No to moje 5 groszy...
Zeszły rok, letnia pora, godziny popołudniowe.
Jestem z Córką (lat 5) i przyjacielem (osoba z racji wykonywango zawodu posiadająca broń palną) na spacerze w pobliskim parku. Córka bawi się piłką do tenisa. W pewnym momencie przybiega do Nas sympatyczny piesek rasy doberman, który na widok piłki skacze jak dziki i wyraźnie ma na nią ochotę. Pies bez kagańca, obroży i właściciela w zasięgu wzroku. Doberman widać, iż chce się bawić, kojarząc małą piłkę z zabawą. Córka nie boi się psów, gdyż sami mamy w domu psa i jest oswojona z nimi, bawiąc się z Naszym, a także z psami znajomych. W pewnym momencie pies zaczyna ostrzej reagować i skacze na nią, warcząc i szczekając. Córka przestraszona (to dość spory pies) przytula piłkę do siebie, a pies skacze na nią próbując ją wyszarpnąć. Kopniakami odganiam wraz z przyjacelem psa, który na buzi mojej Córki pozostawia ślady pazurów, nie żeby jakieś wielkie, ale jednak krwawe. Psa nie skopaliśmy, ale po prostu odgoniliśmy. Chciał się po prostu bawić i nie było potrzeby używania siły większej niż zastosowana.
Na to przychodzi właściciel psa, który od razu do Nas "z twarzą" iż maltretuję jego pociechę. Próbuję wytłumaczyć grzecznie, iż pies trochę za impulsywnie reagował i podrapał mi dziecko. Pan nadal pomstuje na moje esesmańskie podejście, wyzywając mnie, Córkę i przyjaciela od wszelkich znanych mu wyzwisk. Widząc dalszą rozmowę za bezcelową, biorę Córkę za rękę i odchodzimy i w tym momencie, właściciel psa rzuca komendę BIERZ...
Odwracam się, a pies na pełnym gazie pędzi do Nas. Odległość dwudziestu paru metrów dla takiego psa to pestka, więc w sekundy znalazł się przy Nas, tym razem wykazująć chęć atakowania, a nie zabawy. Obnażone kły, zjezona sierść. Chowam Córkę za siebie, a w tym czasie przyjaciel wyciąga broń osobistą i oddaje dwa strzały do psa, który był już przy Nas. Pies przyjął pierwszy strzał na plecy, a drugi w tylną część i padł praktycznie u Naszych stóp. Przedśmiertne drgawki i pies zdechł. Szkoda psa, bo piękny był. Podbiega do Nas właściciel i gdyby nie fakt, iż użyta była broń, widać iż rzuciłby się na Nas z pięściami. Krzyki, pretensje i stwierdzenie właściciela, że pies chciał się bawić, a on Nas chciał tylko nastraszyć... Dalej było wezwanie patrolu, rozmowa i zakończenie sprawy, czego mi się nie chce opisywać.
W domu okazało się, iż poza podrapaną twarzą, Córka ma lekkie ugryzienie na ręku (płytkie, ale do krwi), a także poszarpaną lekko bluzę.
Od tej pory Córka boi się dużych psów. Na buzi nie ma blizn (całe szczęście). Będąc w parku i widząc dużego psa ucieka do mnie i się po prostu boi. Na biegające psy ja teraz zawsze reaguje agresywnie.
Pies tylko podrapał Córkę, a co by było gdyby w ramach zabawy rany okazały się brutalniejsze?
Właściciele psów powinni wiedzieć, że smycz i obroża służy do tego, by prowadzić na niej psa. Nawet najbardziej spokojny pies, chcąc się bawić, może poranić dziecko. Żaden normalny człowiek nie pozostawi bez reakcji sytuację, gdy pies skacze na dziecko, drapiąc pazurami twarz.
Brak wyobraźni właścicieli jest przyczyną takich przykrych wypadków. Pies zginął niepotrzebnie, Córka miała rany na buzi, przyjaciel czuł się podle (sam ma psa i bardzo go kocha).
Praktycznie, żałowałem potem, iż właściciela psa nie pociągnęliśmy do odpowiedzialności. Minął jakiś czas, a w tymże parku widzę go, tym razem z owczarkiem niemieckim, który też bez smyczy, obroży i kagańca swobodnie biega z innymi psami.
Może ktoś powiedzieć, że jestem chamem, bo kopałem psa, a mój przyjaciel to szuja bo go zastrzelił. Ale wierzcie mi, że większość ludzi zrobiłaby to samo, mając na uwadze bezpieczeństwo własne, a przede wszystkim swojego dziecka.
Chyba, że obrońcy luźno biegających piesków mają tutaj "złoty środek" na powyższą sytuację...
Nie chodzić do parków, a może po prostu nakładać kilkutysięczne kary na tych, którzy swobodnie puszczają psy? Bo psów szkoda....
I jeszcze na koniec taka uwaga...
Morfeusz76 podał, iż z psami i dzieckiem była starsza Pani. Nie chcę nikogo tutaj obrazić, ale jeżeli psy były małe, a jednak jeden z nich "zerwał się ze smyczy", to chyba coś nie tak. Albo bierzemy na spacer dziecko którym się zajmujemy, albo bierzemy psy, zwłaszcza gdy prowadzący jest starszą osobą, którego reakcje są wolniejsze, a i kondycja nie za dobra. Starsi ludzie nie mając sił, są prowadzeni często przez psa, a nie odwrotnie. Tutaj były "małe kundelki" ale jednak na tyle sprawne i silne, iż jeden z nich się zerwał. Jasne, mały pies wielkiej krzywdy dorosłemu nie zrobi, ale dziecku które nie potrafi się bronić i nie ma odruchów osłaniania twarzy i szyi? Poza tym, pojęcie mały pies... Miałem kiedyś wspaniałego psa - teriera niemieckiego (JagdTerier), w kłebie miał może ponad 40 cm raptem, ale spokojnie na swoich długich w stosunku do ciała łapach, potrafił skoczyć z miejsca na stół o wysokosci 110 cm, chcąc ściągnąć ze stołu jakiś smakołyk pod moją nieobecność w domu. 110 cm to wzrost dziecka 5-7 letniego...
No i na koniec mojej długiej wypowiedzi
chciałem skomentować słowa kolegi Bulteriera.
idę z psem na smyczy i słyszę jak jakaś baba krzyczy z 50 m - dlaczego ten pies nie ma kagańca, krzyczy na psa który nawet na nią nie patrzy. Można zwariować i znienawidzić ludzi.
Rozumiem, że dajesz 100 % pewność, ręcząc za swojego psa, iż chodząc bez kagańca, na smyczy, nie wyrwie Ci się z dłoni?
A założyleś, że ta "baba" może została pogryziona przez psa, który też był na smyczy, bez kagańca i się po prostu wyrwał?
Ciekawe dlaczego dziecko się bało- pewnie dlatego że nigdy nie było socjalizowane ze zwierzętami, albo od urodzenia słyszy-"piesek Cię zje".
Widać, iż nie masz dzieci. Socjalizowane ze zwierzętami? Człowieku, pomyśl zanim coś napiszesz. Ludzie żyją ze zwierzętami i mają prawidłowe odruchy na widok dużego psa, który jest nieznany i ma niewiadomo jakie przesłanki. A dziecko jest dziecko. Boi się ciemnego pokoju, wampirów, potworów i zwierząt. Poczytaj sobie kilka książek o psychologii dzieci, ich zachowaniach, reakcjach obronnych i przyczynach lękowych, a potem dopiero pisz jakieś słowa, a nie rzucaj prostackimi stwierdzeniami.
I do kolegi Wosia.
...15 kg kundelka który biegnie ogólnie w naszym kierunku... Wosiu
Moja kilkuletnia Córka waży trochę ponad 23 kilogramy. Uważasz, iż różnica 8 kilogramów stawia ją na pozycji wygranej w konfrontacji z psem ważącym 15 kilogramów? Daj spokój...
to zwyczajny kundel o tej wadze lub mniejszy może chwycić najwyżej za łydkę i nie będzie w stanie nawet przegryźć dżinsów ... Wosiu
Zwłaszcza latem, gdy dziecko jest ubrane w lekkie ubranie, najczęściej mając odkryte nogi?
Chłopie, trochę wyobraźni, a nie pierdół... A jeżeli zamiast jeansów, na nogach dorosłego będą lekkie spodnie, chociażby kroju garnituru? Zauważ, iż jeans jest specyficznym, gęsto tkanym i grubą nicią materiałem. Poza tym, wybacz, ale jakoś nie bawi mnie fakt, iż piesek może mnie "chwycić najwyżej za łydkę" i jakoś mnie by to nie cieszyło.
Ludzie, myślcie co piszecie, a nie rzucajcie pierdołami...