Widzisz Michał, problem polega po prostu na tym, że nie bardzo mamy - wbrew temu co Ci się wydaje - płaszczyznę do porozumienia. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia
Bo o ile większoś forumowiczów otarło się mniej lub bardziej o kierunek sportowy (bo nie sposób się o niego nie otrzeć) o tyle większość znanych mi sportowych wushowców nie zetknęła się z autentyczną tradycją. Niestety zazwyczaj wydaje im się, ze ćwicząc kierunek sportowy mają pojęcie również o kierunku tradycyjnym. Andrzej opisał kiedyś dość dokładnie to zjawisko, możesz sobie poszukać w archiwum.
Zresztą, żeby daleko nie szukać - napisałeś parę postów wyżej, że niektórych styli tradycyjnych nie ćwiczysz tylko z braku nauczyciela. Konia z rzędem temu tradycjonaliście, który nie popatrzyłby na tę wypowiedź z niedowierzaniem przemieszanym z rozbawieniem.
Dlaczego? Ano dlatego, że studiowanie tradycyjnego wushu to coś znacznie odbiegającego od ćwiczenia układów ruchowych. Po prostu. I nie chodzi tylko o to całe ukierunkowanie na walkę . Ale żeby się o tym przekonać musiałbyś najpierw poćwiczyć u dobrego nauczyciela przez chwilę, a takiej okazji jeszcze po prostu nie miałeś.
Teraz ten cel ćwiczenia. Masz dużo racji, że tak czy inaczej w pewnym momencie ćwiczenie zmienia się i ukierunkowuje na rozwój adepta. Tyle, że jak dla mnie - i pewnie dla większości osób na forum - sportowe wushu oferuje tu nieporównanie mniejsze mozliwości rozwoju w stosunku do styli tradycyjnych. W sportowym wushu liczy się tylko i li wygląd ruchu. W momencie, kiedy nie jesteś już w stanie wykonać tych wszystkich akrobatycznych elementów nie masz praktycznie nad czym pracować. A podnosznie umiejetności w momencie, kiedy umiesz je wykonać polega tak naprawdę na podnoszeniu wydolności. Pomijając już to, że obciążenie dla organizmu wymagane przy jego trenowaniu jest co najmniej znaczne.
I po co? Żeby skoczyć 10 cm wyżej? To taki rozwój? Eee...
Gdzie tu przewaga styli tradycyjnych? Ano jest. Przede wszystkim oferują spójną metodykę treningową, czego na wushu po prostu nie ma, przynajmniej na takim, z którym ja miałem styczność. Metodykę, która prowadzi do poprawy rozumienia własnego ciała, a nie niszczenia go.
Najprostszy przykład - wasze jibengongi. Jak robiliscie je na gali, to mnie bolały kolana. Napierniczaliscie stopami w ten dywan ile wlazło. Po co? Ano na to pytanie prawdopodobnie żaden z was nie będzie umiał odpowiedzieć 8)
Mam propozycję - przejdź się na trening chuojiao. Oni robią bardzo podobne ćwiczenia. I jestem się w stanie założyć o bardzo dużą flaszkę, że Marek pokaże ci w tych ćwiczeniach rzeczy, o których nawet nie poderzewałeś, że tam są. I będą one komponować z resztą treningu, a nie stanowić oderwany od reszty element.
Jak dla mnie trening wushu jest płaski. Strasznie jednowymiarowy. Pusty, kiedy porównam go z dobrze ćwiczoną tradycją. I - żeby było śmieszniej - nawet ludzie, którzy się nie zajmują chińszczyzną widzą to często podobnie jak patrzą na człowieka wykonującego formę sportową i rozumiejącego swój system tradycjonalistę. Co oczywiście nie znaczy, że nie doceniam wysiłku ludzi ćwiczących sportowe formy i ich sprawności. Doceniam, ale nie rozumiem.
Oczywiście są też przyczyny jakby to powiedzieć "polityczne" dla których niekoniecznie kochamy sportowców. Jest to mianowicie monopolizacja przez PZWS rynku szkoleń instruktorskich. W czym nie byłoby nic złego - w koncu czemu nie mają organizować kursów jako organizacja - gdyby nie to, że zeby zostać teraz instruktorem rekreacji ze specjalnością chinskie sztuki walki trzeba - w myśl rozporządzenia - zapisać się do PZWS i przejść tam całą drabinkę stopni. Wymagania na te stopnie mają tyle wspólnego z tym co ćwiczymy co łyżwiarstwo figurowe

Nic zatem dziwnego, że patrzymy na to krzywym okiem. Nikt nie lubi, jak nam się ktoś wchrzania się w coś, na czym się nie zna.
K.
PS.
np. Zhao Chang Junowi lub Yuan Wen Qingowi zarzucić można niekompetencję i niezrozumienie sztuki walki?
A to oni się nimi zajmują?
K.