Strach !!!!!!
Napisano Ponad rok temu
To ktore sa najleprze nie mnie oceniac.
Dla tych ktorzy nie maja czasu na lektore Zolnierza Polskiego,przytaczam jeszcze dwie wypowiedzi.
Pplk.Leszek Drewniak-byly zastepca d-cy ds.szkolenia jednostki GROM:
"Atutami komandosow sa umiejetnosci poslugiwania sie roznego rodzaju bronia.(...)Walka wrecz stanowi dla nich umiejetnosc dodatkowa.Przydaje sie bo trening walki wrecz wplywa korzystnie na przygotowanie kondycyjne i psychiczne zolnierza.Poza tym znajomosc techniki walki moze byc wykorzystywana w operacjach antyterrorystycznych,chocby do obezwladniania histeryzujacego czlowieka,przeszkadzajacego w dzialaniu."
Mjr.Aleksander Kisten.Oficer rezerwy SPECNAZ i GRUPY "A"(Alfa)
"Podczas akcji w Afganistanie i w innych zakatkach swiata znajomosc bojowych systemow walki-w tym walki wrecz-uratowala mi zycie.Przydawala sie tez do cichego zdejmowania wartownika oraz podczas starcia z przeciwnikiem w kontakcie bezposrednim;zwlaszcza w niewielkich pomieszczeniach,korytarzu czy ziemiance.Nie chodzilo tu o znajomosc kilku podrecznikow sztuk walki i roznych wariantow tego samego np.chwytu.ale o zastosowanie kilku sprawdzonych sposobow obezwladniania przeciwnika i jego calkowitej eliminacji.Nie wyobrazam sobie,by komandos nie mial takich umiejetnosci."
I to na Tyle w tym temacie.Jak widac nie tylko ja uwazam za sensowne nauczanie systemow walki wrecz w jednostkach specjalnych.
Napisano Ponad rok temu
A co to Rosjanie nie mają broni wytłumionej? Zdejmowanie wartownika - nóż - najbardziej typowe. A więc - walka bronią. Dziwne - ale możliwe.
Tak czy inaczej sądzę - że to kompletny margines.
"niewielkich pomieszczeniach,korytarzu czy ziemiance"
I przeciwnik miał gołe ręce i mówił "dawaj stary 3 x po 3 minuty - boks"... Dziwne. "Dobra chłopaki - karabiny i granaty zostawiamy przed wejściem - dalej już jedziemy wręcz..." :wink:
A od czego NOZ (o ile w ogóle).
W SZKOLENIU 100% racji, w akcji - nierealne.
Napisano Ponad rok temu
Pozdrawiam
Napisano Ponad rok temu
Dla mnie autorytetem są Amerykanie i głoszą oni zgoła CO INNEGO ("Walka wręcz kondycja, esprit de corps, misje pokojowe" - tyle). Wiesz jakoś bardziej ufam publikacjom USA i ROZUMOWI - niż opowiastkom...
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
"Na podstawie wielu artykułów prasowych, telewizyjnych audycji oraz filmów można wysnuć wniosek, że przygotowanie do walki wręcz jest jednym z podstawowych przedmiotów w szkoleniu pododdziałów specjalnych na całym świecie. Dalej logicznie myśląc nasuwa się stwierdzenie, że walki wręcz we współczesnych wojnach są często spotykanym zjawiskiem. W każdym razie, dokładnie tak sądzą młodzi zwolennicy sztuk walki, którzy na szczęście nie brali udziału w prawdziwej wojnie, ale oglądali mnóstwo filmów wojennych zachodniej, wschodniej i rosyjskiej produkcji. Większość z nich jest przekonana, że znają całą prawdę o wojnie.
Zapoznajmy się teraz ze zdaniem człowieka, który poznał wojnę nie z telewizora czy kinowego ekranu, a w rzeczywistości. Aleksy Pietrenko (imię i nazwisko zmienione), jako porucznik rosyjskich wojsk powietrzno-desantowych walczył w Czeczenii przeciwko partyzantom Dudajewa przez kilka miesięcy. Znając Aleksego jako fanatyka sztuk walki, wypytywałem go, jakie zastosowanie znalazła wojskowa metoda walki wręcz podczas ostatniej wojny.
Systematycznie trenować Aleksy zaczął w czasie nauki w Riazańskiej Oficerskiej Szkole Wojsk Powietrzno-Desantowych, do której wstąpił zaraz po ukończeniu szkoły średniej. Warunki dla treningu miał tam wspaniałe - specjalnie urządzone sale treningowe, place ćwiczeń, niezbędne przybory, wykwalifikowani instruktorzy, podręczniki i filmy wideo, mnóstwo sparring partnerów. Lepsze warunki trudno sobie wyobrazić. Spadochroniarska odmiana walki wręcz w Riazaniu to połączenie uderzeń karate z rzutami i chwytami sambo. Do tego technika walki na broń białą (nożem, łopatką, karabinkiem z nasadzonym bagnetem), a także zasady rewidowania, wiązania i konwojowania jeńca.
Wytężony, systematyczny trening przyniósł rezultaty. Aleksy dwa razy brał udział w wojskowych zawodach walki wręcz i za każdym razem zdobywał medale. Oprócz tego w czasie nauki dwa razy musiał zastosować swoje umiejętności dla samoobrony na ulicy. W obydwu wypadkach bronił się gołymi rękami przeciwko uzbrojonym w noże napastnikom, ale to napadający będą go długo wspominać.
Do czasu wyjazdu do Czeczenii Aleksy był święcie przekonany, że bez dobrego przygotowania do walki wręcz żołnierz na wojnie nie da sobie rady. Tym bardziej, że wykładowcy w szkole oficerskiej ciągle powoływali się na doświadczenia II Wojny Światowej oraz wojny w Afganistanie. Według nich, żołnierzom podczas tych wojen często przychodziło walczyć z wrogiem rękami, nogami, podręcznymi przedmiotami, bronią białą.
Jednak w Czeczenii było inaczej. Już po pierwszym tygodniu zaciętych walk z partyzantami Dudajewa, Aleksy zrozumiał, że sztuka walki wręcz tutaj wcale mu się nie przyda. Kiedy obie wojujące strony są uzbrojone po zęby w najnowszą broń strzelecką, artyleryjską i rakietową, gdy z obydwu stron grasują snajperzy, wszystkie rozmowy o walce wręcz są po prostu śmieszne. Oczywiście, teoretycznie możliwość takich pojedynków istnieje, ale tylko w teorii. Po pierwsze, jaki dureń podpuści Cię do siebie na odległość wyciągniętej ręki? Po drugie, trzeba być absolutnym idiotą, aby mając w rękach załadowany karabinek lub granatnik iść do walki wręcz.
To tylko w reklamowych filmach spadochroniarz lub żołnierz oddziałów specjalnych, wskoczywszy do pomieszczenia przez okno, demonstracyjnie odrzuca swoją broń i zaczyna zwalać z nóg wszystkich "wrogów" naokoło potężnymi ciosami rąk i nóg. Jednak takie przedstawienia są tak dalekie od prawdy, jak Księżyc od Ziemi. "Czyszczenie" domów mieszkalnych z partyzantów w stolicy Czeczenii przebiegała według bardziej prozaicznej metody. Najpierw w okno lub otwór drzwi strzelano z granatnika (lub wrzucano do wewnątrz granat ręczny), potem wszystkie zakamarki obficie "polewano ołowiem" z AKMS-ów, i jeśli komuś wydawało się, że w pomieszczeniu coś się jeszcze rusza, całą procedurę powtarzano od początku.
Ktoś może twierdzić, że bez walki wręcz (według niego) nie sposób się obejść wtedy, gdy skończy się amunicja i wróg to zrozumie. Oczywiście, na wojnie wszystko jest możliwe. Jednak należy zawsze uzupełniać jednostkę ognia we właściwym czasie, bo inaczej wróg zrobi z Ciebie sito, sam pozostając poza zasięgiem Twoich rąk, nóg, a nawet rzutu nożem. Nie pomogą wtedy żadne tajemnicze metody "oszukańczych uników", balansowania ciałem. Aleksy uważa, że metody te (a istnieje wiele ich odmian) są mało przydatne. Rzecz w tym, że dla opanowania tej techniki należy długo trenować. Ale to tylko połowa problemu. Druga, przy czym gorsza, to ta, że do ciebie strzelają nie pojedynczymi wystrzałami z pistoletu, a walą seriami z karabinu maszynowego lub karabinka, przy czym wśród czeczeńskich partyzantów nie ma zezowatych. W tej sytuacji szansa ocalenia jest jednakowa dla tego, kto umie stosować uniki, jak i dla tego, kto nigdy o nich nie słyszał. Przecież nie na darmo we wszystkich cywilizowanych krajach zamiast uczyć uników, wyposaża się żołnierzy w lekkie, ale bardzo wytrzymałe kamizelki kuloodporne i hełmy. Dodajmy do tego buty wytrzymujące wybuch miny i umundurowanie z kuloodpornych materiałów typu kevlaru. Pozostaje tylko zazdrościć, ponieważ kamizelki kuloodporne rosyjskiej produkcji ważą tyle co zbroja średniowiecznego rycerza.
(Uwaga na marginesie - wielu ludzi mających blade pojęcie o działaniu broni palnej, usiłuje bezkrytycznie powielać metody skuteczne w minionych wiekach, stosowane przeciwko broni na proch czarny (dymny), gdy od naciśnięcia na spust do wystrzału upływało trochę czasu, np. w przypadku stosunkowo nowoczesnego pistoletu kapiszonowego (z którego miałem okazję strzelać) ok. 1 sekundy, co dawało szansę na wykonanie skutecznego uniku, lub nawet rozbrojenia strzelca. Dzisiejsza broń palna w większości wypadków nie daje szansy nawet arcymistrzowi sztuk walki. Przyp. tłum.)
Wojna w Czeczenii wykazała, że znajomość walki wręcz zachowuje swoje znaczenie dla pododdziałów dywersyjno - rozpoznawczych. Ale i tam stosowana jest praktycznie bardzo rzadko, przy "chwytaniu języka". Przy prawidłowym planowaniu i właściwym wykonaniu akcji bojowej umiejętność walki wręcz nie jest potrzebna nawet pododdziałom specjalnym. To co wcześniej wykonywano rękami, dzisiaj robi się z pomocą cichostrzelnej broni, nylonowej pętli, strzykawką ze środkiem usypiającym natychmiastowego działania.
Odpowiadając na pytanie, w jakich dziedzinach życia sztuki walki mogą nadal być przydatne, Aleksy wymienił produkcję filmów przygodowych, samoobronę spokojnych obywateli przed chuliganami i bandytami, a także specjalne pododdziały milicji i służb bezpieczeństwa. Jednak zaraz dodał, że skoro w miarę upływu czasu rośnie "siła ognia" tak grup przestępczych, jak i pojedynczych przestępców, znaczenie znajomości techniki walki wręcz w działaniach organów bezpieczeństwa publicznego będzie malało.
Pomimo powyższych rozważań, walka wręcz będzie w przyszłości nadal jednym z filarów wychowania fizycznego w armii rosyjskiej i armiach innych państw. I nie chodzi wcale o to, że istnieje teoretyczna możliwość zastosowania jej podczas wojny. Po prostu systematyczne, fachowo prowadzone zajęcia z walki wręcz, wyrabiają u ćwiczących takie cechy charakteru, które są na wojnie niezbędne. To jest siłę i wytrzymałość, gibkość i szybkość reakcji, odwagę i spryt. Także wysokie morale, pozwalające zachować zimną krew w warunkach śmiertelnego niebezpieczeństwa. Znajomość psychicznej podbudowy sportów walki pozwala powrócić do równowagi psychicznej po bitwie, bez tradycyjnych frontowych "stu gram" (faktycznie przekształcających się w litry), za pomocą metod psychotechnicznych, takich jak np. medytacje, mantry, modlitwy, autohipnoza. Oprócz tego zajęcia z walki wręcz pod kierunkiem wykwalifikowanego instruktora są przecież pasjonującym sposobem spędzania wolnego czasu. Na koniec chłopcom, którzy odbyli zasadniczą służbę wojskową w desancie, piechocie morskiej, wojskach obrony pogranicza byłoby wstyd nie umieć bronić się przed chuliganami po wyjściu do cywila.
Co się tyczy zagadnienia, jaki styl sztuk walki powinien być nauczany w armii, to toczą się spory wśród wojskowych (i nie tylko) specjalistów. Od czasu do czasu odpryski tej dyskusji przebijają się na łamy prasy. Jest oczywiste, że "wziąć pod siebie" całość systemu nauczania walki wręcz w wojsku i co się z tym wiąże w organizacjach paramilitarnych chciałby każdy. Bo to i pieniądze i prestiż i wreszcie sposób na "pognębienie" konkurencji. Wybór stylów i kierunków jest dzisiaj bardzo duży. To praktyczne sambo, "K 0", UNIBOS Miedwiediewa, "rosyjski styl" A. Kadocznikowa, szkoła "Czoj" w interpretacji Smirnowa, szkoła "Zen" Kasjanowa i cały szereg innych, mniej popularnych. Jednak żadnemu z nich to się nie udaje.
Aleksy uważa, że w niezawodowej rosyjskiej armii, nawet w elitarnych jednostkach, style sztuk walki o których była mowa nie mają racji bytu. Jest to spowodowane tym, że konserwatywny organizm armii nie toleruje żadnej sztuki, z ze sztuką walki włącznie. Są one po prostu tam nikomu teraz niepotrzebne, za wyjątkiem nielicznych entuzjastów.
Dzisiaj najbardziej możliwy do przyjęcia styl walki wręcz (nauczania sztuk walki) dla rosyjskiej armii powinien być prosty, przy czym skuteczny, a pozbawiony wszelkiej komplikacji. Z tego co jest, najbardziej "podchodzi" boks tajlandzki, z włączeniem uderzeń zabronionych w sporcie, jak szturchnięcia palcami w oczy i uderzenia stopą w pachwinę, a także najprostszych rzutów, bolesnych i duszących chwytów bojowego sambo. Twórcze podejście pozwala z pomocą niewielkiej ilości opanowanych uderzeń tajlandzkiego boksu oraz chwytów sambo, prowadzić walkę wręcz stojąc, siedząc, leżąc, z bronią (białą), a także przeciwko uzbrojonemu przeciwnikowi.
Przeplatając szybkie walki treningowe, prowadzone metodą "full contact" (przy obowiązkowym stosowaniu ochraniaczy i ograniczeniu stref uderzeń) z powolnymi (bez ochraniaczy i zabronionych miejsc), można stosunkowo szybko (za 6 do 8 miesięcy) nauczyć młodego żołnierza walki wręcz, a nawet rozwinąć u niego najważniejsze cechy bojownika - umiejętność przyjęcia ciosu, wytrzymania bólu, orientowania się w sytuacji podczas walki. Tylko prosty, nieskomplikowany, bez pretensji do najwyższej skuteczności styl walki wręcz, pozwalający na dużą improwizację i dowolność w czasie pojedynku najlepiej nadaje się dla armii rosyjskiej (a także wszystkich armii post radzieckich).
Opowiadając o wojnie w Czeczenii, Aleksy poruszył jeszcze jeden bolesny problem. Jak wiadomo, po wojnie w Wietnamie amerykańscy lekarze odkryli poważne naruszenia zdrowia psychicznego u olbrzymiej ilości walczących tam żołnierzy. Popularnie mówiąc wielu weteranów wojny zwariowało. Część z nich zostało nałogowymi alkoholikami, wielu doprowadziło się do śmierci narkotykami, inni popełnili samobójstwo. Byli i tacy, którzy zaczęli grabić, zabijać i gwałcić, znajdując w tym swojego rodzaju narkotyk. Amerykańska prasa nazwała to "wietnamskim syndromem". Po wojnie w Afganistanie o identycznych problemach pisała także rosyjska prasa. Jakie są przyczyny tego zjawiska i jak jemu zapobiegać?
Aleksy uważa, że jedną z podstawowych cech psychiki zawodowego żołnierza, jest jego emocjonalna równowaga, zimna krew, swojego rodzaju brak wrażliwości. Nawiasem mówiąc zarówno w Wietnamie jak i w Afganistanie walczyli głównie młodzi żołnierze służby zasadniczej, w większości emocjonalnie jeszcze niedojrzali, co jest cechą młodzieży. Okrucieństwo wojny, nienawiść do wroga, chęć zemsty za poległych przyjaciół, często doprowadzała ich do odczuwania przyjemności po zabiciu wroga. I czym więcej zabijali, tym bardziej byli nienasyceni. Zabijanie przekształciło się w rodzaj narkotyku. W Czeczeni do tego narkotyku przywykło bardzo wielu. Następstwa nie każą długo na siebie czekać, pośród nich koszmarne sny po nocach to tylko te najłagodniejsze objawy.
Uniknąć następstw takiego typu można tylko jedną metodą - wyłączyć uczucia, emocje. Oczywiście w pełni oswobodzić się od nich nie można, ale zmniejszenie ich negatywnego oddziaływania na psychikę do bezpiecznego minimum jest realne. Dobrą metodą są seanse medytacji, autohipnozy, modlitwy. A także, oczywiście treningowe walki wręcz "full contact". W trakcie medytacji koniecznie trzeba sobie dogłębnie uświadomić, że zabijasz wroga nie dla swojej przyjemności, nie dla krwawej zemsty, a wypełniasz tylko obowiązek żołnierza, walcząc za swoją Ojczyznę. Nie wolno się litować nad wrogiem, ale sadyzm w stosunku do niego nigdy nikomu nie przyniósł pożytku. Optymalne uczucie w walce, to jednakowe traktowanie wroga i siebie. Litować się nad sobą nie wolno w żadnym wypadku, bowiem wywołuje to bojaźń o swoje życie. A strach krępuje działania żołnierza.
Zasadniczy cel treningowych pojedynków "full contact" to nauczyć się "przełączać psychikę" w neutralne położenie, spokojnie znosić silny ból, nie obrażając się na przeciwnika. Przecież jeśli pozwoliłeś się boleśnie uderzyć - winien jesteś tylko Ty. Nie umiesz się bronić, unikać ciosów, schodzić z linii ataku przeciwnika. Wielu młodych nowicjuszy po bolesnym ciosie partnera traci równowagę psychiczną, wpada w histerię, myśli tylko o tym, aby się okrutnie zemścić. Są to charakterystyczne reakcje niedoświadczonego adepta sztuk walki, który do tego charakteryzuje się niskim stopniem kultury osobistej . Doświadczony zawodnik po otrzymaniu bolesnego ciosu, na odwrót, staje się bardziej uważnym, lepiej walczy. Dokładnie takich reakcji należy się nauczyć, aby i w prawdziwej walce uratować życie i wykonać swoje zadanie bojowe.
Siergiej Nowikow
tłum. Jan Cieciński
(KEMPO nr. 5/95) "
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
Napisano Ponad rok temu
No to pewnie tez uwierzyles Amerykanom jaka to straszna bronia masowej zaglady dysponuje Irak...Gratuluje samodzielnego myslenia :wink:
Ehh - INNY kaliber... Nie moja działka.
Napisano Ponad rok temu
A poza tym to taki Drewniak z GROMEM czy Kisten ze SPECNAZU tez na niejednej wojence byli.Wiec jak mowia ze cos jest czarne to ja w to wierze.A nie doszukuje sie bialych odcieni.
Pozdrawiam i dziekuje za ciekawa i rzeczowa dyskusje.
Napisano Ponad rok temu
Nie chce mi sie, ale latwo mozna znalezc autorytety, ktore to potwierdza.
K_P
Napisano Ponad rok temu
Z przytoczonego przez ciebie artykulu widac ze w gruncie rzeczy myslimy podobnie.Przeciez z opisanych przeze mnie cytatow wynika dokladnie to samo!umiejetnowsc walki wrecz jest potrzebna,przydatna.
Walka wręcz bez broni jest zbędna na wojnie. To wynika z tego tekstu. Potrzeba nie do używania - a do szkolenia - a to różnica.
Ale to nie oznacza ze taki zolnierz ma w konfrontacji z przeciwnikiem walczyc na piesci.Nie po to w wyszkolenie laduje sie kupe kasy zeby dal sie zabic tylko dlatego ze trafil na leprzego boksera.Zolnierz ma przede wszystkim wygrac(zabic) i od tego ma bron!!!
Przede wszystkim ma broń palną, w 1 / 10000 przypadków ma np. nóż - capiche? A dalej dopiero leży walka wręcz bez broni - tak to widzę.
Jak stracisz broń lub skończy się amunicja - to LEZYSZ- przeciwnik nie dopuści cię do zasięgu efektywnego - tylko odstrzeli ci dupsko :wink: :twisted: Tyle.
A poza tym to taki Drewniak z GROMEM czy Kisten ze SPECNAZU tez na niejednej wojence byli.Wiec jak mowia ze cos jest czarne to ja w to wierze.A nie doszukuje sie bialych odcieni.
Pozdrawiam i dziekuje za ciekawa i rzeczowa dyskusje.
Wielu mówi różne rzeczy bo np. sprzedają coś ... tak na marginesie.
Napisano Ponad rok temu
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
Dane są nadal aktualne ?
Proszę o odpowiedź, ponieważ zaczynam myśledz poważnie o Kravce .
Pozdrawiam serdecznie.
"Niech moc będzie z wami" :wink:
Napisano Ponad rok temu
MOżę ktoś to już mówił bo nie czytałem wszytkiego ale samej kravki nie wyniesiesz tak dużo jeżeli wcześniej czegoś nie ćwiczyłeś.Nie mówie że nic nie wyniesiesz ale nie masz tych "odruchów" zero techniki jesteś sztywny jak kłoda!! Ktoś kto idzie od razu na kravke to czeka go baaaardzo dużo pracy.Takie moje zdanieJestem ze szczecina jakby ktoś zechciałby mi pomóc, npo. wskazać klub. to bardzo proszę.
Napisano Ponad rok temu
Charlie! Czy Ty uważasz, że treningi KM u Roberta są 'lajtowe'? I po dłuższym trenowaniu w takim systemie i tak będzie lipa z kondycją? Bo mi sie wydaje wręcz przeciwnie.
Na pewno kondycja Ci się poprawi bo często wycisk jest. Prawda jest jednak taka że inne sekcje mają conajmniej 3 razy w tygodniu treningi a nie 2, a co za tym idzie _zawsze_ będą lepsi kondycyjnie.
Dlatego trzeba we własnym zakresie sobie radzić 8)
Z resztą dziś ide na boks, to będę miał porównanie.
gdzie ? i napisz jak było na priva
pzdr
charlie
Napisano Ponad rok temu
MOżę ktoś to już mówił bo nie czytałem wszytkiego ale samej kravki nie wyniesiesz tak dużo jeżeli wcześniej czegoś nie ćwiczyłeś.Nie mówie że nic nie wyniesiesz ale nie masz tych "odruchów" zero techniki jesteś sztywny jak kłoda!! Ktoś kto idzie od razu na kravke to czeka go baaaardzo dużo pracy.Takie moje zdanie
Zgadzam sie,najlepiej jest miec jakies podstawy.Na COMBAT do nas jak przychodza ludzie zupelnie zieloni,to ciezko jest im cokolwiek zalapac.Chociaz jest tez druga strona medalu.Kazdy system bazuje na specyficznych odruchach,i jezeli wczesniej sie cos trenowalo to niektore nawyki tak wchodza w krew ze pozniej ciezko sie ich pozbyc.
Pozdro
Napisano Ponad rok temu
Proszę o opinie na jaką sztukę walki powinienem się zapisać aby choc częściowo rozwiązać problemy, o których pisałem zakładając temat.
Z góry dzięki :wink:
Napisano Ponad rok temu
Wcześniej chodziłem kilka lat na karate i na boks. Nie wiem czy to wystarczy.
Proszę o opinie na jaką sztukę walki powinienem się zapisać aby choc częściowo rozwiązać problemy, o których pisałem zakładając temat.
Wiesz, najwiekszy problem w tym, ze nie ma idealnego rozwiazania dla Twojego problemu o czym mowa byla juz wielokrotnie... Wszystko bedzie zalezalo od sekcji, instruktora i jego poziomu szkolenia, Twojego podejscia itp. Ale pomysl moze o czyms, co w miare szybko przyniesie jakis wymierny postep i nauczy zachowani w realnych sytuacjach stresowych na ulicy...-->moze Krav Maga...(prosze bez zbednych komentarzy na temat wad KM ) a moze cos innego-rozejrzyj sie w okolicy, popytaj na forum swoich "ziomkow".. grunt to robic cos dla siebie takze zycze wytrwalosci i powodzenia... pzdr
Napisano Ponad rok temu
Wcześniej chodziłem kilka lat na karate i na boks. Nie wiem czy to wystarczy.
Proszę o opinie na jaką sztukę walki powinienem się zapisać aby choc częściowo rozwiązać problemy, o których pisałem zakładając temat.
Z góry dzięki :wink:
Kernel, moim zdaniem to ty nie sztuki walki potrzebujesz tylko psychoterapii
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych
10 następnych tematów
-
Nie umiem sie bic, trenuje sztuke walki
- Ponad rok temu
-
Napad
- Ponad rok temu
-
Nunchaku vs nóz
- Ponad rok temu
-
Panowie i Panie - potrzebna wasza opinia :|
- Ponad rok temu
-
solówka ;] -video-
- Ponad rok temu
-
Czy odkąd ćwiczycie SW, czujecie się bespieczniej na ulicy?
- Ponad rok temu
-
Zasady usuwania postow na przykladzie.
- Ponad rok temu
-
Sytacja w busie
- Ponad rok temu
-
Niesmialosc a ulica
- Ponad rok temu
-
Taksowki dla kobiet w Warszawie
- Ponad rok temu