Czytam tak sobie, czytam i przychodzą mi do głowy rózne psie myśli...
Ja wiem, że można dyskutować. Wiem, że można mieć przeciwstawne poglądy. Ale nie uważam, aby wprowadzanie atmosfery polowań na czarownice komukolwiek pomogło. Znam z własnego doświadczenia konflikty międzyfederacyjne i międzystylowe, wyzywania od frustratów, niespełnionych ludzi, udowadnianie sobie kupionych danów, braku umiejętności i wszystkiego najlepszego z okazji świąt
Przeciw konkretnym dyskusjom nie mam nic. Zastanówmy się jednak, czy obrzucanie się błotem służy nam wszystkim. Miejscami klimaty się tu robią jak z Radia Maryja, czekam tylko kiedy ktoś się włączy i powie cztery słowa do ojca prowadzącego...
Ludziska, prośba od "emeryta" - nawet jak ktoś zadaje ostre i drażliwe pytania, to niechże trzyma styl, a nie atakuje wszystko dookoła z pianą na ustach. Czasy krucjat minęły, nauczmy się wreszcie do groma ciężkiego ze sobą rozmawiać, zamiast tylko gloryfikować swoje i negować wszystko inne. Ćwiczymy sztuki walki, sporty walki, to, jak się zachowujemy, jest również wizytówką naszego stylu. Sam się czasami łapię na jakichś głupich wypowiedziach i potem mi łyso, że znowu chlapnąłem nie tak, jak powinienem. Niektórym jednak hamulce puściły na maksa, a potem osoby te pewnie zastanawiają się, dlaczego one same i ich styl jest oceniany przez pryzmat pewnych mało ciekawych, ale za to bardzo widocznych i zapadających w pamięć zachowań... Jesteśmy sempaiami, senseiami, kim tam jeszcze, zachowujmy się jak takowi, a nie jak szczawie z białymi pasami, które przyszły na cztery treningi w życiu i wierzą bezgranicznie we wszystko, co przeczytały w kolorowej reklamówce, bo przecież to, co im ich przywódca powiedział, to prawda objawiona. Cenię sobie ogromnie wypowiedzi wielu kolegów na tym forum, ale jakoś najbardziej klimat tworzą te teksty najbardziej napastliwe, które najwyraźniej zapadają w pamięć i zaciemniają spokojniejsze, wyważone odpowiedzi...
Szkoda życia, albo, jak kiedyś śpiewano w kabarecie Olgi Lipińskiej "daj se luz - szkoda czasu na pierdoły". Kiedyś może niektórzy zobaczą, co stracili podsycając konflikty i odcinając się od świata zewnętrznego. Jak sobie pomyślę, jak wyglądało nasze trenowanie kiedyś, kiedy byliśmy zamknięci strukturze jednego, własnego, najwspanialszego i najdoskonalszego systemu, a jak wygląda teraz - kiedy jedyne ograniczenia to czas i czasami koszty - to śmiać mi się chce z perspektywy lat z własnej głupoty. A za wiele kontaktów z kolegami z thaia, boksu, kyokushin, czy jiu-jitsu czy innych odmian taekwondo bez żalu przehandlowałbym wiele znajomości z przedstawicielami "mojego" taekwondo i dołożyłbym jeszcze w ramach bonusa parę swoich medali z zawodów.
Pozdrówka
Gizmo - wolny strzelec