Nie ma zadnego znaczenia czy ich interesuje strona duchowa czy nie. Cwiczac aikido, cwicza obie strony, bo obie strony zawieraja sie w technikach fizycznych, a nie np w gaworzeniu o Ki czy o niezginalnej rece.
Jak to nie ma znaczenia. Jak się nie deklaruję jako zainteresowany stroną duchową to nie można ode mnie wymagać lojalnosci jakiej się wymaga dla jakiegoś guru. "Mistrz" jest tylko trenerem, a ja w każdej chwili mogę go zmienić. I nię widze w tym nic
nagannego do czego można by sie przyczepić.
Po drugie jakoś nie zuważyłem powszechnego przekonania że cwicząć stronę fizyczną ćwiczę i duchową. Owszem nie neguję całkowicie wpływu ćwiczeń fizycznych na ducha. Ćwicząć uczymy się przełamywać własne słabosci, wzmacniamy siłe charakteru itd. Ale ten wpływ to nie jest część składowa przekazu mistrza. Wpływ ten wynika w ogóle z samego faktu ćwiczenia, pokonywania kolejnych przeszkód, pokonywania zmęczenia niz z faktu że cwicze te a nie inne techniki. I aikido nie ma tu ŻADNEJ przewagi nad biegami długodystansowymi czy wspinaczka wysokogórską. Owszem ważne jest też podejście do pokonywania wysiłku. Ale jest to
moje podejście a nie "Mistrza. I takie a nie inne podejście nie jest integralną częścią ćwiczenia.
Sam myśl że doskonalę sie duchowo w wyniku właśnie zakładania dźwigni na nadgarstki i fikania fikołków (a nie czego innego) jest ABSURDEM. Ale ty tego będziesz bronił bo dla Ciebie aikido stało się religią, gdyż zaspokaja potrzeby duchowe które zaspokaja religia.
Oczywiscie ci co sa swiadomi co naprawde cwicza, zglebia aikido w stopniu bardziej zaawansowanym, niz ci co cwicza je nieswiadomie.
Po pierwsze to uważam, że stronę duchową da sie oddzielić od technicznej. Aikido powstało jako połączenie techniki z daito-ryo z sekty shinto Deguchiego. I można to rozbić.
Reszta j.w.
Możesz powiedzić że wtedy to już nie bedzie aikido tylko jj. No i rzeczywiście w rozumieniu Ueshiby to już nie będzie aikido. W rozumieniu jakie jednak przyjęlo się wsród tysiecy ćwiczacych w zachodmim świecie to będzie aikido.
Jakbys faktycznie cwiczyl u jakiegos Mistrza, to bys nie napisal tych nonsensow o zwiazku wyznaniowym. Mistrz nikogo do niczego nie zmusza. Nie odmawia nauki, nawet jesli sie deklarujesz, ze interesuje cie tylko jakas ulamkowa czesc, choc ile z niej skorzystasz zalezy wylacznie od ciebie.
Nonsensów? Słuchaj jak ktoś sie zapisuje na naukę sztuki walki, a potem sie okazuje ze nie o walkę chodzi tylko o jednoczenie się z kosmosem to dziwisz się że przyczepiają aikido etykietkę sekty. Ja nie.
Nauczanie Mistrza, to jest Przekaz , a Przekaz zawiera oba pierwiastki, wojenny i duchowy, obojetnie, czy ktos chce czy nie. Inaczej nie bylby Prawdziwym Przekazem, nie? :wink:
A przyszło Ci na myśl że ktoś może ten przekaz odrzucać? I interesować go mogą tylko ćwiczenia a nie cała otoczka filozoficzno-religijna?
Przy czym mijasz się z prawdą bo pomijasz fakt, ze żródłem szczególnej relacji mistrz-uczeń w aikido nie jest fakt jego duchowej strony, tylko fakt że wywodzi się z Japonii, gdzie stosunki międzu nauczycielem a uczniem miały charakter feudalny. Zjawisko to bowiem występuje także w innych dalekowschodnich SW.
ach! A w jakichze innych SW mozna jeszcze znalesc polacznie pierwiastka religijnego z wojennym?
To zjawisko czyli: szczególan relacja mistrz-uczeń. W karate nie ma w zasadzie rozwiniętej duchowej strony (oczywiście mówimy o poziomie deklaracji,) a też są "mistrzowie", lojalność, "zdrady" itd. Wyjaśnieniem jest właśnie feudalizm.
To ze akurat stosunki mialy charakter feudalny, jest zupelnie drugorzedne.
Oczywiście dla faktu że uczniowie Ueshibie nosili walizki uprawiali pole, sprzątali mieszkanie, okoliczność feudalizmu jest zupełnie drugorzędna
Zwłaszcza ze niektórzy z nich zanegowali poglądy "duchowe" Ueshiby.
Co jest istotne, to to , ze dotyczy to dziedziny absolutnie niedostepnej inaczej. Dobry przyklad, to sposob w jaki ktos staje sie szamanem w plemionach ktore nie przyjely obecnej cywilizacji. Tam wlasnie stary szaman wybiera nastepce, uczy go, wprowadza we wszystkie tajniki i nastepnie przekazuje swoja role w plemieniu. Metodyka jest taka sama, choc plemie nie posiada stosunkow feudalnych, i dotyczy to plemion zarowno w Czarnej Afryce, Tasmanii jak i w Amazonii.
I co to ma do wspólnego że ktoś dwa razy w tygodniu w celu zrelaksowania się uczęszcza na aikido? Kolejny przykład z kolejnej całkowicei obcej nam kultury w dodatku związany ze sferą wierzeń wić kompletnie nieadekwatny dla relacji trener-trenowany.
Inny przyklad bedzie jeszcze bardziej jaskrawy.
Z dziedziny petrochemii. W nowoczesnej petrochemii nie ma duzo ludzi w obsludze. Ale jest to swego rodzaju elita obslugujaca zamknieta dziedzine. Znakomita wiekszosc czynnosci jest skomputeryzowanych, ale ktos , kto zaczyna prace, nigdy nie bedzie dopuszczony do pulpitu strowniczego, dopoki nie przejdzie przez wszystkie stanowiska niskiego szczeble pod osobistym nadzorem jakiegos starego wyjadacza. Zwykle na to potrzeba okolo 10 lat. Dzieje sie tak, ze wzgl bezpieczenstwa. Oprocz "normalnych" umiejetnosci, gosciu musi wyrobic w sobie jakis 6 zmysl, ktory go bedzie ostrzegal o niebezpieczenstwie. Np nieco inne brzmienie pracujacego kompresora, czy tez inna niz zazwyczaj melodia wytwarzana przez roznego rodzaju halasy - odruchowo musi umiec reagowac. Nie ma miejsca na pomylke --- kazda pomylka oznacza smierc, wraz ze wszystkim co zyje w okolicy kilometra czy dwoch.
Zauwaz ze wybralem skrajne przyklady, ale oba dotykaja granicy zycia i smierci i co ciekawe, w obu istnieje osobisty przekaz Mistrza. i nie maja nic wspolnego z feudalizmem :roll:
Zwykły proces nauczania. Tylko nie rozumiem gdzie tam są MIstzrowie? I gdzie tu problem lojalności? To myślisz ze jakiś inspektor bezpieczeństwa jest dla młodego pracownika mistrzem? Jest po prostu gościem co wiecej wie.