Zgadzam się w pełni z kolegą, byłem już w kliku sekcjach BJJ z jednej MT, ba nawet na kilku seminariach i muszę przyznać, że zdecydowana większość osób ćwiczących ww. sporty faktycznie chyba przychodzi tylko się wyżyć. Sekcje prowadzone są prawem silniejszego, podobnie wyglądają zadaniówki i sparingi których tam nie brakuje, nikt tam nikogo nie szanuje a nowi to po prostu nowe worki treningowe, których zdrowie ma się za nic. Wartości promowane w ten sposób są godne pożałowania. Może tak nie jest wszędzie, no ale cóż ...
nie twierdzę, że w środowisku bjj (na temat taja się nie wypowiadam, bo go nie znam) nie ma patologii. one są wszędzie, w tradycyjnych sztukach walki również, więc czemu i by nie miało ich być w bjj? ale nie ma co generalizować.
ad rem: trenowałeś w grupie początkującej? to wiele wyjasnia, tam rzeczywiście często ludzie się nie szanują, najczęściej przez to, że tego jeszcze nie umieją...
inna sprawa, że widywałem już, jak niejedno męskie ego padało w proch i pył po spotkaniu z dobrym technikiem. taki lajf i nie ma lepszej metody na uświadomienie komuś, że zanim czegoś się nauczy, to musi nabrać pokory wobec własnych braków. chyba każdy przez to przechodził, ja również.
nb. ja do wymiataczy i supertechników się nie zaliczam, ale miewałem już okazje odręcznie pokazywać różnym takim nadętym godnością że mało umieja. więcej, kocham to uczucie dominowania nad gościem, któremu lecą pod koniec łezki albo kurwiki z oczu z upokorzenia że jest bezradny, choć oprócz paru obtarć naskórka nie dzieje mu się fizyczna krzywda. miodzio!
tak właśnie wygląda prawo silniejszego, o którym piszesz.