Weźmy sytuację, idzie matka z 2 latkiem, jest "Oooo" pokazuje palcem, "samochód", "ochut". Czyli co? metalowy, błyszczy, buczy, jedzie, na kołach, niebezpieczne, twarde, stoi? Wracamy do gawagai. Swego czasu miałem okazję studiować u Koja, głowę to on miał, i swego czasu była dyskusja o tym jak mając 3 dzieci, każde z nich analizował podczas procesu uczenia się mowy. Brak konkluzji rzecz jasna, albo jedna - nie wiemy, na gruncie naszej wiedzy dzieci nie powinny móc nauczyć się mówić, coś jak z trzmielem

Chyba, że założymy że język jest czymś w naszym mózgu wbudowanym, że mamy jakiegoś przeźroczystego assemblera w tle od urodzenia, a nasze języki to C++ czy inna java.
Niemniej oczywiście dzieci uczą się mówić, mimo że nie wiemy jak, ale w nauce chodzi o poznanie przyczyn i zasad.
My uczymy się nowych słów poprzez dołączanie ich do istniejącej sieci, dziecko nie ma tej sieci, nie ma punktu wyjścia.