Nie do końca się zgodze. W czsie rozciągania wg. Tsatsoulina uczysz układ ruchu że może pracować w większym zakresie, układem ruchu rzeczywiście kieruje układ nerwowy więc to na niego głównie działasz. Jednak polega to na tym że kiedy mięsień rozciągniesz do momentu kiedy układ nerwowy mówi mu że jest to jego maks, to mięsień się spina i do momentu kiedy układ nerwowy nie przyzwyczai się do zwiększonego zakresu pracy dla mięśnia to trzyma ten mięsień w napięciu, dopiero po pewnym czasie pozwala mu się rozluźnić aż znowu go doprowadzisz do momentu gdzie UN mówi stop. Więc w czasie rozciągania mięśnie są napięte co powoduje u nich zmeczenie, uszkodzenia...
A ja sie z Toba zgodze, bo napisalem bardzo pobieznie ale chodzilo mi glownie o to zeby ktos nie myslal ze miesien niszczy sie mechanicznie wczasie rozciagania bo go wydluzamy jak nie wiem gume z majtek. Ale z napieciam miesnia i jego zmeczeniem itp calkowicie sie zgadzam ;-) przeciez wiesz..