Nie jestem rasistą, ale powinniśmy się bronić przed napływem cudzoziemców...
co proponujesz?
Dziwię się, że od kilku miesięcy naprawdę rzadko widzę już rasowego dresa. Co prawda miałem u siebie na osiedlu flagowe postacie, które czasem mnie po prostu rozwalały (w wakacje szedłem o świcie na budowę i spotkałem popularnego w całej okolicy Kazika, który chwalił się, że wczoraj walnął w kipę i tak chodzi do tej pory). Debata na temat skradzionych rzeczy na klatce (Memek se skroił em pe trzy to teraz myśli, że jest szlachcic, albo tradycyjne już pytania: kto chce kupić bluzę?; jaką?; jeszcze nie wiem, bo dziś żadnej nie ukradłem)Także u mnie powoli gatunek wymiera i zastępują go 'rapery', którzy powolutku szerokie spodnie flavy (tak to się pisze?) zamieniają na dresiki flavy. Whatever, szczerze powiedziawszy nic mnie oni nie obchodzą, byleby w tych maluchach ciszej puszczali 'masz stajla'. Kiedyś jednak nie dawali spać, ładując wszelkie odżywki na ławeczkach za moim blokiem. Siedzieli tam codziennie do samego rana. O ile chłopaków jeszcze można strawić, to jednak nie czaję tych przykrych dziewczyn, które narzucą na siebie DEKORAL i śmichrają się na głos z tekstu- patrz kurwa na tego, chyba będe miał zaraz nowy telefon!, albo hardkorowego zdania, które raz mnie rozwaliło- jest szansa zaruchać szympansa. Jaki mają w tym cel i czym im imponują panowie od rymowanek, tego chyba nigdy nie zrozumiem.
A jeśli chodzi o temat cudzoziemców. Co roku obserwuję we Frankfurcie coraz częstszy napływ turków, którzy chodzą po ulicach upoceni grupami, zaś kilka metrów za nimi żony w tych swoich kilogramach szmat i ciuchów z gromadką 7 dzieciaków, w tym trójeczki na grzbiecie matki i jednym egzemplarzu 'w drodze'. Spora ilość pracuje i naprawdę uczciwie zarabia na życie, utrzymując to swoje wesołe stado. Jednak spora część, to zwykłe nieroby, którzy niczym nasi rodzimi chłopcy siedzą na murze i rozmawiają o tym, jak im ciężko. W niemczech jest jakieś głupie prawo, że spory procent od podatków idzie właśnie na emigrantów, którzy z tego, co mi mówili bliscy potrafią spokojnie z tego wyżyć. A im więcej turów-nierobów, tym więcej kasy potrzeba na nich wykładać. W ostatnie wakacje zauważyłem, że turki zajęły spore dzielnice, które teraz przepełnione są wrzeszczącymi dzieciakami, większą ilością tureckich blokersów, unoszącym się zapachem jakiś ostrych potraw i przygrywającym z okien domów panjabim mc. Panowie czują się już jak u siebie i co rusz sąsiadki wygadują, że temu i tamtemu zabrali 'najki' (puścili biedaka prawie na waleta do domu).
Sporo jest racji w niektórych wypowiedziach nt. bronienia się przed napływem cudzoziemców. W sumie to nie jest normalne, żeby na obcej ziemi emigranci, którzy kilka lat temu siedzieli cichutko i zachowywali się, jak każdy, normalny obywatel, teraz siali postrach i narzucali swoje zasady.