Brak odpowiedzi do tego tematu

[budo_gosc(usunięty)]

Ciekawy [link widoczny dla zalogowanych Użytkowników] pojawił się na forum aikido AikiWeb, gdzie jeden z niemieckich internautów przytacza nie znany mi kawałek życiorysu O'Sensei. Interesująca wydaje mi się odpowiedź prof. Goldsbury, której tłumaczenie przytaczam poniżej. Ciekaw jestem, czy ktoś z Was ma coś w tej sprawie do powiedzenia.

"Kiedy pierwszy raz przybyłem do Japonii, nie znałem japońskiego, stąd w czasie mojej pierwszej wizyty w Aikikai towarzyszył mi japoński kolega mówiący po angielsku, z Uniwersytetu w Hiroshimie. Był ekspertem w zakresie problematyki społecznej (social study) i religii, jednakże, nie miał żadnego pojęcia o aikido. Zostaliśmy przyjęci przez pana Masatake Fujita, odbyliśmy prywatną rozmowę z Doshu, Kisshomaru (Ueshibą) w jego domu obok, oraz oprowadzono nas po budynku. Po opuszczeniu Hombu (Dojo) zapytałem kolegi o wrażenia, i zostałem zaskoczony krótką odpowiedzią: "To banda gangsterów".

Później, kiedy poznałem go trochę lepiej, wyjaśnił mi swój komentarz. Po Drugiej Wojnie Światowej, światek kultywujący Japońskie Sztuki Walki (Martial Art) był kojarzony jako odłam skrajnie prawicowy (znaczy się, zły), i żaden uczciwy Japończyk nie wyobrażal sobie wydać swoją córkę za takiego eksperta. Prawica i yakuza (grupa przemocy, po japońsku) utożsamiały to samo, a wszyscy Japończycy, których spotkałem i poznałem, byli wyczuleni na yakuza, na odległość. Żadni, mający do siebie szacunek Japończycy, nie chcieli mieć z nimi nic wspólnego. Świat Sztuk Walki (Martial Art) traktowany był tak samo, tyle, że z mniejszym naciskiem.

Tak więc, ta historia specjalnie mnie nie dziwi, choć zastanawiam się, co też yakuza miała do roboty w 1942 roku w Iwama, kiedy to Morihei Ueshiba się tam pojawił.

P A Goldsbury,
Professor Emeritus,
Hiroshima University."