Skocz do zawartości


Zdjęcie

A moze nie tędy droga...?


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
66 odpowiedzi w tym temacie

budo_yoshihiro
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 1189 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:okolice Krakowa

Napisano Ponad rok temu

Re: A moze nie tędy droga...?

spadnie nagle


Nagle to spadaja tylko ninja na filmach, a paru dresów, koksów czy innego robactwa to widac z 400 metrów
  • 0

budo_pwl
  • Użytkownik
  • PipPipPip
  • 347 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Warszawa

Napisano Ponad rok temu

Re: A moze nie tędy droga...?
Ano, a miejsc w których ich _nie widać_ na 400 metrów należy w miarę możliwości unikać...
  • 0

budo_drops
  • Użytkownik
  • PipPip
  • 70 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:omów nie korzystam

Napisano Ponad rok temu

Re: A moze nie tędy droga...?
jak dla mnie to uwaznosc, czujnosc wyrabia sie wlasnie na treningach, zwieksza sie refleks, czlowiek uczy sie reagowac w stresowych sytuacjach, jak ktos nie jest przyzwyczajony do agresji, to jak na niego kilku kolesi poleci to bedzie albo uciekal albo starnie sparalizowany ze strach moze zaczac bezmyslnie atakowac, SW daja mozliwosc samokontroli i opanowania dlatego wlasnie sa skuteczne do samoobrony (no oczywiscie ze jak dojdzie do bicia sie to zapewniaja przewage :] )
  • 0

budo_yoshihiro
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 1189 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:okolice Krakowa

Napisano Ponad rok temu

Re: A moze nie tędy droga...?

jak ktos nie jest przyzwyczajony do agresji, to jak na niego kilku kolesi poleci to bedzie albo uciekal


No to jak zacznie uciekać przed paroma koksami, to wg. mnie ma prawidłowe reakcje!

Co do reszty sie zgadzam
  • 0

budo_diriz
  • Użytkownik
  • PipPipPip
  • 348 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna

Napisano Ponad rok temu

Re: A moze nie tędy droga...?

jak dla mnie to uwaznosc, czujnosc wyrabia sie wlasnie na treningach, zwieksza sie refleks, czlowiek uczy sie reagowac w stresowych sytuacjach, jak ktos nie jest przyzwyczajony do agresji, to jak na niego kilku kolesi poleci to bedzie albo uciekal albo starnie sparalizowany ze strach moze zaczac bezmyslnie atakowac, SW daja mozliwosc samokontroli i opanowania dlatego wlasnie sa skuteczne do samoobrony (no oczywiscie ze jak dojdzie do bicia sie to zapewniaja przewage :] )


no i dokladnie tak jest, nic dodac nic ujac, jakikolwiek stopien wyszkolenia zwieksza szanse wyjscia calo z konfrontacji z jednym lub wieksza iloscia przeciwnikow (jakimikolwiek metodami), a techniki i rozwiazania combatowe z racji pierwotnego zastosowania pasuja chyba niezle do ulicznych realiow. z dyskusji z serii XX lepsze od YY nigdy nie wynika nic konkretnego, a wiadomo ze na ulicy w ten sam sposob mozna zalatwic mistrza jak i osobe zupelnie nieprzygotowana.
  • 0

budo_piotreknh
  • Użytkownik
  • Pip
  • 26 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna

Napisano Ponad rok temu

Re: A moze nie tędy droga...?
Dobra jak narazie tylko jedna osoba zajarzyła o co mi chodzi, Panowie ja nie deprecjonuje sztuk walki/combatów tylko wskazuje pewną alternatywę, wiekszość uważa że bezpieczeństwo na ulicy zapewni nam trenowanie sztuk walki (ba nawet sam fakt trenowania ma wpłynąć na nasze zachowanie/pewność siebie i w ten sposób odstraszać potencjalnych napastników- ja uważam że to co najmniej podnosi samoocenę ćwiczącego), alternatywę-zupełnie inne podejście do problemu bezpieczeństwa (które w żaden sposób nie wyklucza trenowania np: combatów) gdzie punkt ciężkości przenosi się na prewencję. Która nie sprowadza się tylko do czujności to jest zagadnienie bardzo obszerne.

Co do ataków na ulicy ja bym rozróżnił dwa:
1. "Blitzkrieg" podchodzi gość do ciebie od tyłu dostajesz kopa w nogi lądujesz na ziemi itd... jak sobie z tym radzić ano prosto skanować otoczenie i chronić swoje plecy w dużym skrócie
2. Zaczepka (gadka szmadka) tu rozwiązań jest co najmniej tyle ile rodzajów zaczepek- i tu też jest rozwiązanie dla przykładu jesteś z dziewczyną w knajpie i jakiś gość do ciebie dymi że mu się nie podoba że siedzisz na jego rzekomym miejscu... co robisz przepraszasz że go podsiadłeś i odpuszczasz (i pewnie teraz niejeden z forumowiczów: no jak to mam wyjść na ciotę! A ja mówię wsadz se w głęboko w d... swoje ego, bo jesteś z dziewczyną i ona oczekuje od ciebie bezpieczeństwa, a nie tego że będziesz się naparzał z każdym kto cię podpuści) ja widać na wszystko jest rozwiązanie nie koniecznie bójka. To są przykłady które życie pisze bez liku.

Co do wzrostu i masy: to też nie gwarantuje bezpieczeństwa. Jesteś wysoki i ciężki oni wezmą na to poprawkę, zamiast 3 będzie ich 4;)

Dlaczego wychodzę z założenia że skupianie się tylko na sztukach walki/combatach jako metodzie na zwiększenie bezpieczeństwa/poprawy psychicznego samopoczucia jest nie do końca właściwe:
-jeśli ktoś cię napadnie na ulicy to będzie miał dużą przewagę i twoje wytrenowanie niewiele może ci to skompensować (np: Combat kiedyś stwierdził że tylko narzedzia na ulicy dają jako taką szansę wygrania starcia)
-czy ktoś z was szaowni forumowicze słyszał o przekroczeniu granic obrony koniecznej- to nie jest "urban legend" tylko smutna prawda,pozostałość komuny w mentalności sędziów-PRL bardzo nie lubiał kiedy obywatel wyręcza władzę w użyciu siły. To pokutuje do dziś- 2 lata męki sądowej i wyrok w zawiasach- i to można nazwać szczęściem, niektórzy lądują w więzieniu.
-i chyba trzecia ostatnia sprawa: nie wszyscy zostali obdarzeni wzrostem 190 cm i wzwyż+masa a to chyba dla wielu jest oczywiste że to ma ogromne znaczenie w walce( jakiej kolwiek) na to forum zaglądają też ludzie którzy chcą znać odpowiedz co zrobić żeby nie stać się ofiarą na ulicy, tym bardziej że to ich mogło już spotkać.

I na koniec zauważyłem taki paradoks że ok 95% treści poruszanych na tym forum dotyczy rzeczy które spotkały lub spotkają 5-10% procent forumowiczów (oczywiście mam na myśli bójkę, starcie uliczne whatever) tak z ręką na sercu troszkę teoretyzujemy o czymś o czym mamy niewielkie doświadczenie (dwie, trzy bójki a raczej pobicia to troszkę mało żeby) Oczywiście pewnie są tacy co codzienie walczą o życie na ulicy;)

Pozdrawiam
  • 0

budo_psycho boy jack
  • Użytkownik
  • PipPipPip
  • 303 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna

Napisano Ponad rok temu

Re: A moze nie tędy droga...?
co to jest szczescie?
szczescie jest wowczas gdy okazja spotyka sie z przygotowaniem.

twoje przygotowanie to wlasnie treningi SW. jezeli umiesz cokolwiek napewno masz wieksze szanse niz gdy nie umiesz nic. a im wiecej umiesz tym wieksze sa twoje szanse.

po co kobietom mowi sie ze konfrontacja to ostatecznosc? ano po to zeby jej unikaly a nie probowaly sie zmierzyc z napastnikiem. nie tylko kobiety sie tego uczy.

teraz kwestia "rozgladania sie". sa ludzie ktorzy rozgladajac sie daja do zrozumienia ze nie sa latwym celem i sa tacy ktorzy wygladaja jakby sie bali wlasnego cienia (nerwowe ruchy, gwaltowne schodzenie z drogi). glowie dlatego ze brak im pewnosci siebie - taka pewnosc czesto wyrabia wlasnie trening (niekoniecznie SW). dodatkowo spoirt wyrabia sylwetke i poprawia "spezystosc" kroku. lepiej wiec wybrac kogos kto chodzi przygarbiony ledwo powluczy nogami.
  • 0

budo_diriz
  • Użytkownik
  • PipPipPip
  • 348 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna

Napisano Ponad rok temu

Re: A moze nie tędy droga...?

I na koniec zauważyłem taki paradoks że ok 95% treści poruszanych na tym forum dotyczy rzeczy które spotkały lub spotkają 5-10% procent forumowiczów (oczywiście mam na myśli bójkę, starcie uliczne whatever) tak z ręką na sercu troszkę teoretyzujemy o czymś o czym mamy niewielkie doświadczenie (dwie, trzy bójki a raczej pobicia to troszkę mało żeby) Oczywiście pewnie są tacy co codzienie walczą o życie na ulicy;)
Pozdrawiam


no i chyba dobrze ze tylko 5 lub 10%?

zgodnie z taka logika nie ma sensu wydawac milionow zlotych z kieszeni podatnika po to zeby zgrywac bataliony na poligonie, lepiej wtloczyc ich do sali gdzie beda uczeni uwaznej obserwacji tego co sie dookola nich dzieje - a potem pojada na misje, na pewno dadza rade.

przygotowujesz sie po to aby w razie koniecznosci postapic zgodnie z wyszkoleniem,
w moim przekonaniu ilosc pracy wlozonej w trening + TYLKO 2 lub 3 sytuacje zagrozenia z ktorych wychodzisz dzieki niemu calo to niezly wynik.
pozdro
  • 0

budo_adamd
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 3411 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Warszawa

Napisano Ponad rok temu

Re: A moze nie tędy droga...?
Diriz, coś Ci się ten, no, grzebło 8)

Tych gości to się szkoli, bo oni mają pojechać na miejsce, zrealizować zadanie, i do kompletu przeżyć. Gdyby mieli tylko przeżyć, szkolenie byłoby dużo mniej skomplikowane :wink:
  • 0

budo_diriz
  • Użytkownik
  • PipPipPip
  • 348 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna

Napisano Ponad rok temu

Re: A moze nie tędy droga...?
eee no grzebalem dzisiaj na strychu w poszukiwaniu ozdob choinkowych, ale nie wiem czy o takie grzebanie chodzilo (czy gdzies tam indziej) 8)

po co sie gosci szkoli to wiem bo sam w tym uczestniczylem, natomiast chodzilo mi o porownanie skali makro i mikro, kapiszi? :-) przez 1000 godzin przygotowujesz sie na cos co moze nigdy cie nie spotkac, a jak juz spotka trwa 30 sekund, i nie wazne czy idziesz po ulicy czy jedziesz na misje*
i lepiej na te 30 sekund byc przygotowanym jak najlepiej...

pozdro





* w odniesieniu do miesji traktowac jako wartosc przykladowa ;)
  • 0

budo_corleone
  • Użytkownik
  • PipPip
  • 71 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Gdynia

Napisano Ponad rok temu

Re: A moze nie tędy droga...?
adam - nie neguje, ani tez nie popieram Twojego toku myślenia, ale nasuwa mi sie pewna rzecz....z Twoich wypowiedzi wnioskuje, ze wg Ciebie trenowanie MA, mając na uwadze ewentualną obrone (w wypadku zagrożenia na ulicy) - jest czystym bezsensem i stratą czasu, tak? pytam, bo nie wiem czy dobrze pojmuje co chcesz powiedziec..
  • 0

budo_adamd
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 3411 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Warszawa

Napisano Ponad rok temu

Re: A moze nie tędy droga...?
No mniej więcej tak właśnie twierdzę.

Jeśli chodzi o przełożenie treningów MA na samoobronę, to największy wpływ na stopień bezpieczeństwa paradoksalnie nie wynika z realnej możliwości fizycznego pokonania jakiegoś łobuza, tylko ze ŚWIADOMOŚCI że można to zrobić. Człowiek trenując zmienia się, prostuje, krok nabiera sprężystości a głowa pewności siebie. Przypuszczam jednak że ten sam efekt udałoby się osiągnąć ćwicząc akrobatykę, i mając wrodzoną lekką bezczelność.

Szanse na wykorzystanie jakichkolwiek technik wyuczonych na treningach w realiach pozatreningowych są tak małe, że praktycznie pomijalne. Już się zgubiłem w rachunkach, ale mogę spokojnie powiedzieć że trenuję naście lat. I przez ten czas ANI RAZU nie uczestniczyłem w bójce. Co nie znaczy że omijały mnie sytuacje konfliktowe ... jednak do ich rozwiązywania używałem mózgu a nie pięści.

Wracając zaś do sensowności treningu pod kątem obrony na ulicy - poświęcasz na to pieniądze i czas (a czas to znów pieniądz ;-) ). Trenujesz kilka lat. Efekt jest taki, że jak już przyjdzie co do czego to zwiększysz swoje szanse przetrwania o 50%. Gdybyś kasę odłożył a czas treningów poświęcił na pracę, spokojnie kupiłbyś samochod, i poruszając się nim zmniejszasz szanse wystąpienia napadu o 95%. Z punktu widzenia samoobrony, lepiej kupić samochód niż trenować.

Pozdrawiam,
Adam
  • 0

budo_psycho boy jack
  • Użytkownik
  • PipPipPip
  • 303 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna

Napisano Ponad rok temu

Re: A moze nie tędy droga...?

-czy ktoś z was szaowni forumowicze słyszał o przekroczeniu granic obrony koniecznej- to nie jest "urban legend" tylko smutna prawda,pozostałość komuny w mentalności sędziów-PRL bardzo nie lubiał kiedy obywatel wyręcza władzę w użyciu siły.

absolutnie sie nie zgadzam. cala moja rodzina i znajomi poznali "przekroczenie obrony koniecznej" dopiero w latach '90. za komuny jak zlapales zlodzieja w swoim domu i go natlukles to byles bohaterem. dopiero gdy pojawil sie "kapitalizm" sedziowie zaczeli intensywnie karac ludzi za to ze zaczeli sie bronic. z rozmow jakie przeprowadzilem ze starszymi czlonkami rodziny wynika, ze zadnemu zlodziejowi czy bandycie nie przyszloby do glowy poskarzyc sie, ze ktos "przekroczyl granice obrony koniecznej";

I na koniec zauważyłem taki paradoks że ok 95% treści poruszanych na tym forum dotyczy rzeczy które spotkały lub spotkają 5-10% procent forumowiczów (...) tak z ręką na sercu troszkę teoretyzujemy o czymś o czym mamy niewielkie doświadczenie (dwie, trzy bójki a raczej pobicia to troszkę mało żeby)

moze dlatgo tak malo osob ma doswiadczenia tego typu wlasnie dlatego ze trenuje SW?

Człowiek trenując zmienia się, prostuje, krok nabiera sprężystości a głowa pewności siebie. Przypuszczam jednak że ten sam efekt udałoby się osiągnąć ćwicząc akrobatykę, i mając wrodzoną lekką bezczelność.

ja pojde krok dalej i smiem twierdzic, ze taki efekt da sie uzyskac trenujac dowolny sport. cwiczenia silowe poprawiaja sylwetke, czeste konfrontacje pozwalaja ogladac postepy, a to podnosi samoocene. i uwazam ze "wrodzona bezczelnosc" nie jest konieczna.

zgadzam sie ze trenowanie tylko po to zeby umiec sie bronic jest bez sensu i uwazam skonczy sie wraz z pierwsza porazka na ulicy. z drugiej strony nawet na tym forum ludzie pisali, ze udalo im sie zastosowac bjj w samoobronie. nie byly to spektakularne zwycieztwa, ale juz sam fakt ze gosc umial wstac z podlogi gdy go na klatce zaatakowano, a potem zwiac to juz jest bardzo duzo. juz sama swiadomosc konsekwencji jakie niesie ze soba normalna walka jest wystarczajaco motywujaca aby nie wdawac sie w bojke i uzyc wszelkich srodkow aby do niej nie dopuscic.
  • 0

budo_diriz
  • Użytkownik
  • PipPipPip
  • 348 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna

Napisano Ponad rok temu

Re: A moze nie tędy droga...?

Szanse na wykorzystanie jakichkolwiek technik wyuczonych na treningach w realiach pozatreningowych są tak małe, że praktycznie pomijalne.[...]

Już się zgubiłem w rachunkach, ale mogę spokojnie powiedzieć że trenuję naście lat. I przez ten czas ANI RAZU nie uczestniczyłem w bójce. Co nie znaczy że omijały mnie sytuacje konfliktowe ... jednak do ich rozwiązywania używałem mózgu a nie pięści.[...]

Gdybyś kasę odłożył a czas treningów poświęcił na pracę, spokojnie kupiłbyś samochod, i poruszając się nim zmniejszasz szanse wystąpienia napadu o 95%. Z punktu widzenia samoobrony, lepiej kupić samochód niż trenować.


skoro szanse na postapienie (silowe) zgodnie z wyszkoleniem sa tak male, to zaiste niezly ze mnie pechowiec, skoro uratowalo mi to kilka razy dupsko przed lomotem (np. wczoraj podczas spaceru z suka - na szczescie mialem ze soba "psi" gaz, ale mysle ze osoba bez jakichs podstawowych nawykow dalaby sie zaskoczyc) - oczywiscie sytuacje z ktorych wykrecilem sie sianem takze zaistanily, nie przecze, i tylko takich ewentualnie jesli juz sie zdarzaja moge wszystkim i sobie zyczyc w nowym roku.

auto fajna rzecz, tylko ze nie widzialem jeszcze zeby ktos wjechal nim na przyklad na parkiet na baletach albo inne miejsce (chyba ze saleta pod ring w swojej walce K1 :rofl:) , do calodobowego monopola pod polke z wodka gdzie kilku pijanych panow dokonuje wyboru trunku, na 4 pietro na klatce schodowej, lub w inne miejsca ktorych nazwac stricte ulica nie mozna. :-)
pozdro
  • 0

budo_złooo
  • Użytkownik
  • PipPipPip
  • 447 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna

Napisano Ponad rok temu

Re: A moze nie tędy droga...?
Dobrze, Adamie D., że uczulasz ludzi na prewencję i unikanie, sposób zachowania. Moim zdaniem należy rozdzielić dwie rzeczy: trening sztuk walki i trening czy raczej naukę, zrozumienie wzorców zachowań, taktyk. Nie chodzi mi o to żeby dojść do wniosku, że zamiast trenować style BJJ czy KS czy KK lepiej iść ma jakiś KM czy SK, gdzie instruktor jak mantrę będzie powtarzał pewne hasła. Uważam wręcz, że lepiej ćwiczyć na treningu technikę i sprawność, a o taktyce czytać na forum, rozmawiać (bądź nawet dokonywać pewnych próB) ze znajomymi. Oczywiście, że warto przejść się na jakiś combat, ale mając już pojęcie o MA i będąc sprawnym.

Nie mogę się zgodzić, że nie warto ćwiczyć sztuk walki, dobrze, że dodałeś "mniej więcej".
Zalet jest mnóstwo. Sprawność. Wiem, akrobatyka też ją daje, i piłka nożna. Ale to nie to samo. Piłkarze i akrobaci mają świetne predyspozycje, ale to nie MA. Muszą jednak przyjść na trening by poznać parę rzutów czy nauczyć się kopać mawashi. Prawdopodobnie nauczą się szybciej niż inni, ale sam trening ich dyscypliny nie stwarza im możliwości/konieczności myślenia o walce z drugim człowiekiem/samoobronie.

Szanse na wykorzystanie jakichkolwiek technik wyuczonych na treningach w realiach pozatreningowych są tak małe, że praktycznie pomijalne.

Dla mnie to duża przesada. Być może są małe szanse wykonania technik "złożonych": wybór kogo zaatakować/atak wyprzedzający - uderzenie(a) - rzut/dźwignia/rzut z dźwigni - zasłonięcie się jednym napastnikiem przed drugim - skończenie - ucieczka ... Statystycznie taki "combos" chyba rzadko pójdzie całkowicie zgodnie z planem. Ale pamiętaj, że pod słowem technika kryje się także np. cios prosty ręką, proste kopnięcie - dajmy na to w kolano. Dlaczego od razu zakładać, że ktoś, kto na treningu polepszy to uderzenie (które wcześniej wykonywał koślawo i słabo) nie ma szans zastosować go w walce? Umiejętne upadanie czy napinanie brzucha to też technika...

Efekt jest taki, że jak już przyjdzie co do czego to zwiększysz swoje szanse przetrwania o 50%. Gdybyś kasę odłożył a czas treningów poświęcił na pracę, spokojnie kupiłbyś samochod, i poruszając się nim zmniejszasz szanse wystąpienia napadu o 95%.

1.
Nierealne. Na jaką pracę? Może na Zachodzie, można po jednej pracy wziąć się wieczorem
za coś dorywczego i sporo z tego mieć, ale w Polsce?
2.
Niektórzy mają też jakieś poczucie godności. I nie chodzi mi o podejmowanie/unikanie walki jakieś solówki czy odpowiedzi na głupie zaczepki... Chodzi o to by nie dać się zepchnąć. Mam być uwiązany do samochodu? Zawsze i wszędzie?
  • 0

budo_corleone
  • Użytkownik
  • PipPip
  • 71 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Gdynia

Napisano Ponad rok temu

Re: A moze nie tędy droga...?
Adam - rozumiem Twoją (jak mi sie wydaje) niechęć do przemocy. Wiem, tez ze zdrowie jest najważniejsze. Sprawa bójki na ulicy chyba zawsze pozostanie kontrowersyjną. Jednak wydaje mi sie, ze ciągle jest to pewne 'ale'. Są sytuacje (wiem, ze akurat Tobie sie nie zdarzyły, ale przecież rosnąca przemoc i agresja na ulicach nie są wymyśloną bajką..), kiedy dyplomacja nie zdaje się na wiele... gdyby każdy napastnik chciał z z ofiarą rozmawiać, mielibyśmy ładny talk-show, a tymczasem jest nieco inaczej... ;)

Hmm..moze powiem tak: jedziemy autobusem. Jest wieczór. Wchodzi podpity (ale jeszcze dobrze sie trzymajacy) delikwent i zaczyna gadac jakies głupoty do, powiedzmy, 30 letniej kobiety. Ona nie zwraca uwagi na zaczepki, przesiada sie - jednak natręt ciągle jej towarzyszy, zaczyna ją dotykać (NIE MÓWIE O DODYKANIU EROTYCZNYM! TYLKO O TAKIM ZWYKŁYM, 'PIJACKIM' ;) ). Widać, że kobieta jest mocno zestresowana, nie moze sobie z nim dać rady. I co - mam(y) sie zachowywać jak ogół społeczeństwa, przepełnionego znieczulicą i obojętnoscią?? Powiedzmy, że poczuje(sz) się w obowiązku; podejdziesz do gościa. Stanowczy ton, ze ma ją zostawic i te pe. A jeśli zacznie na Ciebie bluzgać, popychać cie - ogólem znieważac, to co - usiądziesz potulnie i udasz, ze nic sie nie dzieje?? czy moze dasz mu kilka drobniaków, zeby sie odczepił (kolejne poniżenie wlasnej osoby)? Wiem, kazdy z nas ma inne poczucie godnosci. Jednak przynajmniej ja, mam je na takim poziomie, ze niestety (a moze i stety?) nie dałbym sie tak latwo spławic. Nie mówie, ze odrazu zaczałbym go bić. Oczywiscie, mozna próbowac wyprowadzic go z autobusu..jednak wtedy, ten natręt mogłby spokojnie zacząc machać rękoma. Toż to przeciez nie bede stał i czekał az mnie trafi.. (zaznaczam, opisuje przykład LEKKO podpitego, 30/40/50 letniego męzczyzny, a nie jakiegos pijaczyny co ledwo stoi na nogach).

Takich przykładów nie trzeba daleko szukać. Ostatnio, wracając z treningu autobusem, weszło do niego dwóch pijanych facetów i zaczeli "terroryzować" autobus. Krzyczeli, bluzgali na wiele osób, zachowywali sie agresywnie. Na szczescie, jechali tylko 1-2 minuty - potem sami wysiedli. Ale gdyby jechali dłuzej? Czemu mam(y) udawać, ze nic sie nie dzieje? Dla 'świetego spokoju'? Tak własnie do sprawy podchodzi ogól społeczeństwa...dla tego mimo tego, ze wszyscy widzą, że biją jakiegos chłopaka (kradną mu komórke/portfel itp) - nikt mu nie pomoże..mimo że np. na przystanku stoją dorośli mężczyźni...nie mówie, ze mają zacząc sie wszyscy bić. Ale osoby widzące taką sytuacje mogły by chociażby zacząc cos mówic - krzyczeć, robić zamieszanie. To czesto skutkuje - odstraszając. Jednak w konsekwencji takiej próby odstraszenia, może sie wywiązac bójka - gdzie umiejętnosci SW napewno pomogą..

Nie wiem czy jasno powiedzialem, co mam na mysli...po krótce - nie mówie, ze kluczem do rozwiązywania sytuacji/problemów ma być w prostej linii przemoc. Najpierw, oczywiscie trzeba wykorzystać inne metody. Ale jesli one nie zadziałają, no cóż...

Oczywiscie wszystko zalezy od indywidualnego sposobu 'na życie', pczucia gonosci/honoru a takze od wyglądu/ubioru i wielu innych czynników. Inni, mogą mieć po prostu szczęscie (i nie mieć 'takich' sytuacji), lub po prostu - wolą być na nie ślepi... Dwie osoby postąpią zupełnie róznie w dwóch sytuacjach. Nie da sie tu, na forum ułozyć odpowiedniego schematu postepowania tak, aby zaspokoić każdego...
  • 0

budo_singlaub
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 1465 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Warszawa
  • Zainteresowania:BJJ

Napisano Ponad rok temu

Re: A moze nie tędy droga...?

Hmm..moze powiem tak: jedziemy autobusem. Jest wieczór. Wchodzi podpity (ale jeszcze dobrze sie trzymajacy) delikwent i zaczyna gadac jakies głupoty do, powiedzmy, 30 letniej kobiety. Ona nie zwraca uwagi na zaczepki, przesiada sie - jednak natręt ciągle jej towarzyszy, zaczyna ją dotykać (NIE MÓWIE O DODYKANIU EROTYCZNYM! TYLKO O TAKIM ZWYKŁYM, 'PIJACKIM' ;) ). Widać, że kobieta jest mocno zestresowana, nie moze sobie z nim dać rady. I co - mam(y) sie zachowywać jak ogół społeczeństwa, przepełnionego znieczulicą i obojętnoscią?? Powiedzmy, że poczuje(sz) się w obowiązku; podejdziesz do gościa. Stanowczy ton, ze ma ją zostawic i te pe. A jeśli zacznie na Ciebie bluzgać, popychać cie - ogólem znieważac, to co - usiądziesz potulnie i udasz, ze nic sie nie dzieje??

Myślę że kierujesz ten problem pod złym adresem.
O ile wiem to Adam dobrze sobie radzi z rozwiązywaniem takich problemów.
O ile wiem bez użycia siły.
  • 0

budo_corleone
  • Użytkownik
  • PipPip
  • 71 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Gdynia

Napisano Ponad rok temu

Re: A moze nie tędy droga...?
nie kierowałem ani tego problemu, ani też całego postu tylko do adama - a raczej do wszystkich.
  • 0

budo_batmanhq
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 642 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Zainteresowania:KB

Napisano Ponad rok temu

Re: A moze nie tędy droga...?
Autentyczna sytuacja :
6 Grudnia . Jade autobusem , wsiada jakis 2 *ziomków* nie wiem czy pijani czy nacpani ale od wejścia drą ryje . Cytat : "wypier***ac robic miejsce POSŁOM ( lol ) " i "Mikołaj to skurwys*** " no i tak jadą i burzą do wszystkich .
Z przodu autobusu wstał jeden kolega , z tyłu drugi i się zaczeło ... :) .
Powiem tylko tyle , że nietykalnosc tych POSŁÓW zostala naruszona a na nastepnym przystanku wypadli .

czy moze dasz mu kilka drobniaków, zeby sie odczepił (kolejne poniżenie wlasnej osoby)?

Za Chiny ludowe żadnych drobnych .
  • 0

budo_diriz
  • Użytkownik
  • PipPipPip
  • 348 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna

Napisano Ponad rok temu

Re: A moze nie tędy droga...?
haha no zastanawiam sie czasami co kieruje ludzmi ktorzy robia tego typu zamieszanie w srodkach transportu publicznego - ja rozumiem, frustracja, alkohol, narkotyki, mlodzienczy wiek, ale zeby robic z siebie takiego pojebanca? 8O
  • 0


Użytkownicy przeglądający ten temat: 2

0 użytkowników, 2 gości, 0 anonimowych

Ikona FaceBook

10 następnych tematów

Plany treningowe i dietetyczne
 

Forum: 2002 : 2003 : 2004 : 2005 : 2006 : 2007 : 2008 : 2009 : 2010 : 2011 : 2012 : 2013 : 2014 : 2015 : 2016 : 2017 : 2018 : 2019 : 2020 : 2021 : 2022 : 2023 : 2024