jak mocno i często ludzi odstrasza, po co wmawiać ludziom że potrzeben im jest coś co im potrzebne nie jest. Zresztą co rozumiesz przez intensywnie i często? To też jest pojęcie względne. W sporcie chodzi o makymalizacje wyników, o rywalizacje o weryfikowanie umiejętności a w rekreacji o to żeby przy minimum intensywności uzyskać maksimum korzyści dla zdrowia.
Właśnie na budowaniu świadomości i chęci polega praca nauczyciela WFu, szkoda tylko że mało który nauczyciel traktuje to powaznie.