chcialo mnie skroic dwoch kolezkow. postawilem sie, odebralem gosciowi komur (ktory zdarzyl mi wyjac z rak)i wywiazala sie bojka. sam bic sie nie potrafie bo nie mam w sobie agresji potrzebnej do zadania ciosu, ale... zebralem z 10 strzalow w mazak (w tym 3 banki), dalej stalem na nogach i moglem zebrac jeszcze troszke. w koncu starcie sie skonczylo, ja odszedlem a goscie nie gonili.
nie pobilem gosci, ale nie dalem sie okrasc i w sumie wyszedlem z tego obronna reka (i lekkimi obrazeniami pyska

capo dala mi refleks, pewnosc siebie i przyzwyczajenie do tego ze moge dostac. kiedys po jednym strzale oddalbym grzecznie wszystko co mialem na sobie.
z technik wykorzystalem tylko bencao. nigdy wczesniej nie trenowalem zadnych MA. capo od trzech lat. cos wiec z tego jest. nawet jesli nie technika w starciu, to pewne odruchy i obycie w sytuacji wymagajacej refleksu.
pozdr