Metoda "Rysiula" jest bardzo dobra na taka sytuacje.Ale jesli przeciwnikow jest wiecej... to gnoj.Najlepiej zwiewac,liczac na to,ze przeciwnicy nie poradza sobie z szybkim biegiem na slizgiej nawierzchni
Z tymi uderzeniam rekoma w stojce tez moze byc syf,bo zawsze mozesz na ulamek sekundy stracic rownowage.Nawet jesli na glebe nie polecisz,to przeciwnik moze to wykorzystac. Zawsze staraj sie przeniesc walke na miejsce,w ktorym mozesz stac stabilnie.Bo nie chcesz chyba walczyc na lodowisku
![:)](http://forum-kulturystyka.pl/public/style_emoticons/default/smile.png)
A jesli nie ma takiej mozliwosci to rob,co tylko mozesz,zeby sie przebic i wiej.
Kumpel kiedys mi opowiadal,ze kiedy 4 kolesi go naszlo,zastosowal metode nastepujaca: sprzedal jednemu z tych kolesi prostego, chwycil go i trzymal w mata leo stojac.Kumple tego drecha zwatpili i uderzyli pare razy,ale mojego kumpla trafili tylko raz i niegroznie.Kumpel w pewnym momencie zauwazyl,ze ma wolna droge,pchnal tego kolesia do przodu i zaczal biec w tyl.Prysnal im,ale kolesie gonili go dosc dlugo.Mial on tyle szczescie co do miejsc zdarzenia,bo przeciwnicy nie mogli go zajsc od tylu.
To bylo szczescie w nieszczesciu.