Napisano Ponad rok temu
Re: Dlaczego...?
Nie zgodzę się z Tobą Szczepan. Wyciągasz błędne wnioski. Po pierwsze, Dziadek, jako człowiek, w taki czy nie inny sposób, dążył do podjęcia zatrudnienia jako instruktor sztuk walki. Sprzyjały temu czasy, czy też polityka państwa, stawiająca na militaryzację. To był także człowiek, jak przypuszczam, w pewnym stopniu zakompleksiony, jednakże o dużym ego, to jest silnym poczuciu własnej wartości (w sensie raczej pozytywnym). Jego wpływowe kontakty (Omote) utwierdziły jego renomę i chyba i sławę. To, że miał w końcu własne dojo, to jest oczywiste, ale też raczej dla siebie, niż dla innych. To, że garnęli się do niego 'uczniowie' jak muchy, jest także oczywiste. W każdym razie, miał kim 'rzucać' i w zasadzie, był na ich utrzymaniu.
I po drugie, sprawa nazwy tego co robił (aikido), jest powszechnie znana, zaś to, co po nim pozostało, to faktycznie, wybrane techniki Daito-ryu, oraz legenda. "Aikido jako srodek do oczyszczania istoty ludzkiej z brudow, zeby byl gotowy do komunikacji/rozmowy z Kami" - czy nie posuwasz sie aby za daleko Szczepanie? To nie był bardzo komunikatywny człowiek, nie mniej, miał on jakąś wizję, której interpretacja do dzisiaj jest przedmiotem wielu dyskusji. Nie bardzo tutaj pasuje mi Twój skrót myślowy, co do 'rozumienia intencji' Dziadka, jak i zbagatelizowanie właśnie paradoksu, który towarzyszy jego legendzie. Wygląda na to, że On nic nie stworzył, a jednak znaleźli się tacy, którzy 'nadinterpretując' jego osobę, znaleźli w tym interes i co gorsze, mieszają z błotem to, co było jego pasją przez całe życie, to jest Martial Art. Nawiązuję tu do Twoich słów: ... techniki jako takie nauczane w dojo, sa tak przeksztalcone czy tez tak skonstruowane przez Dziadka ze same w sobie wykluczaja skutecznosc w walce na ulicy." Skąd Ci to przyszło do głowy? Myślę oczywiście o zwalanie na Dziadke tego, co dzisiaj naucza się w dojo.