Tego już nie rozstrzygniemy, kim się obaj panowie czuli, a to chyba jest najważniejsze. Wróćmy zatem do tematu. Raczej do tego, że wielu zarzuca aikidzie tańcowanie, jak się wyraziłeś. Tym bym się specjalnie nie przejmował, bo jak słusznie zauważył APAS, obecny kształt nadał aikido marketing. Mnóstwo ludzi dostrzegło szansę dorobienia ucząc aikido, które właśnie, sprawia wielu ludziom przyjemność. Istotne zatem stało się zachęcenie do jego uprawiania i ważną rolę odgrywały tutaj wszelkiego rodzaju demonstracje. Istotne było, by wyglądało to, nie tylko efektownie, ale też znalazło protektorów, że się tak wyrażę. Aparat przemocy, to znaczy policja, świetnie tu pasował. Shioda prowadził zajęcia z policją, zresztą nie tylko on. Jeśli sięgnie się do starych książek Koichi Tohei, to on też poświęcał temu cały rodział z ilustracjami, wskazując na pożyteczne aspekty aikido przy obezwładnianu, doprowadzaniu, czy też aresztowaniu przestępców. Dzisiaj w Japonii aikido powszechnie jest nauczane w jednostkach policji, można jednak sobie wyobrazić poziom tych zajęć. Mam pewne doświadczenia - tyle, że chodziło tutaj o zajęcia judo w milicji. Moje pierwsze kroki w judo stawiałem w jedynym klubie w mieście (Toruń), który istniał przy milicji i, chcąc nie chcąc, byłem świadkiem takich zajęć.... co Ty na takie swiatlo?
Zatem spójrzmy prawdzie w oczy. Należę do aikidoków, ktorzy uprawiali aikido w aikikai, yoshinkai, oraz ki society. Same techniki, trening, czy też etykieta się w zasadzie, w tych szkołach nie różnią od siebie. Ot, przywiązuje się wagę do takich, czy nie innych elementów (rozgrzewki są różne, na przykład), ale chodzi generalnie o to, by aikido "dobrze wyglądało". Nikt nie wspomina o enigmatycznej efektywności, czy też skuteczności. Praca uke z tori musi być dobrze zsynchronizowana, i już. Prawda - podobnie jest w tańcu, jeździe na łyżwach parami, dodajmy w hippice, czy też może nawet na wystawie psów rasowych. Nie ma w tym nic złego. Ludzie to lubią i dobrze za to płacą. Szkoły różne, bo nie ma powodu by dawać zarobić innym, jeśli można samemu zarobić. Ot, co.