marp nie chce mi sie czytac calego watku, ale nie sadze zebys mial racje, dywagujac czym byl boks, a czym jest karate. Cwiczylem jedno i drugie.
Generalnie zgadzam się z Marpem i nie wydaje mi się, żeby to co napisałeś Puchatku pozostawało w jakiejś jaskrawej sprzeczności z jego zdaniem.
Ponadto w tej dyskusji naprawdę dość istotne jest także to, jakie karate się poznało i jak długo się je ćwiczyło.
Dlatego obszar merytoryczny chciałem zawęzić do okinawańskich stylów (wyminiłem je na początku), a są to style, które zgłębia się latami żeby coś z nich skumać...
Wyzszosc ciosu bokserskiego nie polega na tym, ze jest mocniejszy, czy bardziej precyzyjny etc., bo to roznie bywa. Wyzszosc boksu polega na tym, ze jak nie trafisz, co nie jest az takie trudne, to ze wzgledu (niezaleznie, czy jestes w rekawicach, czy nie), jestes jako tako kryty, czego absolutnie nie ma w karate.
Bardzo dobry argument.
Dlatego dzis wielu z polskiej czolowki z karate odrabia lekcje... z boksu. Dlatego niezaleznie od tego, czy uderzasz w gardlo, czy nie, lepiej miec wlasny leb wzglednie kryty i byc gotowym do ponowienia akcji.
Zgoda, że łeb lepiej mieć zakryty. Jednak moje osobiste doświadczenia wskazują, że bardzo precyzyjny cios (a do takich należy cios prosty w szyję) łatwiej jest wykonać na sposób karatecki. Dalego, że gyaku-tsuki jest techniką "krótszą", wykonywana ze stabilniejszej pozycji i nie angażuje w tak dużym stopniu skrętowego ruchu całego ciała - krótko mówiąc łatwiej nim precyzyjnie "przycelować" w dany punkt (np. w krtań).
(Mogę być w błędzie bo nie ukrywam, że w ćwiczeniu karate mam o wiele dłuższy staż niż w ćwiczeniu boksu, czym można wytłumaczyć to, że większą precyzję osiągam właśnie przy tsuki.)
Druga sprawa - cios bokserski z założenia nie jest ciosem w szyję - bokser trzyma brodę nisko opuszczoną uniemożliwiając takie uderzenie, ale jeśli spróbujemy trafić tsuki w szyję kogoś kto "po boksersku" trzyma głowę, to też będzie to skazane na niepowodzenie. (Trafimy w zasłaniającą szyję brodę.)
Założeniem tsuki jest to, aby po bloku, zadać z bliska szybki i mocny cios w sciśle określony punkt, zaskakując nim przeciwnika. Żadko kiedy napastnik w takiej sytuacji będzie trzymał bokserską gardę i czujnie opuszczony podbródek (no chyba, że to będzie bokser, gotowy do walki), zatem precyzja tsuki może być tu decydująca.
Podsumowując do ciosu w szyję lub ciosu nasadą dłoni w podbródek od dołu, w bliskim dystansie, wybrałbym gyaku-tsuki. Jeśli to by nie wyszło i starcie trzeba by kontynuować - to już trzeba by chyba przejść na bokserski sposób wyprowadzania ciosów (względnie chwytać i przewracać, jeśli napastnik byłby akurat sam).
Chodzi o to, ze metodycznie boks jest zdecydowanie w przodzie. Chodzi o to, ze kazde zajecia w boksie od poczatku posuwaja Cie do tzw. zaplanowanego przodu, zaplanowany jest kazdy szczegol i ruch, a w karate dziala sie na zasadzie, ze adepci powinni ladnie opanowac tsuki i uklony, a reszta moze sie wyloni, albo i nie. A jak opnauja tsuki i wejdzie im to w krew, to okaze sie... ze w obliczu zawodow, czy samoobrony, trzeba o tym szybciutko zapomniec, co jest szalenie trudne.
Zależy, jakie karate!!! :wink:
W koncu boks jest wytworem nauki, jak europejska szermierka. Karate systemem rytualnym, generalnie nie znoszacym reinterpretacji.
Historia rozwoju karate na Okinawie wskazuje raczej na coś zgoła innego. Mnóstwo tam reinterpretacji.
Generalnie okinawańskie style to takie raczej "kombaty" obliczone na realia, w których twój przeciwnik może mieć przy sobie nóż, lub pałkę, a jeśli coś trenował, to raczej ju-jitsu lub karate, niż boks...
Między innymi dlatego uważam, że karatecy i bokserzy mogą się sporo od siebie nawzajem nauczyć.
Pozdrawiam