Jakoś strasznie późno na ten wątek trafiłem... i spędziłem ładny kawał czasu czytając.
Ogólna konkluzja, która powinna chyba trafić do kolegi Niedziela. Bo zasadniczo wynika z jego własnych wypowiedzi.
Najlepszą drogą do uratowania własnego dupska przed potencjalnym napastnikiem NA ULICY w momencie kiedy sytuacja napadu stała się nieunikniona - jest trenowanie w warunkach jak najbardziej zbliżonych do realiów. Dodatkowo, dla kobiety nawiązanie regularnej walki z napastnikiem, który statystycznie jest większy, cięższy i silniejszy - czasem nawet znacznie - jest trudne bądź niemożliwe. Dopiero osiągnięcie wysokiego poziomu w co bardziej realnych MA umożliwia, choć nie gwarantuje, nawiązanie walki. A jej koniec i tak pozostaje niepewny. Łatwo to sprawdzalne jest na okoliczność konfrontacji pomiędzy dwoma facetami o bardzo różnych parametrach. Tyle że przez cały czas jest to "odrealniona", chwilami
bardzo mocno odrealniona walka sportowa. Co niesie ze sobą ryzyko (i to niezależnie od płci) że po dziesięciu latach treningu człowiek dostanie bęcki od jakiegoś "kolesia", bo to nie była mata i trening, tylko chodnik i ulica.
W takich okolicznościach pojawiają się systemy takie jak SK z serii Kobieta Bezpieczna, gdzie instruktorzy Aikido pokazują paniom "jak zły człowiek złapie Cię tak, to ty mu zrób tak", które to można wsadzić sobie w ... buty. Są one po prostu niebezpieczne dla kobiet, bo dają całkowicie iluzoryczne poczucie bezpieczeństwa. Coś jak z obroną przed nożownikiem
Naturalną odpowiedzią było zorganizowanie przez zawodowców - ludzi z szeroką wiedzą i praktyką z zakresu MA i psychologii, a niejednokrotnie również doświadczeniem wyniesionym z pracy z ofiarami napadów czy gwałtów - zorganizowanie systemów które bazują głównie na UNIKANIU niebezpieczeństw, czyli przyjęciu takich strategii działania które zdecydowanie zwiększają szansę nie tyle na wyjście cało z sytuacji zagrożenia, ile uniknięcie jej w ogóle. "Techniki" do wykorzystania jeśli nieszczęśliwie sytuacja zagrożenia nastąpi też osobiście postrzegam bardziej jako strategie, nie jako klasyczne techniki z MA. Tych typowych technik jest niedużo, i chyba raczej mają pokazać co można zrobić, a nie dać gotowe recepty na zwycięstwo.
Systemy takie mają jeszcze dodatkową przewagę nad klasycznymi MA. Pozwalają ponapierdalać z wrzaskiem i wściekłością ubranego w pancerz instruktora. Pozwalają odblokować w sobie wściekłość, furię, nienawiść i chęć mordu. To jest duży atut w walce o własną skórę. A MA to spoookóóój.
Zacząłem gubić wątek bo praca mi przeszkadza. Co chciałem napisać to to, że
* lepiej coś trenować i bronić się najlepiej jak się potrafi, niż nie trenować i grzecznie grać rolę ofiary
* MA dają tak samo wątpliwy efekt jak (rozsądne!) treningi SK - tyle że trzeba na to WIELE więcej czasu.
* MA jest znacznie bardziej oddalone od realiów walki niż SK. Która, notabene, również nie oddaje zagrożenia w 100%.
* MA nie dają do ręki narzędzia do wykrywania i unikania sytuacji niebezpiecznych.
* MA nie uczą podejścia do napastnika, i prowadzenia z nim rozmowy w taki sposób, aby nie doszło do eskalacji przemocy.
W takich okolicznościach śmiem twierdzić, że z punktu widzenia przetrwania - ZNACZNIE lepszym rozwiązaniem jest trening w WSDP niż np. karate. Oczywiście najlepiej ćwiczyć oba
I jeszcze słowo komentarza:
rozpatrywanie sytuacji "kobieta kontra dwóch zawodowców" jest śmieszne po prostu. Jeśli to miałby być sposób na weryfikację skuteczności, to WSZYSTKO jest nieskuteczne. ZAWSZĘ znajdę jakiś sposób, jakąś sytuację w której zawodnika uda się skasować. Nawet jak wlezie do czołgu i zarygluje właz.
Pozdrawiam,
AdamD