Gdzie się podział CarpeDiem? Hm ,może go posadzili, za samosąd na niewłaściwym kolesiu. Albo też właściwy koleś okazał się mieć mocniejsze "plecy"?
Generalnie, cytując:
O ile ten sam gosc nie padnie na zawal na widok pokaznej grupy zakapturzonych mezczyzn otaczajacej go z roznych stron (kazdy prawdopodobnie ze sprzetem), to najpierw i tak poczekamy az ofiara (poszkodowana kolezanka) zjawi sie na miejscu i oceni czy to ta konkretna osoba (dla goscia przydaloby sie oczy czyms zaslonic, zeby nie wiedzial co sie dzieje w konkretnym momencie oraz zeby nie wiedzial przez ktora swoja ofiare wpadl)
sądzę, że któraś z moich przepowiedni może być prawdziwa, teraz lub w niedalekiej przyszłości.
Nie wiem, skąd się gość urwał, puszczając takie teksty. Możliwe ,że ktoś właśnie padł na zawał, albo też poskarżył się gdzie trzeba na bandę "zakapturzonych ze sprzętem" (phi) ,któa niz tego ni z owego napadła go, poszturchując, klnąc a kto wie co jeszcze ,czekając aż wskazana koleżanka rozpozna go, podczas gdy on ma szalik na oczach... A czy kolega wie, dlaczego na relacjach z procesu zasłaniają własnie oczy? Bo po oczach najłatwiej rozpoznać. A jeśli kolezanka jest równie wzburzona i podpalona jak autor cytatu (czemu bym po tym co przeszła, wcale się nie dziwił) - i "rozpozna" gościa ,któego po ciemku nie widziała za dobrze, zwłąszcza że najpierw dostałą butelką ,a potem uciekała panicznie ,"rozpozna" go tylko po to ,by wreszcie negatywne emocje wyłądować? Generalnie, całą akcja którą koleś opisuje ,trąci totalną amtorszczyzną,a Wy zamiast mu doradzić co powinien zmienić (bo wpierdol tamtemu PRAWDZIWEMU winowajcy bez wątpienia się nalezy) jeszcze bardziej go podpalacie i przyklaskujecie, pisząc bzdury o gilotynach ,smole ,obcinaniu jaj i co tam jeszcze... Skończy się na tym ,że ekipy uzbrojonych, wściekłych gości biegać będą po osiedlu i okolicach, łąpiąc kogo popadnie, kto akurat będzie miał pecha stać sobie gdzieś samemu..albo po prostu wpadnie im w łapy... skończy się na interwencji policji, albo totalnej wojnie gangów na mieście. Czasami warto trochę poczekać, poobserwować, by nawet po paru miesiącach spokojnie wyłowić właściwego - i nie potrzeba do tego uzbrojonej armii, skoro działa sam - chyba że aż tak straszny jest :twisted: Po cichu ,dyskretnie, spuścić mu wpierdol we trzech czy dwóch, po absolutnym upewnieniu się, że to naprawdę on. A większa liczba ludzi może po prostu robić za siatkę wywiadowcza, zbierając informacje. I o ile to możliwe, konfrontacja z koleżanką powinna być już tylko potwierdzeniem ostatecznym, a nie głównym dowodem.
A Ty imho ,za dużo masz na sobie wpływu soke Murata...