Avbert, cholera wiedziałem że Ciebie atak robota Gościa nie wystraszy
Zaraz, zaraz. Wprawdzie fachowcy mawiają: "Nie ważne jak o nas mówią - ważne, że mowią", to jednak proszę zostaw moj robot w spokoju kolego. Prawda niestety jest taka, że im wcześniej adept zaczyna prowadzić zajęcia, tym mniej czasu poświęca na swój rozwój. W dyscyplinach technicznych to ma swoje konsekwencje. Błędy powielają uczniowie, a na wiele pytań nie ma odpowiedzi. Bo skąd?
Pytanie jednak: "Czego właściwie uczy nas nauczyciel aikido?" pozostaje otwarte. Dotyczy zarówno każdego shihana, czy też kolegów z Dolnego Śląska. Relacja mistrz-uczeń właśnie zależy od odpowiedzi na to pytanie.
Szczepan uważa, że aikido nie ma nic wspólnego z unikami, i nie dociera do niego nawet argument szwagra
voivoda. Ale to nic, w porównaniu z moją tezą, że aikido to faktycznie Martial Art - to znaczy, sztuka zabijania. Wyobraźmy sobie, że umieścimy w naszych folderach, i na drzwiach sal, w których ćwiczymy anons: "Przyjdź do nas. Uczymy zabijać w mgnieniu oka, za niewielką opłatą". Co wtedy z kasą? Pomyślcie o rodzicach, którzy chętnie płacą za zagospodarowanie paru godzin tygodniowo dzieciakom, by odciągnąć ich od złych wpływów. A dziewczyny?
Trzeba w końcu sobie, i innym, powiedzieć jasno: "Aikido nie zostało stworzone do samoobrony, jak i do radosnego turlania się po macie". Jego istotą jest przeciwstawienie się pierwszemu atakowi z fatalnym rezultatem, to znaczy, gwałtownym upadkiem napastnika na głowę. To właśnie szlifujemy na każdych zajęciach, w sposób bezpieczny dla zdrowia, właśnie dzięki jego Twórcy.
Jego uprawianie ma sens, tak jak ma sens uprawianie katori-shinto-ryu, iaido, kyudo, posługiwanie się naginatą, czy też opanowanie tajników ninja. Przyjdzie czas (i wszystko na to wskazuje, że niedługo) kiedy te 'umiejętności przetrwania' będą miały ponownie kapitalne znaczenie.