shabu, jeśli pijesz do mnie, to odwracam twoje słowa. Nawet nie próbujesz zrozumiec tego, co napisałem. Dla mnie wszystko zaczęło sie od tenchi-nage, ude-kime-nage, juji-nage i sankyo. Każdy, kto ćwiczy aikido zdaje sobie sprawę, że na jakimś etapie wykonywania tych technik, uke jest postawiony na palcach stóp. I co potem? Ano nic. A przeciez jego ciało jest w tej pozycji wyprostowane i odwrócenie go w powietrzu, by zawisł głową w dół narzuca się samo. Pozwolenie mu upaść wolno na głowę oznacza pewną śmierć. Pomijając już to, że sprawdziłem to, że pozostałe techniki można wykonywać podobnie, zwróć uwagę na konsekwencje tego stanu rzeczy. Kiedy się jest 'panem życia i śmierci', cała filozofia Dziadka pasuje jak ulał. Pacyfizm ma tylko wtedy sens, kiedy stoi za tym siła, zdolna go wyegzekwować. Tak, nie ćwiczę aikido, by się samodoskonalić, czy też mieć fun. Staram się sprawić, by nie zostać celowo, czy też przypadkowo, uderzony lub złapany. Dlatego randori jest dla mnie tak ważne. Do pierwszego kontaktu, kiedy się to udaje napastnikom. Wykonywanie samych technik, w rozumieniu jak wyżej, jest bardzo proste. Nie chodzi zatem o to, że aikidoka potrafi zabijać na ulicy. Chodzi o to, by móc przeciwstawić się bandziorom, będąc świadomym swojej mocy. Jej demonstracja zdecydowanie ich odstraszy, bez sprawiania sobie wzajemnie krzywdy. Kapisz?.. nie chce mi się już dyskutować, bo większość ta nie próbuje nawet zrozumieć tego, co się pisze, tylko wali bezkrytycznie swoje Dziadek to, walka na ulicy tamto, a aikidoka potrafi zabijać jeśli tylko zechce.
