Kolego P.D. bo jeżeli się nie mylę to występujesz teraz pod nickiem Spokojny,tak jak powiedziałem wcześniej uderzenie głową nie jest kluczową technika stosowaną w samoobronie,czasem jest stosowana przez niektórych uliczników na początku wejścia w upatrzonego delikwenta,warto by więc nauczyć jak reagować jeżeli zaistnieje taka sytuacja.Można oczywiście przyjąć założenie żeby nie dopuścić tak blisko potencjalnego agresora,ale założenia swoje a życie swoje. Kask jest słabym ogniwem tego łańcucha,jest kompromisem między tym czy będę dane ćwiczenie powtórzyć wystarczająco ilość razy,czy też mieć przy pierwszej próbie zarysowane zębami partnera treningowego moje niskie aczkolwiek szlachetne czoło
Jeżeli już tak skupiliśmy się na tym ataku głową to może napiszesz jak widzisz rozwiązanie wiarygodne przećwiczenia tego elementu.Będę wdzięczny za propozycje.
jak przećwiczyć destrukcyjne techniki, to nie taka prosta sprawa. Najczęściej stosowane są dwa rozwiązania. Tak zwane tradycyjne, polegające na tym, że ćwiczy się bez interakcji, ustalone reakcje na ustalone ataki, albo rozwija się to w bardziej złożony uklad, ale to też nie jest interakcja. Ma to tę zaletę, że nie przyzwyczaja do ochraniaczy, ale brak interakcji powoduje, że to prawie w ogóle nie działa. Drugi najczęściej stosowany sposób, to pozakładać ludziom ochraniacze i niech walą. Wtedy jest interakcja, jest przyłożenie siły, więc wyrabiają się odruchy, można też regulować dystans, czego w tej tak zwanej tradycyjnej wersji nie sposób się nauczyć, więc wydaje się to lepsze, ale też ma wadę, bo w ochraniaczach jest inaczej, niż bez nich i w niektórych przypadkach to bardzo boleśnie wychodzi. Po pierwsze jest problem z innym blokowaniem, po drugie z powierzchnią uderzającą.
Jest i trzecia możliwość, ale jest niezwykle rzadko stosowana, a rozumiana jeszcze rzadziej. To jest ćwiczenie bez ochraniaczy, w interakcji całkowicie swobodnej, ale z takim nastawieniem, gdzie zamiast rywalizacji jest uwaga. Tempo się dostosowuje do poziomu. Nie są to wówczas "sparingi", ale wielogodzinna praca wspólna, gdzie jeden coś próbuje robić, drugi przeciwdziała, ale obaj współpracują na tym poziomie, że starają się wzajemnie nie uszkodzić. No i szuka się takich ułożeń ciała, żeby te ciosy nie były majtaniem łapami, tylko, żeby to były ciosy. Da się. Tylko w jednym miejscu tak ćwiczyłem, nie zawsze też tak uczyłem. W większości klubów w ogóle tego nawet nie wytłumaczysz. Oczywiście nie umożliwia to walnięcia kogoś z główki z całej siły w twarz na pełnej szybkości na treningu, ale na to, to chyba nikt nie wymyślił jeszcze sposobu.