Napisano Ponad rok temu
Re: Nie o kung fu
Bardzo bym był zdziwiony, gdyby się okazało, że pankrationiści walczyli z gołymi dłońmi. Przecież to sport. Starczy sobie wyobrazić, że przyszedłeś na widownię, kupiłeś sobie całą porcję oliwek na co najmniej godzinną obserwację tego, jak Tytusokles okłada się do nieprzytomności z Panatinaikosem, a tu w pierwszej minucie oni zderzyli się pięściami i obaj połamali palce. I jest po zawodach. Torebkę z oliwkami możesz wywalić, kasa nie zwraca pieniędzy. Jeśli to ma być widowisko, jeśli ludzie mają za to zapłacić, robić zakłady itd. to tu musi być element siły i duża czytelność. Jak zawodnik padnie po sześciu sekundach od palucha wsadzonego w oko, to takie widowisko w ogóle nie będzie symbolizować starcia herosów o mocach nadludzkich. To samo, jeśli padnie któryś od kopa między nogi. Trzeba zakazać. Muszą walczyć do krwi, muszą pękać żebra, ale przy tym muszą też być jakoś tam niezniszczalni. Nie może uszkadzać ich coś, co jest małe, drobne i słabo dla publiczności widoczne.
No i druga zasada każdego sportowego widowiska i w ogóle popularyzacji każdego absolutnie sportu. Sport tworzony jest w dużej mierze przez sprzęt. Zawodnicy muszą mieć coś, co będzie rozpoznawalnym symbolem tego, co robią. Chcesz ich naśladować - zakładasz sprzęt. Widownia musi wyraźnie czuć, że zawodnicy różnią się od niej. Bo mają sprzęt.
No i po trzecie, każdy, kto ćwiczył w owijkach, albo w piąstkówkach zna to uczucie, że zupełnie inaczej się mięśnie rąk napinają i inaczej się człowiek porusza. Czymś zawijasz ręce, to już one niemal same chodzą.
A co do nokautu obrotówką, jak najbardziej tak i Węgrzy w tym pierwszym meczu WT vs. Full contact na Politechnice przekonali się o tym totalnie, bo przegrali wszystkie walki właśnie dlatego, że wchodziły rzeczy po łuku i obrocie. Cepy rękami, bo to nawet nie były sierpowe, mawachy, ura mawachy, obrotówki itd. No i w ostatniej walce był ten bardzo ciężki nokaut właśnie obrotówką tekłondzisty Puchniarskiego. Prędkość jest rzecza drugorzędną. Rzeczą najważniejszą jest przyzwyczajenie się do trajektorii. Jeśli coś leci w płaszczyźnie, do której człowiek nie jest przyzwyczajony na treningu, to reaguje jak początkujący.