Otóż, widzisz, ja w psychologię wierzę i uważam, że ten, kto wie, dlaczego i jak robimy pewne rzeczy, wie cholernie dużo, i na wiele ciekawych sposobów może tę wiedze wykorzystać.
A ja nie wierzę, ja wiem że jest grubymi nićmi szyta.
Mędrzec to ten, co zna przyczyny, jak pisał Arystoteles. Warunkiem użyteczności takiej wiedzy jest by była prawdziwa. No i jest jeszcze jeden problem, łańcuch przyczyn nie może się ciągnąć w nieskończoność.
Problem w tym że prawdy nie ma, a psychologia traktuje człowieka kauzalnie. Konsekwencją tego jest choćby zanegowanie moralności i odpowiedzialności /jak śpiewał Saddam Husain w South Parku "To nie moja wina, to społeczeństwo zrobiło ze mnie takiego skurwysyna"/. Zanegowanie wolnej woli.
Co do mojego rozwoju w tej dziedzinie, który stanął bodajze na poziomie XIXw, kłócić się nie zamierzam. Sa to moje całkowicie prywatne i amatorskie teorie poparte niewielkim doświadczeniem i wrodzonym nawykiem analizowania ludzi, więcej argumentów na ich poparcie przytoczyć nie mogę, wiec sie i kłócić nie będę (a nóż sie okaże, że masz racją, i co bedzie? :wink: ).
No, i trzeba by się było do błędu przyznać.
Nie było moją intencją obrażanie ciebie, tylko wskazanie na fakt, że pojęcie ewolucji jakim operujesz /darwinowskiej z XIXw/ nijak się ma do rozwoju człowieka, bo widzisz, my od czasów neandertala bardzo niewiele się zmieniliśmy. Człowiek dzieki rozumowi przekroczył czas biologiczny, a wstąpił w czas historyczny. Niejako wystąpił z ewolucji i wziął sprawy w swoje ręce. U każdego innego zwierza, morfologia zmienia się adekwatnie do warunków, pociąga to także zmianę zachowania/metod działania. U człowieka nie. Człowiek przekroczył swoje ciało, ma ono wiele warstw i bardzo nieznaczną jego częścią jest warstwa biologiczna, potem jest techniczna, społeczna, językowa, kultury duchowej /przykładowy podział za Straussem/. Nasz rozum /nazywany także duszą btw. psyche to dusza po grecku/ funkcjonuje we wszystkich tych warstwach, i zniszczenie którejś z wewnętrznych najczęściej kończy się śmiercią jednostki /np. wygnanie z plemienia 1 neandertalczyka = pozbawienie jego ciała warstwy społecznej = dentka/.
Kiedy zawodzi naciągana teoryjka, stwierdzamy to co było faktem od poczatku:
Nie zawodzi i nie jest naciagana. Po prostu działa do pewnego momentu, potem przestaje. Obiekty obserwacji poszły dalej, ale to nie znaczy, że geneza ich zachowania nie bierze sie z mojej teorii :twisted:
Nie dowodzi także że pochodzi. Innymi słowy nie ma przesłanek do jej przyjęcia, a ja nie przyjmuję takich teorii, bo to czyste myślenie magiczne.
Susza, szaman składa ofiary, susza, szaman mówi że ofiara była za mała, składają nowe ofiary, susza, szaman mówi że bogowie się rozsierdzili, jeszcze więcej ofiar, deszcz, szaman miał rację, przebłagaliśmy ducha deszczu, wioska się cieszy że ma dobrego szamana, autorytet szamana rośnie, wszyscy chcą porady szamana.
Dzieci się biją w piaskownicy, psycholog mówi że to przez telewizję, biją sie dalej, mówi ze to brak odpowiedniego kontaktu z rodzicem, bija sie dalej, mówi ze takie a takie potrzeby nie zaspokojone, biją sie dalej, mówi że to degenerujacy kontakt ze zdegenerowanymi, w końcu się sytuacja poprawia, psycholog miał rację, autorytet psychologii rośnie, następnym razem na pewno też znajdzie rozwiązanie.
Wszystkie prawa współczesnej nauki sa probabilistyczne, tyle że fizyka potwierdza swoje eksperymentalnie, wykazując zgodności z przewidywaniami do kilkunastu zer po przecinku. W wypadku gdy psychologia się nie sprawdza /a nie sprawdza się nader często, właściwe zazwyczaj/ to psycholog mówi "to zjawisko złożone, indywidualne cechy osobnicze, geneza, potrzeba więcej badań, w przyszłości "itp. Tak jak szaman, wiecej ofiar.
Historyjka. (ciach)
Widzisz, widocznie nie potrafisz przyjąć że ludzka prercepcja przekracza poza doznania pojedyńczych zmysłów, a złożenie jest czymś innym niż suma części. Ludzie potrafią wyczuwać nastawienie emocjonalne, nic niezwykłego, skoro nawet psy to potrafią. Regularnie pracuję z dziećmi, one są strasznie podłączone do emocji dorosłych podczas zajęć, cała grupa inaczej się potrafi zachowywać kiedy masz "zły dzień".
Twoje wnioski, jakoby to były pozostałości po neandertalu chowającym mięcho przed tygrysem... Arghhh...
Primo, nakaz rozumu i zdolność przewidywania, świadomość bycia w czasie warunkująca dostrzeganie potencji poza realnością, są warunkiem przetrwania czegoś tak słabego jak człowiek. Neandertal nie chował mięcha, neandertal spieprzał. Perspektywa walki z tygrysem szablozębnym = raczej pewna dentka, perspektywa polowania następnego dnia = jakieś żarcie będzie. Tak działa rozum u człowieka.
U głodnego tygrysa żarcie=jeść do oporu, bronić żarcia, żarcie dobre, uciekać w ostateczności, dobre żarcie.
Nie przetrwali ewolucji ci, co działali instynktownie /zwierzęco/ tylko ci co działali rozumnie/ludzko/, innymi słowy przetrwał rozum jako przystosowanie człowieka do rzeczywistości, nie instynkty. Rozum przełamuje instynkty, rozum transcenduje ludzkie ciało, w technikę /dzida/, w społeczność /kumple do polowania/, w język /porozumiewanie się podczas polowania/, w ducha /rytualne zjedzenie serca ofiary, albo złożenie innej daniny bóstwom itp./.
Twoje zachownie w autobusie nie było instynktowne, ale nieuświadomione. Byłaś w stanie postrzec negatywnie nastawienie typka. Ale reszta jest bagażem kulturowym. Potencjalny zabór mienia, nie wyciągnięcie discmena jako potencjalnego obiektu pożądania, ochrona portwela. Czysto racjonalne decyzje, oparte na wiedzy i doświadczeniu. Choćby tak banalnej wiedzy jaką przekazuje matka małemu dziecku: nie ufaj obcym, trzymaj sie od nich z daleka.
Psychologia mówi, że może człowieka sparaliżować strach, zachowuje sie wtedy "instynktownie" jak taki żuczek co go trącisz patyczkiem, udaje że go nie ma.
Psychologia mówi, że są ludzie którzy w tej samej sytuacji, nie będa sparaliżowani, tylko podejmą walkę, albo w ogóle nie zareagują, albo zareaguja ciekawością.
Wychodzi na to że psychologia mówi że pv~pvqvrvsv... To tak naprawdę psychologia nic nie mówi, poza wymienianiem i uzasadnianiem możliwych alternatyw. I nic w tym dziwnego, bo:
"I nagle wolność runęła na mnie i niebo okazało się puste, i nie było na ziemi ani zła, ani dobra, ani nikogo kto mógłby mi rozkazywać."
J.P. Sartre.