Podstawoa zasada nauczanie jest taka ,ze neimozna wymagac od uczniow tego czego im sie nei powiedzialo.. lub nie podalo źrodla.
Nikt w szkole prz zdrowych zmyslach nie bedzie odpytywal z materialu ktorego nie bylo. Dojo to normalna szkola.. jak instruktor bedzie wymagal jakis fantazji to straci komunikacje ze swoimi studentami..
Sprowokowany (intelektualnie) ta wypowiedzią chciałem rzucić temat przygotowania do egzaminu. Czy rzeczywiście egzaminator może i wymaga jedynie tego co było i czego nauczył Jak wyglądają przygotowania do egzaminu zwłaszcza na wysokie stopnie uczniowskie i mistrzowskie Czy to nie jest taka trochę kombinowanka łapanka i jakieś pseudokorepetycje na boku (takie są np moje doświadczenia) Czy ci co cwicza długo moga powiedzieć ze w ramach normalnych zajęć "przerobili" wszystkie techniki i cwicza je dostatecznie czesto aby sie ich wyuczyć i wyrobić odpowiednie nawyki a nie tylko z grubsza powtórzyc Gdzie przebiega granica między własnymi poszukiwaniami a jak mawia Szczepan "podawaniem wszystkiego na tacy"? Jakie są wasze doświadczenia i opinie w tej materii