Randall ja nie pisałem o sytuacjach wyjątkowych tylko o zasadzie. Umiejętność kasowania kienta, nie zależy od rodzaju SW tylko od opanowania techniki, psyche a co za tym idzi determinacji.Wingman, troche koloryzujesz z tymi walkami w realu.
Owszem masz wiele racji, nie opłaca sie zaczynac bójki na starym miescie wieczorem, bo można skończyć w brami z jakąs kosą. Czasami jednak nie ma wyjścia i umiejętność np
szybkiego skasowania klienta w celu swobodnego salwowania sie ucieczką może nam dupsko uratować.
Sorki ale gdzie ja tak napisałem 8O Jeżeli chodzi o postrzeganie przestrzenne sytuacji to aikido chyba najlepiej tego uczy :wink:Ogólnie argument - nie musze umieć walczyc bo jak mnie zaatakuje 4 gsci uzbrojonych po zęby to mi to i tak nie pomoże - ciut do mnie nie trafia.
takie żydowskie myślenie, po co walczyć skoro i tak nas do pieca wiozą.
To wszystko zależy od nauczyciela Mój nauczyciel cały czas o tym mówi :wink:Sam jednak napisałes ze we wszystkim jest aspekt wojenny. No to coś mi sie zdaje i chyba nie tylko mnie/, że nie do końca, że czasem o takim aspekcie sie tylko mówi
I to jest tego kwintesencją. Z czasem dochodzi się do innych celów niż nawalanka i udowadnianie - jestem bossem.Dlaczego ktoś zaczyna trening, to jego trzeba pytać. Dlaczego ktoś wypowiada sie tak a nie inaczej, też.
W dodatku sądzę, że mało jest ludzi z wysokimi stopniami, dla których motywacją jest obrona na ulicy. To jest motywacja dla 17 latka, nie wystarczy na 20-30 lat treningu.