Z poważniejszych rzeczy i sytuacji :wink:
Gdzies około 8 lat temu na obozie w Ełku na zajęcia z miejsca skoszarowania maszerowaliśy sobie w strojach organizacyjnych przez osiedle, którego kluczowym miejscem był sklep spożywczy. Jak to jest zazwyczaj w przyrodzie

, w okolicach wodopoju zawsze kręcą się różni osobnicy, tak i tam zawsze przebywało kilku panów, których głównym zajeciem było testowanie wyrobów miejscowych przetwórni owocowych oraz browarów.
Idziemy sobie więc taka mała grupką, a przed nami idzie nasz kolega zwany potocznie Godzillą (pozdrowienia dla Nowej Z.) a to z powodu facjaty, której widok nie mógł jakoś wzruszyć starszych Pań

.
Godzilla niosąc na ramieniu pokrowiec z bokkenem i jo zbliża się do grupki stojącej pod sklepem, nagle od grupki odrywa się Pan słusznego wzrostu, ładnie upstrzony tatuażami i z wyrazem twarzy, który upewnił nas, że cóś bedzie.....
Tubylec podszedł do Godzilli, zmierzył go od góry do dołu i nagle skrzekliwym głosem powiedział:
"A przyp.....ol mi tym kijem w łeb, to się może coś zmieni..." :wink:
Rozstaliśmy się w pokoju i przyjaźni bez konieczności "przyp.....lenia"
Pancer (wspominający ten obóz baaardzo miło)