Ja cieee!
To dopiero gorący temat był! Dziecko - zakładnik.
*****
Zgasła żarówka, i zapadła kompletna ciemność i cisza. Pierwsze przerwało ją przyspieszone walenie serca. Skronie dziecka zaczęły pulsować krwią tłoczoną przez spanikowane serce. Szybki, głośny oddech towarzyszył szelestowi małych rączek poszukujących klamki. Jest! Wyciągnięte w góre rączki natrafiły na kojący chłód metalu, pociągnęły za dźwignię ... i przyspieszony oddech uwiązł na chwilę w gardle. NIC SIĘ NIE STAŁO! Uwolniony oddech rozniósł krzyk po całym mieszkaniu: "taaaatooooooooooo!!".
*****
Zerwałem się na równe nogi i biegiem ruszyłem przez przedpokój. Dopadłem do drzwi toalety w ciągu kilku ledwie sekund. W połowie drogi zdążyłem zarejestrować i zanalizować fakty. Krzyk, przeraźliwy paniczny krzyk, gwałtownie poruszająca się klamka, ciemność.
"Odsuń się od drzwi, proszę, tatuś zaraz Cię wypuści" powiedziałem tak spokojnie, jak tylko potrafiłem. "Powiedz mi, jak już będziesz daleko, dobrze?". Minęło kilka chwil, kiedy łamiący się od łez strachu głos cicho powiedział ze środka "już, tato.."
CQC7a od dłuższej chwili siedział w mojej łapie. Nie było się nad czym zastanawiać.
*****
Malec odsunął się od drzwi, po omacku szukając drogi. Przykucnął w kącie łazienki, łykając łzy. "już, tato..." powiedział, i sekundę później usłyszał głuche uderzenie w drzwi. Za geometryczną głownią Emersona wpadły do toalety pierwsze promyki światła. Straszny mrok rozpłynął się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Następne uderzenie, kolejne, jeszcze jedno... i w dziurze świecącej promieniami letniego słońca pokazała się twarz taty! "Do końca życia będę sikać do pampersa" obiecał sobie malec, czekając aż tata wyrwie zasuwkę.
Nie musi być wody do pasa