Skocz do zawartości


Zdjęcie

Wasze pierwsze walki


  • Zamknięty Temat jest zamknięty
440 odpowiedzi w tym temacie

budo_dar75
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 3410 postów
  • Pomógł: 1
1
Neutralna
  • Lokalizacja:kiedyś z O, teraz z P.
  • Zainteresowania:BJJ

Napisano Ponad rok temu

Re: Wasze pierwsze walki

ja mam problem, nie to ze sie boje bo 2miechy aikido podbudowaly moja psyche ale jak dochodzi do walki to trace zimna krew udezenia mnie nie bola ale takze bije slabo nie wiem co sie dzieje roboie wszystko jak automat a po walce stwierdzam (nawet jak wygram)ze moglem zakonczyc ja lepiej.gdybym walczyl o "swiezym" umysle zloil bym gostka w kilka minut serie prostrych kolan i sierpow a zakonczyl bym dzwignia lecz podczas walki zapominam o tym i nie wiem co robie
pomozcie. :cry:


Jeżeli chcesz podbudowac umiejetnośći bicia i kopania przy pomocy aikido to życzę powodzenia :D . Zapisz się chłopie na cos, gdzie bija, kopią i dźwigniują, a po pewnym czasie wejdzie Ci ten sposob walki w odruch i nawet gdy bedziesz "walczył jak automat" to bedzie to automat odpowiednio zaprogramowany.
  • 0

budo_olaff
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 515 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Edinburgh / Breslau

Napisano Ponad rok temu

Re: Wasze pierwsze walki
w życiu biłem się na ulicy z jakieś 10 razy ... jedną walkę jednak zapamiętałem bardziej ( a raczej brak walki ). Byłem na wakacjach w okolicach Białegostoku. Wracałem z kolegą przez las taką wąską dróżką - mieliśmy w rękach otwarete butelki z piwem. Obejrzałem się za siebie i zobaczyłem 2 podpitych miejscowych dreso-koksów ... szli za nami i sapali ( na serio to słyszałem ;) ). Pytam kolegi: Ty - oni coś do nas mają ? kolega popatrzył na nich i stwierdził , że nie. Przeszliśmy jeszcze jakiś kawałek drogi i usłyszałem, że goście ruszyli w naszym kierunku. Obaj obruciliśmy się i rzuciliśmy siatki z piwem a butelki zostały w rękach. Z odległości około 3 metrów rzuciłem w jednego z nich butelką, ale nie powstrzymało ich to jakoś specjalnie ... nabieg, chwila szarpaniny i wylądowałem na ziemi ( on miał na oko jakieś 40 kg przewagi ), kolega podobnie ... nie wiem jak to się stało, ale w penym momencie obrywałem tylko ja ... leżałem z zasłoniętą głową i dostałem jakieś 40 butów ( później kopali w korpus bo na głowe im nie wchodziło ). Kiedy przestali kopać tak intensywnie ( kondycja chłopaki ;) ) jakimś cudem zerwałem się z ziemi i zacząłem zapier... przed siebie ( miałem ich jakieś 10 m za sobą ). Oni biegi i coś się darli ( stój chuju itd ... ). Wbiegłem na jakąś polanę obiejrzałem się za siebie i ... i wpadłem na jakiś popiół po ognisku ( to było chyba coś takiego ) zaliczyłem glebę a chłopaki zaserowały mi drugą kolejkę ...
Nic mi tam poważnego nie zrobili, chociaż kolega mówił, że naprawdę się na mnie wyżyli ( jakieś siniaki, stłuczony korpus ... ).

Mimo, że na ulicy ( a raczej w lesie ) oberwałem tylko raz ja również nie prowokuje żadnych starć na ulicy i jestem temu przeciwny ...
  • 0

budo_olaff
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 515 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Edinburgh / Breslau

Napisano Ponad rok temu

Re: Wasze pierwsze walki
acha ... a z bardziej widowiskowych numerów była akcja z tych wakacji. Szedłem z dwoma kolegami po rynku we Wrocławiu( koło 22 ). Z dyskoteki DAYTONA wyszło 4 panów z paniami ( tacy bardzo trendi byli :lol: ) no i chyba jeden z nich chciał zaimponować koleżance więc wlazł na mojego kolega ( panowie byli z tych trochę większych od nas, ale w naszym wieku mniej więcej ). Krótka rozmowa i obie grupy udały się w boczną uliczkę ( na przeciwko pręgierza - czyli cały rynek nas podziwiał ). Nasza trójka od razu zrzuciła koszulki ( pijani byliśmy i nie wiem do dziś czemu tak ... ) i zaczęło się. Jeden od nich stał z paniami, więc wychodziło 1:1.
walka trwała około minuty z wyraźną przewagą na naszą korzyść, tłum zrobił się niezły (kibicowali raczej nam) i wtedy z dwóch stron zajechały samochody ( policja, a z drugiej straż miejska ) - dodać trzeba, że rynek we Wrocławiu jest cały monitorowany. Wszyscy pozbierali się i wtedy pan policjant zapytał na nas co się stało. Na to Maciej ( to jeden z moich kolegów ) wskazał na mocno obitych i trochę zszokowanych panów i powiedział, że ci nas napadli ( w gruncie rzeczy myślałem , że taki wykręt nie przejdzie ). Wtedy pan władza zaproponował nam: albo zgłaszacie sprawę, albo idziecie do domu ... wybór był prosty
  • 0

budo_spokoziomal
  • Użytkownik
  • PipPip
  • 75 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:wroclaw

Napisano Ponad rok temu

Re: Wasze pierwsze walki

ja mam problem, nie to ze sie boje bo 2miechy aikido podbudowaly moja psyche ale jak dochodzi do walki to trace zimna krew udezenia mnie nie bola ale takze bije slabo nie wiem co sie dzieje roboie wszystko jak automat a po walce stwierdzam (nawet jak wygram)ze moglem zakonczyc ja lepiej.gdybym walczyl o "swiezym" umysle zloil bym gostka w kilka minut serie prostrych kolan i sierpow a zakonczyl bym dzwignia lecz podczas walki zapominam o tym i nie wiem co robie
pomozcie. :cry:


Jeżeli chcesz podbudowac umiejetnośći bicia i kopania przy pomocy aikido to życzę powodzenia :D . Zapisz się chłopie na cos, gdzie bija, kopią i dźwigniują, a po pewnym czasie wejdzie Ci ten sposob walki w odruch i nawet gdy bedziesz "walczył jak automat" to bedzie to automat odpowiednio zaprogramowany.



aha, ja tera sie zapisuje na bjj
  • 0

budo_mesjasz
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 1074 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Katowice
  • Zainteresowania:Ninjitsu

Napisano Ponad rok temu

Re: Wasze pierwsze walki

krew udezenia mnie nie bola ale takze bije slabo nie wiem co sie dzieje roboie wszystko jak automat a po walce stwierdzam (nawet jak wygram)ze moglem zakonczyc ja lepiej.gdybym walczyl o "swiezym" umysle zloil bym gostka w kilka minut serie prostrych kolan i sierpow a zakonczyl bym dzwignia lecz podczas walki zapominam o tym i nie wiem co robie
pomozcie. :cry:

to ile ty tych "walk" miałeś...?chyba że z kolegami z gimnuzjum tak ostro walczysz :roll:
  • 0

budo_spokoziomal
  • Użytkownik
  • PipPip
  • 75 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:wroclaw

Napisano Ponad rok temu

Re: Wasze pierwsze walki

krew udezenia mnie nie bola ale takze bije slabo nie wiem co sie dzieje roboie wszystko jak automat a po walce stwierdzam (nawet jak wygram)ze moglem zakonczyc ja lepiej.gdybym walczyl o "swiezym" umysle zloil bym gostka w kilka minut serie prostrych kolan i sierpow a zakonczyl bym dzwignia lecz podczas walki zapominam o tym i nie wiem co robie
pomozcie. :cry:

to ile ty tych "walk" miałeś...?chyba że z kolegami z gimnuzjum tak ostro walczysz :roll:



malo 2 wystarcza mi , jeszcze w swoim zyciu(krotkim) nie dostalem oklepu i nie mam zamiaru, wiec zamiast zadawac glukowate pytania moze bys mi pomogl??
  • 0

budo_kubutek
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 606 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:że znowu?

Napisano Ponad rok temu

Re: Wasze pierwsze walki
wiec zamiast zadawac glukowate pytania moze bys mi pomogl??




Mesjasz ja bym się bał na Twoim miejscu :) :wink:
  • 0

budo_mesjasz
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 1074 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Katowice
  • Zainteresowania:Ninjitsu

Napisano Ponad rok temu

Re: Wasze pierwsze walki
ja juz temu koledze zaproponowałem sparing na innym forum SW(takim mikroskopijnym,gdzie siedza sami 14 i 15 latkowie i dyskutują o tym jakie to Aikido jest mordercze :roll: ) ...jakoś nie miał ochoty...
  • 0

budo_druss
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 513 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Warszawa

Napisano Ponad rok temu

Re: Wasze pierwsze walki

ja mam problem, nie to ze sie boje bo 2miechy aikido podbudowaly moja psyche



Stary z takim stażem to w razie czego zarządzisz... 8)



serie prostrych kolan i sierpow a zakonczyl bym dzwignia


Stary jakieś dziwne to twoje aikido. :lol:

Nie bierz tego za bardzo do siebie.
Pozdrawiam
  • 0

budo_spokoziomal
  • Użytkownik
  • PipPip
  • 75 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:wroclaw

Napisano Ponad rok temu

Re: Wasze pierwsze walki

ja mam problem, nie to ze sie boje bo 2miechy aikido podbudowaly moja psyche



Stary z takim stażem to w razie czego zarządzisz... 8)



serie prostrych kolan i sierpow a zakonczyl bym dzwignia


Stary jakieś dziwne to twoje aikido. :lol:

Nie bierz tego za bardzo do siebie.
Pozdrawiam



czy jak trenuje aikido to musze zaraz walczyc, przecie po 2 msc nic nie zrobie, moze trenuje dla rekracji, a to ze kazda sztuka walkipodbudowyje psyche to nie moja wina
  • 0

budo_btk
  • Użytkownik
  • Pip
  • 18 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna

Napisano Ponad rok temu

Re: Wasze pierwsze walki
Ja mialem tylko jedna taka sytuacje kiedy bylo naprawde nieciekawie. Reszta sie konczyla slownie albo ustepowalem. Wracamy sobie w czterech(chcem dodac ze tylko ja i moj jeden kumpel umie sie chociaz troszeczke bic) z treningu tkd taka mala ciemna uliczka, przy ktorej nie ma domow tylko garaze. Patrzymy i widzimy z daleka tak z trzech gosci. Idziemy dalej, kiedy przechodzilismy obok nich nagle slyszymt teksty: macie fajki, macie kase. My oczywiscie zgodnie z prawda ze nie. No i dalej idzie tekst: nie bujaj sie tak(to chyba bylo do mnie :) ). A my idziemy dalej. Co sie okazalo ich bylo siedmiu, widzielismy z daleka tylko trzech bo reszta stala w takiej wnece. I se idziemy a tu nagle ja slysze za soba szelest dresika, nie odwracam sie ide dalje patrze na kumpli oni nic przyspieszaja kroku. Nagle jeden z nich sie odwraca i krzyczy: spier****my k***a!!! Ja nie chcialem pierwszy uciekac bo wiedzialem ze jestem z moich kumpli najsilniejszy(juz lepiej zeby mnie pobili niz ich). Kiedy oni wyrwali i ja zaczelem biec ale bylo za pozno. Ktos mnie pociagnal za plecak stracilem rownowage, zachwialem sie. Wiekszosc ciosw nie wiem jakim cudem zblokowalem. Wkoncu wyj**ali mnie na glebe zaczeli kopac i wkoncu zostawili i pobiegli za reszta. Ich naszczescie nie dorwali. Co sie puzniej okazalo kazdy z dresiarzy mial palke, lancuc albo sztachete(tak mi mowili moi kumle bo ja nic nie widzialem, mialem kaptur). Potem mialem obite przedramiona od blokow i strura na glowie pewnie od lancucha czy palki. Jak sie pozniej zdziwialem podczas kiedy mnie probowali zlac nie czulem wogoole strachu bylem opanowany, a przed samym starciem nogi mialem jak z waty(jak zawsze w takich sytuacjach :oops: ). To natyle z moich walk z ulicznych.

sorka za dlugi post :wink:
  • 0

budo_drol
  • Użytkownik
  • Pip
  • 11 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Rybnik

Napisano Ponad rok temu

Re: Wasze pierwsze walki

Mimo wszystko wedlug mnie walka podjeta jest walka przegrana nawet jezeli uda nam sie wygrac (to nie znaczy ze nie mamy walczyc ale uwazam ze nalezy zrobic wszystko aby nie doslzo starcia, jezeli jednak nie da sie tego w zaden sposob uniknac to wtedy z kolei zrobci wszytsko aby zniszczyc agresora)

:peace: papieros I to jest najlepsza konkluzja w temacie.
Ja mialem dwie sytuacje, w ktorych bylem zmuszony uzyc sily:
- GLiwice, Pl. Piastow, godz. ok. 22, dwoch sympatycznie wygladajacych gosci, "pozycz 3 zeta", pozniej juz zdecydowanie jeden chwycil mnie za bluzke i "kasa, misiu, kasa". Staralem sie wygladac na totalnie spanikowanego i wystraszonego, cos tam belkotalem bez skaldu, skulilem sie udajac, ze wyciagam portfel i: low kick i natychmiast drugiemu prawy prosty na szczeke z wypadem do przodu - nie tak silny i precyzyjny jak byc powinien, ale wystarczajacy zeby koles stracil rownowage a ja zyskal cenne sekundy na szybki odwrot przyspieszony w formacji zwartej :) papieros A jestem naprawde fast...

- druga sytuacja byla podobna jak poprzednia, z tym , ze rozegrala sie w Katowicach kolo Spodka, kolesi bylo 3, a ja ufny w swe sily podjalem walke... (niestety). Wyjechalem z kombinacja jw. (te cholerne nawyki z kyoku). No i okazalo sie, ze co 2 to nie 3 :D Na szczescie goscie nie mieli sprzetu, skonczylo sie na szarpaninie, ja przyjalem pare cisosow (mimo bloku) , staralem sie zachowac dystans ale goscie byli sprytni lub doswiadczeni bo zawsze atakowalo 2 a jeden szachowal mnie z tylu. Sytuacja byla remisowa, goscie w koncu dali sobie spokoj ze mna, a ja nabylem jedno doswiadczenie: ZAWSZE nalezy walki unikac. Gdyby kolesie mieli sprzet - bylo by po mnie. Bo widzac, ze tak latwo im nie idzie, stawali sie coraz bardziej zdeterminowani. A ja popelnilem po prostu fatalny blad :(


yyy jak by cie to powiedzieć... Chyba pier*** Jak by cie napadło 3 kolesi nie maił bys zadnych szans chły 2 lepy i gryziesz ziemie. A Ty próbujesz powiedzieć ze była sytuacja remisowa 3vs1?? hahahah Rozbawiłes mnie stary !! Napisz jakas książke albo bajke bedziesz w tym naprawde dobry ;]]]] Pozdro dla ciebie stary
  • 0

budo_johannes angelos
  • Użytkownik
  • 3 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Gliwice

Napisano Ponad rok temu

Re: Wasze pierwsze walki
Pierwszy w miarę sensowny post [mój] i pierwsze walki...
1. 5 klasa podstawówki, szatnia męska, 10min przed w-f. Chłopak o rok starszy, kilka centymetrów niższy, powód?- chcieli nam zrobić łączone zajęcia, a on stwierdził, że nie będzie grał z gówniarzami, no to my poddaliśmy wątpliwości jego inteligencję... no i zaczęło się. Wszyscy ładnie stanęli w kółku- wymiana ciosów... 3minuty, obaj zdyszani ledwo stoimy [ze zmęczenia :P ]... no ale nic, trzeba dalej... kilka kopnięć robi się ciemno... otwieram oczy i patrzę- jestem u higienistki, leżę na jakimś łóżku, koło mnie siedzi 'napastnik' z podbitym oczkie i rozwalona wargą... później dowiedziałem się co się stało- zostałem popchnięty, upadłem, uderzyłem się tyłem głowy w posadzkę... i dostałem 'przez pomyłkę' butem w twarz... nie było to miłe, ale przeżyłem [ogólnie przegrałem, chociaż nie licząc tej utraty świadomości, to odniosłem mniejsza obrażenia... przynajmniej zewnętrzne].
2. tu tylko w roli świadka [jak i cała szkoła]. Klasa pierwsza gimnazju, drugi dzień w nowej szkole, długa przerwa. Rozchodz się info, żeby wyjśc na tyły- będzie ktoś się bił. [sytuacja była taka, że na całą szkołe przypadało 6 klas gimnazjum i 4 klasy 8 podążajace jeszcze starym trybem]... no więc tłumy ludzi wyszły na boisko, gdzie po środku stało 2 gości- jednego dobrze znałem, taki tam 'zabijaka' łysy z dzielnicy... drugi natomiast niepozorny, nowy [przeprowadził się i pierwszy dzień jego w szkole]... oczywiście były zakłady [tylko dlaczego nikt nie stawiał na nowego?]... padła komenda 'bić!'... 3 sekundy... a łysy lezy na ziemi ze złamanym nosen [cały zakrwawiony] i prawdopodobnie miał jeszcze uszkodzoną szczekę. odniosłem dziwne wrażenie, że on musiał coś trenować :]- zanim łysek wział zamach- ten z pół obrotu przejechał mu podeszwą po twarzy i chyba zakończył prawym prostym w nos- tak, żeby nie było wątpliwości :/

ehh... to były czasy :|
  • 0

budo_gab3d
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 1572 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Z lasu

Napisano Ponad rok temu

Re: Wasze pierwsze walki

yyy jak by cie to powiedzieć... Chyba pier*** Jak by cie napadło 3 kolesi nie maił bys zadnych szans chły 2 lepy i gryziesz ziemie. A Ty próbujesz powiedzieć ze była sytuacja remisowa 3vs1?? hahahah Rozbawiłes mnie stary !! Napisz jakas książke albo bajke bedziesz w tym naprawde dobry ;]]]] Pozdro dla ciebie stary


Nigdy nie mow nigdy. Wystarczy zeby nie "grali" zespolowo i juz walczysz z 3 na zmiane, a nie naraz. Pozatym kazdy czlowiek jest inny. Jeden po prostym na morde spluwa, a inny lapie sie za twarz i sprawdza czy wszystko ok.
Lepiej wychodzic z zalozenia ze bedzie ekstremalnie trudno, ale troche wiary w siebie nie zaszkodzi.
  • 0

budo_dar75
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 3410 postów
  • Pomógł: 1
1
Neutralna
  • Lokalizacja:kiedyś z O, teraz z P.
  • Zainteresowania:BJJ

Napisano Ponad rok temu

Re: Wasze pierwsze walki
Cześć mordobijcy i krwiopijcy!!!
Tak sobie czytam i czytam, jak drzecie koty o wyższości prawego prostego nad lewym sierpowym więc postanowiłem i ja dodać swoje trzy grosze. Podliczyłem sobie, że od 1992 roku, kiedy to stuknęło mi 17 wiosen, do roku 2001 brałem udział w 62 (sześćdziesięciu dwóch) mniejszych bądź większych bijatykach, od starć 1:1 do kilkusetosobowych starć z policją. Wyjaśnię, iż od 16 do 22 roku żyłem byłem tzw. ”młodzieżą alternatywną”, tj. najpierw punk, potem sharp-skinhead, a potem na szczęście głupoty wyszły mi z głowy. Odstawanie wyglądem od otoczenia w połączeniu z niezbyt imponującymi gabarytami (obecnie 173cm, 66kg) powodowało, że różnej maści „dyskomłotki”, jak wtedy zwano dzisiejszych dresiarzy dość często usiłowali skopać mi dupę, skroić czy po prostu opluć. Ponadto wrogowie „naturalni” czyli naziole (dla niewtajemniczonych: skinheadzi o orientacji daaaaaleko na prawo), obecni w latach dziewięćdziesiątych w Warszawie dość licznie, oraz policja jako element wrogiego „systemu” dostarczali rozrywek w stylu „no rules full contact streetfighting” z pewną regularnością. Po zakończeniu występów w teatrze „Punk&Skin” czyli gdzieś po roku 1998 zdarzyło mi się tylko kilka akcji (np. dostałem brzytwą po gębie i założyli mi 9 szwów na policzku). Ogólnie z ulicy wyniosłem dwie blizny po ostrzach, wybitą szczękę, dwukrotnie przetrącony nos, lekki wstrząs mózgu połączony z utratą przytomności, pękniętą łękotkę, trzy pęknięte żebra, bliznę po klamrze od paska na skroni(trzy szwy), bliznę na brodzie po ciosie pięśćią (dwa szwy) o duperelach typu siniaki, stłuczenia, otarcia nie wspominam. Jedynym plusem jest to, że wszystkie rany bardzo ładnie mi się goją i nie jestem oszpecony.
A teraz po przydługim wstępie do rzeczy.
Pierwszą poważną walkę stoczyłem w 1992 roku, chyba jesienią, na stacji kolejowej Warszawa Falenica. Miałem z ojcem i młodszą siostrą pojechać pociągiem do Otwocka i stary wysłał mnie abym poszedł pierwszy i kupił bilety. Po kupieniu biletów poszedłem na właściwy peron i czekałem na rodzinę. Na peronie grupka pięciu kolesi (tak gdzieś koło dwudziestki) rozpracowywała płyn wysokoprocentowy i bluzgami, wrzaskami oraz tłuczeniem butelek skutecznie zastraszała oczekujących. Jakoś tak w żołądku zrobiło mi się nieprzyjemnie, ale póki stałem jakieś 50 metrów od nich, skutecznie zamaskowany solidnym filarem nie było źle. Niestety dwóch z nich wybrało się na przechadzkę i wypatrzyło mnie zręcznie ukrytego. Chyba nie spodobał im się mój ówczesny wygląd i dostałem na dzień dobry w palnik, na szczęście nie za mocno. Sięgnąłem pod kurtkę po moją wunderwaffe (noga od stołka) i choć bałem się jak jasna cholera, pierdolnąłem tego, co mnie walnął, z całej siły w łeb. Jak stał, tak na baczność padł na plecy. Jego koleżka zrobił wielkie oczy i w długą do kumpli. W tym momencie nadjechał pociąg, nadbiegł mój ojciec i ledwo drzwi się otworzyły, wrzucił mnie do środka między ludzi. W pociągu kazał mi kucnąć, żeby mnie nie zobaczyli. Gdy pociąg ruszył podniosłem się i widziałem jak tego, który oberwał, ciągną jego kolesie za ręce nieprzytomnego. I tak oto moi rodzice dowiedzieli się, że syn nosi w specjalnej kieszeni pod kurtką nogę od stołka. A syn wieczorkiem, gdy nikt nie widział zrobił na niej pierwsze nacięcie...(tych nacięć uzbierało mi się na niej dziewięć, aż zabrała mi ją policja podczas jakiejś demonstracji – swoją drogą musiałem mieć wtedy nieźle nasrane we łbie).
Tą nogą od stołka dostałem w łeb tak, że zgasło mi światło rok później w Grodzisku Mazowieckim. Pojechałem tam do swojej ówczesnej dziewczyny i gdy szliśmy sobie w czwórkę (ona, jej dwie kumpele i ja) dojebało się do nas dwóch takich bardziej bandyckich z wyglądu. O ile pamiętam kolejność zdarzeń, to miałem już wtedy cztery nacięcia na pałce (dwa razy próbowali mnie skroić i wysłałem trzy łby na solidne szycie), więc wypróbowanym ruchem złapałem za nią... i okazało że goście znają się na rzeczy. Skończyło się na tym, że wiałem ile sil w nogach, oni gonili mnie z własnymi pałami, a za nimi biegła moja kobita z koleżankami. Niestety Grodzisk nie jest moim rodzinnym miastem i pierwszy zakręt okazał się być ślepą uliczką. Skończył się wszystko dzikim kłębowiskiem, w którym mi i jednemu z tych gości wypadły pałki. On dopadł do mojej pierwszy, a mi w nogach zaplątała się moja dziewczyna. Potem było wielkie jebut! Kolejną rzeczą jaką pamiętam jest wyjście z ciemności i zapłakana twarz mojej lubej nade mną. Kochana to była dziewczyna, odnalazła na pobliskim podwórku moją nogę od stołka wyrzuconą przez tamtych.
Krojony byłem pięć razy, dwa razy skutecznie. Największego pietra miałem gdy o godzinie 22 na stacji Warszawa Gocławek czekałem na pociąg. Siedziałem na ławce i zobaczyłem dwóch gości nadchodzących z lewej strony. Przesunąłem się nieco w stronę stojącej na ziemi butelki po wódce i postanowiłem, że jak się przyczepią to tanio skóry nie oddam. Niestety z zamiarów nic nie wyszło, bo gdy skupiłem na tych dwóch uwagę, z tyłu zaszedł mnie jak jakiś, kurwa, indianin, trzeci i tak po prostu nagle poczułem na gardle kosę. Ze strachu prawie się posrałem. Goście byli mili i nawet zostawili mi drobne na bilet. Jestem niewierzący, ale modliłem się wtedy o dwie rzeczy, najpierw żeby przeżyć, potem żeby spotkać ich pojedyńczo jakiegoś pięknego dnia.
Bliski kontakt z nożem i brzytwą miałem jeszcze kilka razy. Raz w 1995 na Pierwszym Dniu Wiosny w parku Agrykola w Warszawie. Jak jest obecnie nie wiem, ale wtedy co roku tego dnia młodzież „antyfaszystowska” urządzała sobie wraz z młodzieżą „faszystowską” swawole w w/w stylu „no rules full contact streetfighting”. Przyuważyliśmy z kilkoma kumplami grupę z ośmiu nazioli na przystanku i od razu do nich wystartowaliśmy. Widać byli jacyś słabego ducha, bo spietrali i wpakowali się do autobusu. Zanim zdążyły się zatrzasnąć drzwi wraz z niejakim Gonzem władowaliśmy się do środka. Zabawa była jak cholera. Kupa ludzi, naziole srają po gaciach, a my lejemy ich jak leci (z doświadczenia powiem, żeby nie kupować pałek teleskopowych na sprężynie, bo są mało warte – jak strzeliłem gościa w łeb to odpadła ta kulka na końcu). Wreszcie jeden z nazioli zdobył się na odwagę i wyciągnął solidny bagnet. Bardziej się nim zasłaniał nie atakował, ale i tak rozciachał mi dłoń. A potem zjawiła się policja.W radiowozie pan pułkownik kazał szeregowemu o ksywce „Bolo” wymierzyć Gonzowi i mnie karę na miejscu. „Bolo” dał nam parę razy po ryju, parę kopów na odchodnym i puścili nas wolno.
Bliznę na gębie załatwiono mi w rodzinnym Otwocku w roku 2001 o jedenastej w nocy. Szedłem sobie sam gdy dwóch kolesi małokulturalnie poprosiło mnie o bezzwrotą pożyczkę. Od dawna nie nosiłem przy sobie żadnych przedłużaczy i po prostu wyjechałem pierwszemu prawego prostego. Drugi od razu wyciągnął kosę i usiłował dorobić mi drugi pępek, na szczęście mało sprawnie i udało mi się złapać go za rękę. Gdy tak sobie tańczyliśmy „szarpanego” pierwszy czymś mi sieknął w gębę. Nie bolało tylko poczułem jak mnie dosłownie krew zalewa. Momentalnie dałem w długą, a że szybko biegam to mnie nie dogonili... Potem jak myślałem o całej sprawie to doszedłem do wniosku, że musiał mnie sieknąć brzytwą lub czymś podobnym, bo nożem to raczej by dźgał nie ciął, a ponadto celowałby raczej w tułów niż w głowę.
Dość zabawnie było w roku 1997 gdy wracałem późnym wieczorem z Warszawy koncertu Kultu i w pociągu, gdy czytałem książkę, jakiś pacjent koło osiemnastki, lekko wionący alkoholem, przechodząc obok mnie ni z tego ni z owego sprzedał mi lekkiego plaskacza, pochylił się nade mną i spytał co teraz. Złapałem go jednocześnie lewą ręką za gardło, prawą za jaja i wykorzystując fakt, że odruchowo podskoczył, przerzuciłem go przez oparcie na sąsiednie siedzenia. Sam się do tej pory dziwię jak to się udało, ale gość był mocno zszokowany i nim się pozbierał dostał dwa kopy w twarz. Okazało się jednak, że w pociągu są jego dwaj koledzy i choć wyszedłem z tego w miarę obronną ręką to łeb bolał mnie przez dwa dni po kilku zebranych ciosach.
Takich bądź podobnych historii miałem w życiu jeszcze trochę, tak więc bez jakiejś fałszywej skromności mogę powiedzieć, że doświadczenie stosowne posiadam. Postaram się podać kilka wniosków jakie mi się nasuwają, choć raczej nie będą to nowości.
Wniosek nr 1. Jeżeli tylko istnieje możliwość pozytywnego rozwiązania problemu bez stosowania przemocy, to warto jest ją wykorzystać – zdrowie jest tylko jedno
Wniosek nr 2. Jeżeli takiej możliwości nie ma, walcz na 120%, chwila odpuszczenia może wiele kosztować.
Wniosek nr 3. Techniki typu kopnięcie na głowę, czy obrotówka bywają, podkreślam bywają, skuteczne w przypadkach kiepskiego przeciwnika, ewentualnie przeciwnika nieco już naruszonego” – w innym wypadku są bardzo ryzykowne ( z 4 pacjentów. którzy tego próbowali na mnie dokonać na ulicy, udało się to tylko jednemu). Niemniej jednak całkowicie bym tych technik nie odrzucał.
Wniosek nr 4. Posiadanie jakiejś broni zwiększa twoje szanse kilkakrotnie. Jeżeli jednak wyciągniesz broń i pójdziesz pod buty, oklep jaki zbierzesz, będzie kilkakrotnie większy. Gdy decydujesz się na noszenie broni ze sobą musisz mieć ją ulokowaną tak, aby była niewidoczna i dawała się użyć w czasie nie dłuższym niż 2 sekundy. Musisz być psychicznie przygotowany do użycia broni, samo wyjęcie i postraszenie nie zawsze przynosi efekty, a tylko zaznajamia przeciwnika z twoim arsenałem.
Wniosek nr 5. Większość gości na ulicy to leszcze i jeśli ktoś ma w miarę sensownie poprowadzone treningi to po roku swobodnie wygra konfrontację 1 na 1 ze zwykłym, nie ćwiczącym dresem (nie obejmuje to ćwiczących aikido oraz tai chi). Jeżeli jednak przeciwnik jest co nieco kumający to style takie jak shotokan, tsunami, capoeira czy różne kungfy odpadają.
Wniosek nr 6. Zagrywki typowo combatowe typu palec w oko doskonale zdają egzamin zastosowane z zaskoczenia, z bliskiego dystansu, jako techniki przygotowujące. Gościa, który właśnie dostał twoim palcem w oko i chwilowo jest niezdolny do walki najlepiej klasycznie znokautować. „Nieczysta” zagrywka mimo, że go na chwilę przystopuje to jednocześnie na ogół go mocniej wnerwia i dalej chce walczyć. Stosowanie technik „brudnych” na przygotowanym do walki pacjencie jest bardzo trudne i niesie zbyt wielkie ryzyko, a poza tym nie można ich stosować jako technik kończących (no chyba, że ktoś jest od Bryla i lubi te oczy wydłubywać).
Wniosek nr 7. Strach jest rzeczą normalną. Rolą trenera powinno być min. nauczenie opanowania strachu. Nie pomogą tutaj żadne medytacje i łączenia się z kosmosem, ale tylko i wyłącznie sparingi. Człowiek boi się bólu, a tylko podczas sparingu można poznać te prawdę, że gdy walczysz to adrenalina załatwia sprawę i bólu nie czujesz w takim stopniu jak normalnie. Człowiek boi się także własnej bezradności, a tylko w czasie sparingu można się dowiedzieć, że twoje ciosy również są bolesne.
Wniosek nr 8. Wbrew temu co piszą niektórzy walka z kilkoma przeciwnikami jest jak najbardziej możliwa do wygrania. Jest tylko duuuuuużo trudniejsza.
Wniosek nr 9.Zawsze jeżeli Cię napadną, pobiją czy okradną zgłaszaj to na policję. Jest duża szansa, że mają napastników w swoich aktach. Jeżeli ktoś robi to w szkole –także od razu wal na gliny. Na 95% takich szkolnych kozaczków wizja sprawy karnej działa jak najlepszy środek wychowawczy.
Wniosek nr 10. Najgorsza liczba przeciwników z jaką można walczyć samemu to 3-4. Jeżeli jest ich więcej to zaczynają sobie przeszkadzać.
Wniosek nr 11. Rickson wcale nie jest największym wymiataczem na świecie, a przynajmniej nie ma tego jak udowodnić, bo nie walczył nigdy z nikim z najwyższej półki.
Więcej już mi się pisać nie chce.
  • 0

budo_smook
  • Użytkownik
  • PipPipPip
  • 134 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna

Napisano Ponad rok temu

Re: Wasze pierwsze walki
świetny post, niezły z ciebie kozak był, a od czego masz pękniętą łękotkę ktoś cię kopnąl w kolano czy jak?
  • 0

budo_math.
  • Użytkownik
  • PipPipPip
  • 379 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna

Napisano Ponad rok temu

Re: Wasze pierwsze walki
>>cynik75
ciekawy post, mam nadzieję że paru osobom da on coś do myślenia, bo jak się czasem poczyta tutaj różne teksty to :roll:
pozdrawiam
  • 0

budo_dar75
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 3410 postów
  • Pomógł: 1
1
Neutralna
  • Lokalizacja:kiedyś z O, teraz z P.
  • Zainteresowania:BJJ

Napisano Ponad rok temu

Re: Wasze pierwsze walki

świetny post, niezły z ciebie kozak był, a od czego masz pękniętą łękotkę ktoś cię kopnąl w kolano czy jak?


dokładnie, kopniak w kolano w autobusie pełnym ludzi
  • 0

budo_mistha
  • Użytkownik
  • Pip
  • 17 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:k. Nowy Sącz

Napisano Ponad rok temu

Re: Wasze pierwsze walki
po tym co czytam, to moje pierwsze walka jest niczym porownaniu z wasza. ale mimo wszystko je opisze
pamietam ze pierwsze 4 byly w przedszkolu (tylko 2 w budynku a tak to za czasow przedszkolaka :D )
1 a wiec raz gosc pozyczyl odemnie kredke, akurat kolor ktory byl mi potrzebny (gosc wczesniej powiedzial cos do mojego najlepszego kumpla i sasiada w dodatku), wiec mowie zeby mi ja oddal, a on powiedzial zebym poczekal, no to dalem mo 10 sekund i mi dalej niechcial dac, wiec mu chcialem wyrwac ale sam uderzylem sie reka w nos, iii sie zdenerwowalem i goscia o malo niezatuklem (ale w przeszkolu zostałem)

inne "walki" z przeszkola to chyba niema co opisywac ... no moze jedna jak ogladnołem dzien wczesniej cos z serii kickbokser i uderzyłem goscia noga w twarz ( zaczynal do kumpla :D )

a taka juz w miare powazniejsza walka byla w podstawowce. pewien gosciu z mojej klasy chyba cos zle zrozumial i chcial mnie uderzyc wiec zrobilem unik (niewiem jak odruchowo chyba- bo nawet niewiedzialem ze cos do mnie mowil)i rozegrala sie walka gosc sie dobrze boksowal i mielismy do dyspozycji caly korytaarz 5 x 15 metrow (wszyscy sie patrzyli - niewiem czemu) no i zaczelo sie :
(musze zaznaczyc ze tydzien wczesniej ogladalem rockego takze cos pamietalem wiem ze smieszne ale ja tak mam )
gosc mnie prubuje uderzyc i ani jeden cios niedolecial same uniki robilem i bloki, garde trzymałem jak rocky (choc nigdy tego nie cwiczylem) dostal 2 lampy (a ze pare w reku mam no to mial 2 sliwy pozniej dosc wielkie) i chyba jakos jeszcze go kopnolem albo uderzylem i on spadl i... zaczol plakac( to ja w szoku goscie w przedszkolu nieplakali a ten w 5 podstawowce...)
ale w szkole zostalem

to moj pierwszy post takze bardzo prosze o wyrozumialosc Drodzy Forumowicze

Pozdraiwam
  • 0

budo_tarciu
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 968 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Warszawa

Napisano Ponad rok temu

Re: Wasze pierwsze walki

Wniosek nr 11. Rickson wcale nie jest największym wymiataczem na świecie, a przynajmniej nie ma tego jak udowodnić, bo nie walczył nigdy z nikim z najwyższej półki.


Hehe, dobre.
Masz wielkie szczęście że nie ucierpiałeś trwale na zdrowiu po tym wszystkim. A że zęby masz wszystkie to chyba cud (parę dni temu kumpel wybił koledze z treningu ząb w czasie... "lekkiej" - w zamierzeniu trenera - waki zadaniowej na lewą rękę, w rękawicach bokserskich).
  • 0


Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych

Ikona FaceBook

10 następnych tematów

Plany treningowe i dietetyczne
 

Forum: 2002 : 2003 : 2004 : 2005 : 2006 : 2007 : 2008 : 2009 : 2010 : 2011 : 2012 : 2013 : 2014 : 2015 : 2016 : 2017 : 2018 : 2019 : 2020 : 2021 : 2022 : 2023 : 2024