Re: Kravka w zyciu....
1) co do duszenia: panowie please gadanie że taki rodzaj duszenia/chwytu za bety nie występuje na ulicy to jakaś bzdura i brak kompetencji, przecież jak na ulicy dochodzi do napierdalanki to zazwyczaj zaczyna się od chwytów popychanek (wyzywanek). Jak ktoś pisze że to nie występuje na ulicy to niech mi napisze ile razy był wogóle na ulicy atakowany? Przecież taka obrona jest podstawowym element samoobrony, naprawdę wyobrażanie sobie ze na ulicy facet z którym będziemy walczć wejdzie na plecy i założy duszenie jest dla mnie śmieszne i świadczy o niekompetencji wypowiadających się na temat samoobrony.
No tak, tylko czy ktokolwiek tutaj napisał, że na ulicy napastnik będzie dusił fachowo?
Widzę, że stosujesz brzydką metodę przypisania drugiej osobie głupich poglądów, żeby zaraz je wyśmiać i zarobić w dyskusji punkt
Wypraszam to sobie.
Ja sądzę, że przeciętny napastnik w ogóle nie będzie dusił; duszenia zdarzają się rzadko. Potocznie, owszem, spotyka się chwyt który polegan na opasaniu zgiętego przeciwnika ramieniem za kark - ale jak wie każdy grappler, ten chwyt tak naprawdę nie dusi.
Nie liczyłem, ile razy byłem naprawdę atakowany, natomiast biłem się nieraz - powiedzmy dolne rejestry liczb dwucyfrowych (10 razy? 15?).
Byłem też świadkiem podobnej liczby bójek. I nigdy nie widziałem, żeby ktoś na stojąco oburącz łapał za szyję od frontu.
Zwyczajnie nie wydaje mi się, żeby to był instynktowny rodzaj ataku. Robiąc to, wiążesz swoje ręce i możesz od tak złapanej osoby natychmiast oberwać w ryja.
Naturalne jest raczej klinczowanie i łapanie cudzych rąk, a jeśli przy przepychance czy szarpaniu za odzież ktoś używa dwóch rąk, będzie je raczej kierował na nasze ramiona, łapał nas za tzw. "chabety" i tak dalej (co umożliwia kontrolę obręczy barkowej).