Mam taki problem. W sobote na treningu w parterze cos sobie zrobilem z kolanem. Kolano napuchlo (woda?). Szybko polecialem pod prysznic i pod zimna wode. W niedziele prawie cala opuchlizna zeszla. W poniedzialek nie bylo juz jej wcale, dzis (wtorek) juz nic nie widac. Bolu przez ten caly czas (od opuchlizny po dzis dzien) nie bylo wcale i to mnie martwi.
Noga moge normalnie ruszac, kolano (to bylo prawe kolano) moge normalnie zginac, skrecac i nic. Zadnego bolu, zadnego "strzykania", "strzelania" i tym podobnych objawow.
Jakby poprostu kontuzja wsiakla. Jednak pewnie nie ma tak dobrze na tym swiecie, ze tak szybko wszystko sie goi. A ze nie boli, nie znaczy, ze nic sie tam nie dzieje.
Zeby bylo bardziej smiesznie nie wiem co mi sie stalo. Mam kolege co studiuje medycyne (3 rok) i powiedzial mi (po moim opisie) ze poszla mi torebka stawowa. Jak powiedzialem
to znajomemu co na tym sie zna (hobbysta raczej) mowi, ze nie mozliwe poniewaz jakby poszla torebka to by bylalo, opuchlizna tak szybko by nie zeszla, chodzic bym latwo nie mogl i noga w gips.
Oczywiscie robilem sobie oklady oraz smarowalem "Fastum".
Czy to cos powaznego? Jak popytalem duzo osob mialo cos takiego (lokiec, kolano) i wszystko bylo ok. Jak kurowac (leczyc? regenerowac?).
W czwartek (a jak dam rade w srode) pewnie dla pewnosci pojde do lekarza sie dowiedziec, jednak do tego czasu chetnie bym sie dowiedzial co to bylo

Z gory dzieki za pomoc